piątek, 29 lipca 2011

Holandia #4 Wolność czy jej brak?



Niedawno w telewizji mówili o tym, że w Holandii pracuje ponad 170 tysięcy Polaków, a w kraju Oranje płaca minimalna wynosi 5 tysięcy złotych.  Przypomniała mi się przy tej okazji ta rewelacyjna kartka od Sebastiana z Loterii zagranicznej. Wygrałem ją opisując na polskim forum postcrossingu moje skojarzenia z Holandią. Jest ona bowiem krajem budzącym kontrowersje. Hmmm... To zbyt mało powiedziane.

Najbardziej niezwykłym zjawiskiem społecznym w Holandii nie są wcale sklepy z marihuaną, ani dzielnice czerwonych latarni. Trzeba zwrócić uwagę przede wszystkim na całkowite zalegalizowanie eutanazji - proceder unikatowy na skalę światową, szczególnie, że wiąże się z olbrzymi przyzwoleniem społecznym.
W Nederlandach eutanazja jest dozwolona a ultraliberalne i otwarte społeczeństwo ludzi młodych i w średnim wieku zdaje się podtrzymywać mit celowości takiego prawodawstwa. Po co bowiem opiekować się starszymi ludźmi - jeśli sami nie poczują 'momentu zejścia ze sceny' to rodzina 'ciapnie' ich w porozumieniu z lekarzem w przypadku choćby zwykłego zasłabnięcia.

81% holenderskich lekarzy co najmniej raz dokonało eutanazji. Ponad 10% wszystkich zgonów w Holandii to eutanazje bez zgody i wiedzy pacjenta. 41% lekarzy w Holandii dokonało eutanazji bez zgody i woli pacjenta. 77% wszystkich Holendrów popiera eutanazję bez zgody i wiedzy pacjenta.
Jakoś dziwnym trafem w grupie ludzi powyżej 65 roku odsetek jest znacznie mniejszy, a dla wielu osób jest to właśnie czas zmiany poglądów.

'Eutanazja to działanie jednej osoby na rzecz drugiej, która kończy jej życie na jej życzenie' - tak wg holenderskiego związku na rzecz eutanazji brzmi definicja tego procederu. Z jakich powodów eutanazja jest praktykowana?
1. Ból pacjenta według WHO w 95 % można go całkowicie uśmierzyć
2. Cierpienie.Co zabijamy; pacjenta, czy cierpienie?
3. Proste rozwiązanie. Wielu starszych ludzi czuje, że mają obowiązek umrzeć zgodnie z polityką państwa wobec chorób wieku starości i cierpienia. Obawiają się swoich własnych rodzin.
4. Propaganda życia bez bólu. Nazywania humanitarnym przerywania ludzkiego istnienia. Są fanatycy, którzy uważają, że powołaniem lekarza jest umożliwić choremu łagodne przejście na tamten świat.
5. Źle rozumiana wolność samodecydowania. Prawo do eutanazji staje się obowiązkiem do eutanazji

Nie rozumiem jak ktokolwiek świadomy może być zwolennikiem zalegalizowania eutanazji w Polsce. Proceder ten prowadzi w linii prostej do dehumanizacji społeczeństwa i eliminowania z niego osobników słabych, ale też biednych, podupadłych w danym momencie na zdrowiu, mimo dużej szansy na pełny powrót do pełni formy. A nie oszukujmy się - to nie Holandia była miejscem Afery Łowców skór.Rozpisałem się na temat eutanazji a miało być o Holandii generalnie. Kraj rowerów, wiatraków, tulipanów,
niesamowitych muzeów, rozrywki, klubów piłkarskich. Państwo w którym panuje daleko posunięty liberalizm, skutkujący otwartością wszystkich sfer życia. W dużym holenderskim mieście zasłonienie żaluzji w oknie może wiązać się z telefonem na  policję wykonanym przez uczynnych sąsiadów, ze zgłoszeniem prawdopodobnego istnienia plantacji ciężkich narkotyków w mieszkaniu.
Zdrowe, tradycyjne poglądy spotykają się co najmniej ze zdziwieniem. Zyskując pseudowolność mieszkańcy Holandii zatracają wiele z wolności, którą znamy choćby z Polski. Prawo do wielu kontrowersyjnych rzeczy, zachowań łączące się z przyzwoleniem społecznym często staje się obowiązkiem.

Chętnie odwiedzę kiedyś Holandię, nigdy tam nie zamieszkam.
A te malownicze wiatraki jakoś skłoniły mnie do krótkiej refleksji na temat tak bezczelnie wykorzystywany przez polityków i jednocześnie tak z Holandią związany.

