Ta pocztówka jest jedną z moich pamiątek ze zlotu polskich postcrosserów w Katowicach. Poza podpisami fajnych ludzi na odwrocie, przedstawia niezwykłe miejsce, którego historia niesamowicie mnie zaciekawiła.
Nikiszowiec to osiedle w Katowicach, wybudowane według ściśle określonego, innowacyjnego planu, z przeznaczeniem dla robotników i ich rodzin. Miejsce uniklane w całym świecie, nazywane ceglanym arcydziełem, nieskutecznie promowane na skalę ... ogólnopolską. Po prostu Nikiszowiec.
"Najpiękniejsze osiedle robotnicze na Śląsku przypomina miasteczka na południu Europy. Są tu ciasne, wybrukowane uliczki oraz centralny mały plac z kościołem i arkadowymi podcieniami wokół. Magiczny Nikisz, jak zdrobniale nazywają go mieszkańcy, inspiruje od lat malarzy jak i filmowców. Tutaj kręcił swoje filmy Kazimierz Kutz, tutaj powstała większość ujęć ''Angelusa'', poetyckie dzieło Lecha Majewskiego o malarzach prymitywistach z pobliskiego Janowa, często przedstawiających nikiszowieckie pejzaże."- możemy przeczytać na jednej ze stron Gazety. "Nikiszowiec to jedno z najbardziej spójnych założeń mieszkalnych w regionie. Mimo uporządkowanej geometrycznie zabudowy nie ma tutaj monotonni. Architekci podobne budynki rozróżnili wieloma typami detali. Każdy dom ma inny kształt wykuszy, każde wejście do klatki schodowej ma inne obramienie. Niestety w trakcie ostatnich modernizacji wymieniono wiele drewnianych drzwi, rzeźbionych z różnym kształtem szybek, na typowe aluminiowe."
A ja - w Katowicach byłem i nic o tym miejscu nie wiedziałem. Zostawiłem sobie czas na 'samozwiedzanie', poznając tym sposobem wiele ulic i uliczek największego miasta Górnego Śląska. O Nikiszowcu jednak wcześniej nie miałem okazji usłyszeć. Opisywaną pocztówkę kupiłem najsłynniejszym pocztówkowym miejscu ponieważ bardzo mnie zaciekawiła i prezentowała się niezwykle korzystnie w porównaniu z innymi katowickimi kartkami, typu multiview. Później w Centrum Informacji Turystycznej dostałem książeczkę z serii "Katowice in your pocket" i zrozumiałem, jak dużo straciłem. Takie miejsca po prostu trzeba zobaczyć na własne oczy. I wyrobić sobie o nich zdanie. Niewykluczone, że Nikiszowiec i Giszowiec nie przypadłyby mi do gustu, ale kto wie.
Więc na koniec spróbuję wywołać do głosu Katowiczankę, która czyta mojego bloga czasami. Nikiszowiec powinien rzucić jej się w oczy, więc - Pani Lauro - proszę się wypowiedzieć z autopsji na temat Nikiszowca. Mam przyjeżdżać do Katowic jeszcze raz, żeby nadrobić zaległości?
Nikiszowiec to osiedle w Katowicach, wybudowane według ściśle określonego, innowacyjnego planu, z przeznaczeniem dla robotników i ich rodzin. Miejsce uniklane w całym świecie, nazywane ceglanym arcydziełem, nieskutecznie promowane na skalę ... ogólnopolską. Po prostu Nikiszowiec.
"Najpiękniejsze osiedle robotnicze na Śląsku przypomina miasteczka na południu Europy. Są tu ciasne, wybrukowane uliczki oraz centralny mały plac z kościołem i arkadowymi podcieniami wokół. Magiczny Nikisz, jak zdrobniale nazywają go mieszkańcy, inspiruje od lat malarzy jak i filmowców. Tutaj kręcił swoje filmy Kazimierz Kutz, tutaj powstała większość ujęć ''Angelusa'', poetyckie dzieło Lecha Majewskiego o malarzach prymitywistach z pobliskiego Janowa, często przedstawiających nikiszowieckie pejzaże."- możemy przeczytać na jednej ze stron Gazety. "Nikiszowiec to jedno z najbardziej spójnych założeń mieszkalnych w regionie. Mimo uporządkowanej geometrycznie zabudowy nie ma tutaj monotonni. Architekci podobne budynki rozróżnili wieloma typami detali. Każdy dom ma inny kształt wykuszy, każde wejście do klatki schodowej ma inne obramienie. Niestety w trakcie ostatnich modernizacji wymieniono wiele drewnianych drzwi, rzeźbionych z różnym kształtem szybek, na typowe aluminiowe."
