Równica to pierwsza góra, którą zdobyłem w życiu. Wysokość nad poziomem morza - 884 metry. Być może zbyt nie powala, ale satysfakcja pozostaje. Niezwykłe były też okoliczności. Wyruszyłem z Hotelu Belweder położonego 500 m.n.p.m. o godzinie 5.30. Próbowałem już o 5.10 ale okazało się, że hotel był zamknięty na głucho. Nikogo na recepcji. Zwłoka okazała się jednak nie najgorszym rozwiązaniem. Wróciłem do pokoju i przeprowadziłem dokładną, mocną rozgrzewkę, która być może uchroniła mnie od kontuzji.
Trasa początkowo była mi znana. Dzień wcześniej zrobiłem sobie pierwsze długie wybieganie po okolicy, a instynkt prowadził mnie prosto na Równicę. Zrezygnowałem jednak około 2,5 kilometra przed szczytem z powodu realnej oceny własnych sił, a przede wszystkim kierowany brakiem wiedzy na temat odległości jaka dzieliła mnie od szczytu. Po powrocie sprawdziłem trasę i jasnym stało się, że środa będzie dniem zdobywania szczytu.
Pierwsza połowa trasy
Najpierw kilometr i 150 metrów z górki, między ustrońskimi hotelami. Następnie około 2 kilometrów względnie płaskiego terenu. Gdy zaczęły się właściwe stromizny Równicy zaczął też padać lekki deszczyk. Pogoda w mojej opinii idealna do biegania (temp. ok 8 stopni Celsjusza). Powoli świtało. Droga na szczyt była kręta ale na szczęście niezbyt wymagająca. Białą linię obok tabliczki Równica Witamy przekroczyłem już w rzęsistym deszczu. Niezbyt mi on doskwierał - miałem na sobie koszulkę termaoaktywną i takież legginsy biegowe, a na wierzch niebieską, leciutką kurtkę przeciwdeszczowa z kapturem. Byłem szczelnie chroniony, nie czułem zimna, nie czułem deszczu.
Druga połowa trasy
Z górki na pazurki. Tam można by ją najlepiej określić. Problemem byl fakt, że rzęsiste opady dodały dużej dozy niebezpieczeństwa biegowi w dół. Na szczęście buty warte były tych kilkaset złotych i nie wpadłem nawet w najmniejszy poślizg. Prawdziwym wyzwaniem okazała się końcówka - ponad kilometr mozolnego wspinania się aleją hotelową zwaną mylnie ulica Zdrojową. Ale dałem radę. Prysznic, śniadanie i zajęcia o radzeniu sobie z konfliktami poprzedzone pokazem zabawek antystresowych.
Poniżej i powyżej zdjęcia zrobione w sobotę. Tego dnia zdobyliśmy Równicę samochodem.
Czerwony Szlak - główny szlak beskidzki
Szlak czerwony rozpoczyna swój bieg w Ustroniu przy stacji PKP (Beskid Śląski) a kończy w Wołosatym (Bieszczady). Przebiega przez Beskid: Śląski, Żywiecki, Sądecki, Niski oraz przez Bieszczady. Pasma: Policy i Gorców. Prowadzi przez wysokie partie tych gór nie omijając szczytów do których w szczególny sposób należy zaliczyć: Stożek, Baranią Górę, Babią Górę, Policę, Turbacz, Lubań, Przechybę, Radziejową, Jaworzynę, Kozie Żebro, Chryszczatą, Okrąglik, Smerek, Tarnicę i Halicz. Każdy z tych szczytów bądź pasm górskich ma swój własny niepowtarzalny klimat i budowę geologiczną. Na szlaku można spotkać dziką zwierzynę i ptactwo. Do najczęściej spotykanych należą niewątpliwie sarny i zające. Do ptaków: sójki, bociany oraz wiele pospolitych " stworzeń " i niezidentyfikowanych do końca przeze mnie ptaków. Pomijając walory przyrodnicze szlaku, nadmienić muszę, że prowadzi on przez wiele ciekawych miejscowości do których niewątpliwie zaliczamy: Ustroń, Rabkę, Krościenko nad Dunajcem, Rytro, Krynicę, Hańczową, Komańczę, Cisną, Ustrzyki Górne. Nie sposób dokładnie opisać wszystkich walorów powyżej wymienionych miejscowości ponieważ każdy ma swój własny osąd którego choć cząstkę pozostawiam czytelnikowi. Poniżej zamieszczam opis trasy, którą przeszedłem w okresach wakacyjnych i nie tylko.
Wiele fajnych zdjęć Równicy i okolic znalazłem
tutaj.