środa, 27 lipca 2011

Ukraina #1 Czerwone korale



Czerwone korale, czerwone niczym wino 
Korale z polnej jarzębiny 
I łzy dziewczyny i wielkie łzy 

Z miasta płaszcz i korale me 
On pochwalił i rzekł 
Że zemną zatańczyć chce 
Jego dżins i mej bluzki biel 
Zwarły się w tangu wnet 
We włosy miał wtarty żel 

Potem mnie na wycieczkę wziął 
I na wycieczce tej 
Mą bieluśką bluzkę zmiął 
Wszyscy mi zazdrościli tam 
Gdy wróciłam i gdy 
W pomiętej bluzeczce szłam 

Czerwone korale, czerwone niczym wino 
Korale z polnej jarzębiny 
I łzy dziewczyny i wielkie łzy 

Wczoraj też na tych tańcach był 
A we włosach mu żel 
Jak srebrzysty księżyc lśnił 
Tyle że z Kryśką cały czas 
Tańczył a w stronę mą 
Nie spojrzał ni jeden raz 

Z innym zatańczę gdy 
Z tą Kryśką będziesz ty 
A potem czemu nie 
Niech innym bluzkę mnie



wtorek, 26 lipca 2011

Polska #11 Bieszczadzka Chatka Puchatka



Wakacje w pełni więc pora na jedną z moich bieszczadzkich kartek. Dostałem ją od Agnieszki (Pancake) w ramach tagu na polskim oficjalnym forum postcrossingu. Kartka podoba mi się, szczególnie dlatego, że sam w Bieszczadach nigdy nie byłem.  A wszyscy mają z tego miejsca bardzo pozytywne wrażenia

'Chatka Puchatka', zwana też 'Tawerną' to bardzo znane, najwyżej położone w Beskidach schronisko. Oferuje 20 miejsc noclegowych przez cały rok. Obiekt ten powstał w latach pięćdziesiątych jako punkt obserwacyjny Obrony powietrznej Polski. Szybko miejsce to przeszło w ręce Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego, a od 1967 roku zaczęło działać jako całoroczne schronisko z obsługą.

Wcześniej z Chatką Puchatka nie działo się dobrze. Brak dróg asfaltowych i ciężkie warunki sprawiły, że schronisko nie mogło przez 2 lata znaleźć kierownika i stało opuszczone. Spowodowało to totalną dewastację tego miejsca. Turyści, którzy znaleźli schronienie w opustoszałej Chatce wielokrotnie wykorzystywali drewno z sufitu, podłóg i mebli jako opał lub w celu sporządzenia strawy. mało kto przecież w naszym kraju zadałby sobie trud schodzenia po drewno do lasu i wnoszenia go na górę, do schroniska. Przecież wszystko było na miejscu... Budynek na szczęście nie został rozebrany doszczętnie. Z pomocą przyszli harcerze, którzy zaczęli dbać o ład i porządek tego miejsca. Później funkcję tą przejęli studenci-ochotnicy. Dzięki wspólnym staraniom schronisku zaczęło sprawnie funkcjonować i ostatecznie oddano je w dzierżawę i wprowadzono obsługę turystycznych wypraw wędrownych.




piątek, 22 lipca 2011

To be a surgeron


To najdziwniejsza kartka w mojej kolekcji. Dostałem ją z Holandii, w ramach prywatnej wymiany, ale nie spodziewałem się, że tak będzie wyglądać. Cóż, braku oryginalności nie da jej się zarzucić. Powiedzmy, że przedstawiono na niej chirurga, wypuszczającego pęcherzyk powietrza ze strzykawki z lidnokainą, którą zaraz ostrzyknie wybrane miejsca w celu znieczulenia pacjenta miejscowo do jakiegoś mniejszego zabiegu.

Pocztówka ta jest całkiem niezła okazją do napisania co nieco o pierwszej części moich wakacyjnych raktyk. W ciągu dwóch tygodni na Oddziale Chirurgii Ogólnej w Kutnowskim Szpitalu Samorządowym miałem okazję asystować przy:
- splenektomii u pacjenta po 10 dobach od wypadku i pęknięcia narządu
- strumektomii (wycięcie subtotalne lewego płata)
- cholecystektomii laparoskopowej
- cholecystektomii otwartej z kontrolą dróg żółciowych oraz apendectomią
- decolestomii
- relaparotomii i cecostomii u pacjenta z nieresekcyjnym guzem naciekającym zaotrzewnowo z kałowym zapaleniem otrzewnej
- operacji metodą Lichtensteina przepukliny skośnej lewej
- na koniec najbardziej krwawo - olbrzymi tłuszczak głowy (kształtem przypominał poduszeczkę od gorsetu albo implant piersi)

