niedziela, 29 stycznia 2012

USA #12 Centrum Los Angeles


Aerial view of downtown Los Angeles.


Zapisałem się na egzamin dyplomowy z chirurgii na 8 lutego a oznacza to ni mniej ni więcej, że muszę się ostro wziąć do nauki. Szczególnie na jego drugą, ustną część. Tak więc jeśli chodzi o uaktualnianie bloga zapowiada się dłuższa przerwa. Może będą jakieś wyjątki, ale tylko w przypadkach szczególnych.

Spójrzcie na jedną z moich pierwszych postcrossingowych kartek. Dostałem ją 23 lutego 2011, ponad 11 miesięcy temu. Jej nadawca od 7 miesięcy nie uczestniczy już w tym międzynarodowym projekcie. Szkoda. Napisał mi bardzo fajną wiadomość na odwrocie. Przekonałem się o tym jak już udało mi się rozwikłać jego styl pisma.

Pamiętam ten dzień, w którym przyniosłem do pokoju 3 kartki z 3 różnych stron świata, aby je dokładnie obejrzeć. Moje pierwsze doświadczenia z Postcrossingiem. Parę dni wcześniej przyszła Japonia, ale tamtego dnia dotarły do mnie same dumnie prezentujące się pocztówki z wieżowcami: z Hong KonguAustralii i Los Angeles, każda innej wielkości. Wtedy ich ilość i zbliżona tematyka mnie nieco przytłoczyły - dzisiaj same kartki doceniłbym bardziej. Z drugiej strony fakt ich otrzymania smakował wtedy wyjątkowo i nie da się już tego powtórzyć.

Jak pokazuje pocztówka wszystko w USA jest duże, tak jak centrum Los Angeles. W USA wszystko jest wielkie: wielkie przestrzenie, wielkie pustynie, wielkie stepy, wielkie góry,wielkie drzewa, wielkie odległości, wielkie samochody, wielkie wiezowce, autostrady, stadiony, a Amerykanie mają wielkie ego!
Przypomina się od razu kilka dialogów z filmu "Kochaj albo rzuć". W filmie tym przewodnik oprowadzający głównych bohaterów po Chicago twierdził, że w USA jest największy na świecie pomnik Chopina, więc z pewnością lepszy niż ten w Warszawie. I wszystko inne też największe - rzecz jasna. A Pawlak po poznaniu Stanów stwierdził:  "Jaki czort kazał Kolumbowi odkrywać tę Amerykę." Choć chodziło mu w tym kontekście bardziej o luźne obyczaje i brak pewnych tradycyjnych wartości...


Wracając do wielkości. Oj dużo, dużo tej chirurgii jest...

Co prawda dużo lepszy jest drugi tom tej książki,
 ale niech będzie i pierwszy
Pozdrawiam z mroźnej Łodzi. Do następnego wpisu.

1 comments:

  1. ładiuchna, chociaż trochę taka pochmurno-smutnawa, ta aura daje taki klimat, hm.

    OdpowiedzUsuń