A ja - w Katowicach byłem i nic o tym miejscu nie wiedziałem. Zostawiłem sobie czas na 'samozwiedzanie', poznając tym sposobem wiele ulic i uliczek największego miasta Górnego Śląska. O Nikiszowcu jednak wcześniej nie miałem okazji usłyszeć. Opisywaną pocztówkę kupiłem najsłynniejszym pocztówkowym miejscu ponieważ bardzo mnie zaciekawiła i prezentowała się niezwykle korzystnie w porównaniu z innymi katowickimi kartkami, typu multiview. Później w Centrum Informacji Turystycznej dostałem książeczkę z serii "Katowice in your pocket" i zrozumiałem, jak dużo straciłem. Takie miejsca po prostu trzeba zobaczyć na własne oczy. I wyrobić sobie o nich zdanie. Niewykluczone, że Nikiszowiec i Giszowiec nie przypadłyby mi do gustu, ale kto wie.
Więc na koniec spróbuję wywołać do głosu Katowiczankę, która czyta mojego bloga czasami. Nikiszowiec powinien rzucić jej się w oczy, więc - Pani Lauro - proszę się wypowiedzieć z autopsji na temat Nikiszowca. Mam przyjeżdżać do Katowic jeszcze raz, żeby nadrobić zaległości?
Prosiłeś o wypowiedź na temat Nikiszowca (zabawne, ja też dzisiaj chciałam stworzyć notkę na temat mojego rodzinnego miasta), więc proszę, wywołana do tablicy odpowiadam:
OdpowiedzUsuńDo niedawna niestety Nikiszowiec był dzielnicą zapomnianą, zamkniętą, po której lepiej było się nie pałętać, bo można było dostać w pysk. Jeszcze niecałą dekadę temu, to właśnie stąd nadawano programy na żywo typu "Pod napięciem" skąd donoszono o rozbojach itd. Wśród samych katowiczan, ta część miasta była raczej powodem do wstydu niż do chluby, bo mówiło się, że Nikisz i Gisz są najbardziej niebezpiecznymi obok Załęża dzielnicami miasta. Innymi słowy: miały czarny pr.
Zaczęło się to jednak zmieniać m.in. dzięki filmom Kutza, o którym wspomniałeś i obchodom 100 - lecia Nikiszowca, które w zasadzie miały miejsce przez trzy lata ;) 2008-2011. Zaczęto też wtedy mówić o unikalności Nikisza ze względu na oryginalną architekturę, o której wspomniałeś i żywe wciąż tradycje śląskie (na Nikiszu wciąż usłyszysz godonie), zaczęto wreszcie chwalić to miejsce, a sami mieszkańcy zauważyli w tym szansę dla dzielnicy, zaczęto organizować tam różne święta i wydarzenia artystyczne, miasto utworzyło tam oddział Muzeum Historii Katowic, od kilku lat Nikisz sukcesywnie traci złą sławę a zyskuje dobrą, może też przez to, że sami mieszkańcy poszli po rozum do głowy i stwierdzili, że aktami przemocy sobie nie pomogą.
Ja na Nikiszu pierwszy raz zwiedzać (bo przejeżdżałam już ze trzy lata temu) byłam w maju tamtego roku. I muszę stwierdzić, że żadne opisy nie są tu trafne. Nikiszem albo się zachwycisz, jak ja, albo stwierdzisz jak moja mama: to takie duże, połączone ze sobą familoki. Ja się nie zgodzę, to nie są tylko familoki, na tym bruku tam czuć historię miasta, bo tam historia zatrzymała się te 100 lat temu.
Tak, więc tak, powinieneś żałować, że oboje z Andrzejem doszliśmy do wniosku, że nie wszyscy zlotowicze będą zachwyceni urokiem czarnej perły śląskiej, że niektórzy będą woleli widok lam i pięknych widoków Parku Chorzowskiego, zwłaszcza, że łatwiej do niego dojechać... Cóż, gdyby było więcej czasu, z chęcią bym Was pooprowadzała. Dodam jeszcze, że w pobliżu tego osiedla znajduje sie też szyb Wilson... przerobiony dziś na galerię kulturalną, bardzo fajne miejsce, :)
Ot, popełniłam epopeję ;)
Ślicznie dziękuje za epopeję Lauro:)
OdpowiedzUsuńJa miałem prawie 4 godziny od przyjazdu pociągu więc mogłem sobie na zwiedzenie Nikisza pozwolić, ale tak jak pisałem - nic o tym miejscu nie wiedziałem.
Ale kiedyś odwiedzę, obiecuje.
I fajnie, że tak szybko na tego posta trafiłaś.