A byłem na sali operacyjnej przy:
- operacyjnym leczeniu niedrożności z wyłonieniem sztucznego odbytu
- amputacji palca IV stopy
- cholecystektomii laparoskopowej X3
- wycięciu tłuszczaka szyi na karku
- operacji przepukliny pępkowej
- wycięciu guza podudzia
- usunięciu guza policzka
- usunięciu guza twarzy okolicy żuchwowej

Myślę, że całkiem nieźle, jak na wakacje i tylko dwa tygodnie. Chciałbym też podziękować wszystkim chirurgom kutnowskiego szpitala, których naprawdę podziwiam. Przede mną jeszcze praktyki na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym i wyjazdy pogotowia.



wtorek, 19 lipca 2011

Watykan #1 Wierni na Placu Świętego Piotra



Citta del Vaticano to jedyne na świecie Państwo Kościelne. Nawet ONZ prowadząc spis państw świata i wyróżniając przy tym quasi-państwa, specjalne obszary administracyjne i terytoria zależne podaje zawsze Watykan obok 193 oficjalnych państw. Mimo tego, iż Stolica Apostolska nie jest członkiem ONZ tak jak pozostałe, lecz ma tylko status obserwatora.

Watykan zajmuje ledwie 44 hektary i ma około 900 mieszkańców. Ponad 10% z nich to gwardziści szwajcarscy. Jan Paweł II powiedział nawet kiedyś, że Watykan pod tym względem jest najbardziej zmilitaryzowanym państwem świata. A sama Gwardia Szwajcarska jest najmniejszą i najstarszą armią globu. Jej żołnierzami mogą być tylko urodzeni w Szwajcarii katoliccy kawalerowie, którzy odbyli służbę wojskową i cechują się nieskalaną opinią.

1. Każdy biskup diecezjalny jest zobowiązany złożyć raz na 5 lat wizytę papieżowi!
2. Nazwa państwa pochodzi od Wzgórza Watykan, na którym jest położone.
3. Gazeta Watykańska L'Osservatore Romano wydawana w formie dziennika ukazuje się po południu, z datą dnia następnego- co często prowadzi do nieporozumień.
4. Konklawe odbywają się w Kaplicy Sykstyńskiej, ze słynnymi freskami Michała Anioła.

A 'biały dym' na kartce to niestety tylko artefakt pocztówkowy.




czwartek, 14 lipca 2011

Niemcy #2 Tabliczka z Muru Berlińskiego


 Cieszy mnie, że dostałem tę kartkę, ponieważ była ona dla mnie kolejnym pretekstem do zagłębienia się nieco w historię najnowszą. Tą część naszej spuścizny wiekowej, która jest tak zaniedbywana w większości szkół, poświęcających chyba zbyt dużo czasu kulturze antycznej. A bez znajomości historii, szczególnie tej najnowszej nie można w pełni zrozumieć rzeczywistości. Tyle tytułem wstępu.

Mur Berliński oraz okoliczności jego wybudowania i zburzenia są ciekawe. Powstał on w celu ograniczenia migracji ludności cywilnej, a szczególnie wybitnych fachowców z NRD do RFN poprzez Berlin Zachodni. Z tego powodu za zgodą ZSRR władze wschodnich Niemiec zadecydowały o budowie wysokich umocnień skutecznie odgradzających od Berlinu Zachodniego. Tajny plan tego przedsięwzięcia nosił nazwę Chiński Mur a projekt wdrożył do życia Erich Honecker. W roku 1961 powstały najpierw zasieki, a potem solidny, betonowy mur. Mieszkańcy NRD nie mieli do niego dostępu, natomiast dla Niemców z RFN  najpierw zasieki, a potem solidny, betonowy mur. Mieszkańcy NRD nie mieli do niego dostępu, natomiast dla Niemców z RFN był miejscem na graffiti, usłanym licznymi wiezyczkami widokowymi na NRD.
Berliner Maure przetrwał 28 lat - zburzono go w 1989 roku.

Szukając informacji na temat tej kartki przypomniał mi się równiez film dokumentalny Bartka Konopki i Piotra Rosołowskiego pt. 'Królik po berlińsku'. Nominowana do Oscara historia z dozą humoru przedstawiająca niezwykłe zjawisko przyrodniczo-społeczne . Po drugiej wojnie światowej bowiem Berlin był zniszczony. Świeżo zakładane grządki na Placu Poczdamskim w centrum miasta przyciągaly więc tysiące dzikich królików, szukających łatwego pożywienia.
Wybudowanie Berliner Mauer zmieniło sytuację. Króliki zostały odgrodzone od świata w pasie ziemi pomiędzy dwoma rzędami murów. Kicające jako mądre zwierzęta z czasem wytłumaczyły sobie, że mur i strażników postawiono tutaj, aby ochronić je przed naturalnymi wrogami. W miejscu z soczystą trawą, wieloma podziemnymi kryjówkami z wejściami ukrytymi pod osłonami z zapór przeciwczołgowych. Warunki jak w dobrze prowadzonym ZOO. Króliki zaczęły rozmnażać się w takim tempie, że w ciągu kilku lat zasiedliły cały ponad 100-kilometrowy pas łąki pomiedzy murami. Kicające w ramach ekspansji zaczęły uciekać do Berlinu Zachodniego. Władze NRD zaczęły je więc tępić jako zrajców ojczyzny - pas ziemi miedzy oboma murami stał się piekłem.  Zatruto trawę, pilnowano nor blisko muru, strzelano do królików. Wybawieniem dla kicających okazało się zburzeni Muru.  Odzyskały wolność, której nigdy wcześniej nie znały - przetrwały bowiem tylko pokolenia urodzone w obrębie tego najbardziej znanego berlinskiego pasa ziemi.

Jest to przykład na to jak człowiek potrafi zaburzyć naturalny bieg przyrody i jakie niesie to z sobą skutki.



środa, 13 lipca 2011

Polska #10 'Rue Piotrkowska'



Łódź. Ulica Piotrkowska - widok w kierunku nowego Rynku (obecnie Plac Wolności)

Kartka numer dziesięć z Polski na moim blogu jest prawdziwym strzałem w dziesiątkę. Dostałem ją od mojej ulubionej Kasi. Jest to pierwsza kartka przedstawiająca Łódź, jaką otrzymałem ostemplowaną i przyniesioną przez listonosza. Mimo, że w temacie łódzkich pocztówek jestem całkiem obeznany, tej nigdy nie widziałem. 'Rue Piotrkowska' była bowiem dodatkiem do Dziennika Łódzkiego z 2008 roku, wydanym przy pomocy finansowej Miasta Łodzi. Gazeta wypuściła serię przedstawiająca cztery klultury Łodzi: Polaków, Żydów, Niemców i Rosjan. Ta kartka dotyczyła oczywiście wyznawców judaizmu. Jest bardzo ciekawa, reprint zdjęcia wręcz niezapomniany. Ale to przede wszystkim kartka tramwajami! I to jakimi! Widoczny po prawej stronie kartki model to wagon silnikowy typu VNB-125  - taki sam jak na pierwszej pocztówce z serii  łódzkie tramwaje opisywanych w innej części mojego bloga, poświęconej wyłącznie Łodzi.  Po prostu rewelacja. Bardzo cieszy mnie, że można znaleźć również takie kartki przedstawiające to bardzo ciekawe i niezwykłe miasto.

"Ach, te tramwaje
Świat w cieniu zostaje
Szumią, psują zdrowie
Jeżdżą, mącą w głowie
Nie dają cienia
ale jakie pozostawiają wspomnienia!"



Polska #9 Głowno



Kartka od moje ulubionej Kasi z jej miasta rodzinnego. Głowno jest miejscem ciekawym. Wystarczy spojrzeć na widok miasta z lotu ptaka. Dzięki dużej ilości lasów i obecności Zalewu Mrożyczka panuje tutaj niezwykły mikroklimat. Średnia temperatura wynosi 10°C w lecie i -2,5°C w zimie.  Miasto położone jest nad trzema rzekami: Mrogą, Mrożycą i Brzuśnią, a otaczają je bory sosnowe i sosnowo-dębowe.
Do Głowna można dojechać autobusem z Łodzi, Zgierza i Łowicza. Miejski Zakład Komunalny w tym mieście jest najmniejszym przewoźnikiem autobusowym w Polsce! Centralny przystanek znajduje się na Placu Wolności. którego głównym punktem nie jest pomnik Kościuszki lecz Drzewo Wolności, czyli dąb posadzony w 1928 roku, w dziesiątą rocznicę odzyskania niepodległości.

Z Głownem wiąże się również legenda. Kiedyś drogą przez bagna próbowała przejechać lokalna dziedziczka ze swoim skarbem. Wóz jednak ugrzązł w błotach Mrogi i poszedł na dno. Dzisiaj na tych terenach znajduje się Zalew Mrożyczki, a pływając łódką po jego wodach można rozmyślać o tych wszystkich kosztownościach ukrytych w głębinach.

Głowno jest fajne. Nie mam jednak wątpliwości, że największa atrakcją miasta jest sama Kasia. Pozdrowienia dla nadawczyni.



wtorek, 12 lipca 2011

Łódź - Plac Wolności #2 Muzeum Archeologiczno-Etnograficzne



O tym miejscu napiszę innym razem obszerniej. Dziś zapraszam na stronę internetową, z której naprawdę sporo można się dowiedzieć. klik. Jest to jedna z najwyżej cenionych jednostek muzealnych w całej Łodzi.





Jak widać w łódzkim Muzeum Archeologiczno-Etnograficznym czasem można spotkać naprawdę ładne Japonki, bardzo chętnie przybliżające zwiedzającym kulturę swego kraju.




30 rocznica podpisania Porozumienia Łódzkiego i rejestracji NZS (2011)


17 lutego 1981 podpisane zostało porozumienie miedzy strajkującymi studentami a władza komunistyczną. W tymże roku zarejestrowano NZS i stało się ono pierwszą niezależną od państwa i legalnie działającą organizacją.

poniedziałek, 11 lipca 2011

100-lecie Widzewa Łódź (2010)


Za Pocztą Polską:

Widzew jest jednym z najbardziej zasłużonych polskich klubów piłkarskich, który wychował takie gwiazdy jak: Zbigniew Boniek, Tomasz Łapiński, Marek Koniarek, Andrzej Woźniak, Wiesław Wraga i wielu innych. To oni w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych reprezentowali Polskę na arenie międzynarodowej. Obecnie Zespół jest czterokrotnym zwycięzcą najwyższej klasy rozgrywkowej oraz zdobywcą Pucharu Polski, półfinalistą Pucharu Klubowych Mistrzów Europy (obecnie Liga Mistrzów UEFA), uczestnikiem fazy grupowej Ligi Mistrzów UEFA.

Artysta plastyk Janusz Wysocki na znaczku przedstawił zawodników grających w piłkę nożną. Całość utrzymana jest w widzewskiej, czerwono-białej kolorystyce.

Znaczek wydrukowano techniką rotograwiurową, na papierze fluorescencyjnym, w formacie 39,5 x 31,25 mm, w nakładzie 500.000 sztuk. Od 5 listopada br. – dnia wejścia do obiegu, towarzyszyć mu będą koperta i datownik Pierwszego Dnia Obiegu FDC Stosowany w Urzędzie Pocztowym Łódź 1.

Łódź - Plac Wolności #1



Witam w drugiej części mojego bloga, pisanej w odwrotnej kolejności, z postami z coraz "młodszymi" datami. Wprowadziłem ten zabieg ponieważ nie chcę burzyć przejrzystości bloga, a chciałbym również przybliżyć wszystkim czytającym nie tylko piękno łódzkich pocztówek ale przede wszystkim samej Łodzi.

Plac Wolności to centralny plac Łodzi. Został wytyczony w pierwszej połowie XiX wieku na skrzyżowaniu ówczesnego traktu Piotrkowskiego i ulicy Średniej.  Dziś jest to skrzyżowanie ulicy Pomorskiej z początkiem  ulicy Piotrkowskiej. Jest to plac o układzie ośmioboku. Otaczają go najważniejsze budowle dawnej Łodzi: klasycystyczny ratusz - obecnie Archiwum Państwowe (nr 1), rzymskokatolicki kościół p.w. Zesłania Ducha Świętego wzniesiony w miejscu luterańskiej świątyni Świętej Trójcy z 1829 r., gmach pierwszej w mieście szkoły realnej - dziś Muzeum Archeologiczne i Etnograficzne (nr 14), dom Bogumiła Zimmermanna w którym znajduje się najstarsza łódzka apteka przeniesiona w 1840 r. z nieistniejącego domu Antoniego Bittdorfa (nr 7) oraz Muzeum Farmacji, „Kamienica pod Lwem” (nr 9), usytuowana w miejscu najstarszego domu zajezdnego prowadzonego przez Jana Adamowskiego. Pod płytą placu znajduje się unikalne Muzeum Kanału założone w dawnym rezerwuarze wody zwanym „Dętką” o ponad 142 m. długości. W 1902 r. rynek utracił charakter targowy, stając się głównym reprezentacyjnym placem miasta.

EDIT: 2 czerwca 2012
Jak widać na blogu moje pierwotne założenie dotyczące pocztówek z Łodzi się zmieniło. Uznałem, że zasługują na prezentowane 'na bieżąco' i w niczym to nie przeszkadza anie nie zaburza harmonii bloga. A wprost przeciwnie. Od czasu zwycięstwa w Konkursie na Najlepszego Bloga Pocztówkowego staram się bardzo doskonalić część poświęconą Łodzi: klik.

środa, 6 lipca 2011

Japonia #12 Kaminarimon (Gotochi Card)



Chciałbym widzieć swoją minę, w momencie gdy wyciągałem ze skrzynki moją pierwszą Gotoichi Card. Radości nie było końca ponieważ kartka jest fenomenalna, a dostałem ją od Mari, mojej przyjaciółki z Japonii, Pocztówka jest duża (bryła świątyni bez dachu odpowiada mniej więcej naszym standardowym 10 na 15 cm), solidnie wykonana, dosyć gruba, świetna kolorystycznie, oporna na zagięcia i zabrudzenie. Na odwrocie jest  mnóstwo miejsca do zapisania, a mi trafił się też ciekawy podłużny stempel z Takanawy, obejmujący prawie całą szerokość kartki. Warto też dodać, że to chyba jeden z najatrakcyjniejszych wzorów spośród wszystkich Gotoichi Card. W końcu kartka pochodzi z z prefektury obejmującej stolicę kraju. Zajęła więc zaszczytne miejsce w mojej kolekcji, choć jeszcze zastanawiam się jak ją przechowywać.

Mam cichą nadzieję na kilka kolejnych japońskich cudeniek pocztówkowych z innych prefektur i muszę znaleźć dla nich godne miejsce. Z tego co zrozumiałem jedną z 3 kartek z danej prefektury można wysłać tylko z terenu właśnie tej japońskiej jednostki administracyjnej, którą przedstawia. Pomysł ciekawy, nadaje to wszystkim Gotoichi Cards kolejną porcję niezwykłości. Niemniej utrudnia ich zebranie. A wzorów jest 141. Co roku przybywa kolejne 47. Zobaczymy jak dalej z tym pójdzie.

Na kartce widoczna jest podobizna Kaminarimon. Jest to jedna z dwóch wielkich bram wejściowych prowadzących do Sensoji Temple. Brama ma 11,7 metrów wysokości oraz 11,4 szerokości. Kaminarimon po raz pierwszy powstała w roku 942 a w obecnym wymiarze możemy ją oglądać od 1960. W centrum Kaminarimon znajduje się gigantyczny, 4-metrowy, czerwony chōchin, czyli nieco upraszczając gigantyczny, tradycyjny lampion.

Więcej o świątyni i szintoizmie tutaj.

Na odwrocie znaczki z pingwinem, płatkami śniegu oraz Hello Kitty... Mari pisze, że u nich koniec pory deszczowej i wreszcie zaczyna się lato. Coś w podobie do Polski, miejmy nadzieję. Dosyć już tych deszczów. Aczkolwiek jeśli takie kartki miałyby przychodzić tylko w czasie ulewy, takiej jak w poniedziałek, gdy pofatygował się do mnie listonosz - niech pada!



wtorek, 5 lipca 2011

Łódzkie tramwaje - Wagon silnikowy typu VNB-125


Herbrand VNB 125

Wagony typu Herbrand VNB 125 wyprodukowano przez firmę P. Herbrand i Co., KOLN - EHRENFELD jako pierwsze w dniu 23.12.1898 wyruszyły na ulice miasta. 50 takich wagonów przez ponad 10 pierwszych lat istnienia komunikacji tramwajowej utrzymywało samodzielnie ruch pasażerski. Po I wojnie światowej wagony zostały nieco zmodernizowane. W latach 30. zaczęto wycofywać je z ruchu. Znaczną część przebudowano na doczepki, które przeżyły jeszcze II wojnę światową. Cała seria stacjonowała w zajezdni przy ul. Tramwajowej i wykorzystywana była do obsługi ruchu miejskiego.

Na ilustracji wygląd zewnętrzny wagonu z końca XIX wieku.


W zestawieniu z jednym z obecnie jeżdżących po łódzkich ulicach modelem:

Wagon Konstal 805 NaM (zmodernizowany)
Oraz najnowszym nabytkiem łódzkiego taboru:

PESA 122 N



Łódzkie tramwaje - Wagon silnikowy typu GE 58



HERBRAND GE 58

Wagony tego typu trafiły do Łodzi w latach 1909-1911. 21 wagonów wyprodukowanych przez Firmę AEG Berlin obsługiwało linie miejskie. Ostatnie egzemplarze wycofano z ruchu w 1958 roku. Część wagonów przebudowano na doczepne, eksploatowane do roku 1961. Jeden egzemplarz został zachowany i w 1968 roku odbudowano jako historyczny.

Na ilustracji wyglad wagonu z okresu I wojny światowej.



Łódzkie tramwaje - Wagon silnikowy typu U-104


HERBRAND U-104

Wagony typu Herbrand U-104 trafiły do Łodzi w 1909 roku w liczbie 17 sztuk i przydzielono je zajezdni w Chocianowicach, gdzie przez pół wieku obsługiwały linie podmiejskie. do Pabianic i Tuszyna. Ostatnie egzemplarze tej serii wycofano w grudniu 1960 roku. Trzy wagony przebudowano na doczepne, gdzie przez krótki czas pracowały w Chocianowicach i Helenówku.

Na rysunku wygląd zewnętrzny wagonu z okresu II wojny światowej.



Łódzkie tramwaje - Wagon silnikowy typu Sm I


Simmering I

W roku 1927 sprowadzono do Łodzi trzy wagony typu Sm I z fabryki WIEN-SIMMERING w Austrii. Eksploatowane były na liniach miejskich. W latach 1952 i 1953 wszystkie przekazano do Legnicy.

Na ilustracji wygląd wagonu z konca lat 20.


Łódzkie tramwaje - Wagon silnikowy typu Sn



Sanok

Wagony silnikowe typu Sn wyprodukowane zostały przez firmę Zieleniewski w Sanoku i trafiły do łodzi w 1928 roku w liczbie 17 sztuk. Cała seria stacjonowała w zajezdniach przy ul. Tramwajowej i Dąbrowskiego. Wagony eksploatowane były na liniach miejskich, a w okresie II wojny światowej, również na podmiejskich. W latach 1954-1955 wszystkie zostały przekazane do innych miast: Jeleniej Góry, Bielska Białej, Legnicy i Bydgoszczy.

Na ilustracji wygląd zewnętrzny wagonu z początku lat 40.


Łódzkie tramwaje - Wagon silnikowy typu LP II


 LILPOP II

Wagony wyprodukowane przez fabrykę Lilpop Rau i Loevenstein w Warszawie w 1929 roku. 56 wagonów stacjonowało w zajezdniach przy ul. Tramwajowej i Dąbrowskiego. Obsługiwały linie miejskie, a w okresie II wojny światowej również podmiejskie. W latach 1968-1971 26 wagonów przebudowano na doczepne, eksploatowane do 1974 roku. Ostatnie wagony silnikowe wycofano z ruchu w 1973 roku. Jeden egzemplarz zachowano i w 1988 roku odbudowano na rys historyczny.

Na ilustracji wygląd wagonu z okresu II wojny światowej.


Łódzkie tramwaje - Wagon silnikowy typu LRL


Wagony typu LRL wyprodukowano w 1929 roku przez fabrykę Lilpop, Rav i Loewenstein w Warszawie, były ostatnimi czteroosiowymi wagonami produkcji przedwojennej. 10 takich wagonów otrzymała zajezdnia Helenówek do obsługi linii podmiejskich do Zgierza i Ozorkowa. Ostatnie dwa wagony wycofano z ruchu w 1971 roku.

Na ilustracji wygląd zewnętrzny wagonu z końca lat 60.


Łódzkie tramwaje - Wagon silnikowy typu LP III



Lilpop III

W roku 1939 Łódź otrzymuje z Warszawskiej Fabryki Lilpop Rau i Loevenstein 18 wagonów silnikowych i 5 doczepnych, które w 1948 roku zostają przebudowane na silnikowe. Wagony obsługiwały linie miejskie i stacjonowały w zajezdniach przy ul.Tramwajowej i Dąbrowskiego. Ostatnie wycofano z ruchu w 1973 roku.
Jeden egzemplarz zachowano i w 1980 roku odbudowano na historyczny.

Na ilustracji wygląd wagonu z początku lat 70.


Łódzkie tramwaje - Wagon silnikowy 'Mainz'


"Mainz"
Wagony wyprodukowane w 1905 roku zostały sprowadzone do Łodzi z Niemiec w roku 1941, z przeznaczeniem do obsługi linii podmiejskich. Trzy egzemplarze tej serii kursowały przez kilka lat w ruchu pasażerskim, głównie jednak wykorzystywane były do celów gospodarczych. W 1954 roku wszystkie przebudowano na wagony doczepne i eksploatowano do 1959 roku.

Na ilustracji wygląd wagonu z roku 1941.


Łódzkie tramwaje - Wagon silnikowy typu 2N1


 2N1
W roku 1950 Stocznia Gdańska wyprodukowała dla Łodzi 30 wagonów, które wzorowane były na konstrukcji niemieckiej KSW z lat 40. W 1951 trafiła do Łodzi partia 15 wagonów w wersji z opuszczanymi oknami. Ostatni wagon dotarł do Łodzi z Bielska-Białej w 1970 roku. Początkowo wagony stacjonowały w zajezdni przy ul.Tramwajowej, a w latach późniejszych również w zajezdni przy ul. Dąbrowskiego. Niemal przez całą swoją żywotność wykorzystywane były do ruchu miejskiego. Pod koniec lat 60. kilkanaście wagonów przebudowano na jednokierunkowe wzorem typu 5N. Wagony dwukierunkowe do roku 1975 wycofano bądź przebudowano na techniczne. Ostatnie zmodernizowane wagony tej serii pracowały w zajezdni Chocianowice jeszcze w 1989 roku.

Na ilustracji wygląd wagonu z roku 1950.


Łódzkie tramwaje - Wagon silnikowy typu 5N


Wagony tej serii przez wiele lat były podstawowym typem taboru w komunikacji łódzkiej. Eksploatowane zarówno na liniach miejskich jak i podmiejskich, stacjonowały w różnym okresie czasu we wszystkich zajezdniach. W katach 1957-1962 Chorzowska Wytwórnia Konstrukcji Stalowych 'Konstal' wyprodukowała dla Łodzi 181 wagonów. Do roku 1971 trafiło ich jeszcze 29 głównie z miast gdzie likwidowano komunikację tramwajową: z Olsztyna, Legnicy, Jeleniej Góry, Bielska Białej. Od połowy lat 60. stopniowo modernizowano na wagony jednokierunkowe. Wagony 5N ostatecznie wycofano z ruchu w 1991 roku. Jeden wagon silnikowy wraz z doczepką odbudowano w 1990 jako historyczny w wersji dwukierunkowej.

Na ilustracji wygląd wagonu z końca lat 50.



Łódzkie tramwaje - Wagon silnikowy typu 5N Nr 106



W roku 1964 Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne w Łodzi zmodernizowało według własnego projektu pierwszy wagon typu 5N. Wagon na ówczesne czasy prezentował się bardzo nowocześnie i jako pierwszy posiadał mechaniczne zamykanie drzwi. W połowie lat 70 wycofano go z ruchu.

Na ilustracji wygląd wagonu z końca lat 60.


Łódzkie tramwaje - Wagon przegubowy typu 802N



Wagony tej serii to pierwsze przegubowce na łódzkich ulicach.Chorzowska wytwórnia Konstrukcji Stalowych "Konstal" wyprodukowała w 1970 roku 5 takich wagonów z których dwa jeszcze w tym samym roku przekazano z Łodzi do Bydgoszczy. Od roku 1974 jeden egzemplarz pełnił funkcję wagonu szkoleniowego.
Całą serię w Łodzi wycofano z ruchu do końca 1982 roku.

Na ilustracji wygląd wagonu z początku lat 70.

Łódzkie tramwaje - Wagon przegubowy typu 102NaW


102NaW

W latach 1972 i 1973 Łódź otrzymała 20 nowych wagonów tego typu wyprodukowanych w Chorzowskiej Wytwórni Konstrukcji Stalowych 'Konstal". Cała seria w odróżnieniu od późniejszego typu 803N przystosowana była do jazdy ukrotnionej. Tabor przydzielono do zajezdni Chocianowice, gdzie przez blisko 20 lat pracował na liniach miejskich,a nieco później również na podmiejskich do Pabianic i Rzgowa. Na początku lat 90. wagony zaczęto stopniowo wycofywać z ruchu. Ostatnie 2 egzemplarze tej serii eksploatowane są od 1993 roku przez Międzygminną Komunikację Tramwajową na liniach podmiejskich do Pabianic, Zgierza, Ozorkowa i stacjonują w zajezdni Helenówek.

Na ilustracji wygląd wagonu z połowy lat 70


Łódzkie tramwaje - Wagon silnikowy typu 805N


Wagony typu 805N wyprodukowane zostały przez Chorzowską Wytwórnię Konstrukcji Stalowych 'Konstal' w liczbie 26 sztuk. Pierwsze dwa wagony (typ 105NW) trafiły do Łodzi w 1977 roku, pozostałe (typ 805NW) w 1978 roku. Wszystkie stacjonowały w zajezdni przy ul. Tramwajowej, gdzie obsługiwały wyłącznie linie miejskie. Od połowy lat 80. wagony stopniowo przebudowano na typ 805Na i 805Ns.
Od roku 1986 cały tabór mieści się w zajezdni przy ul. Telefonicznej i służy do dnia dzisiejszego.

Na ilustracji wygląd zewnętrzny wagonu z końca lat 70.


poniedziałek, 4 lipca 2011

Australia #1 Kraj sprzeczności



Pora aby na blogu pojawiła się kartka z Australii, jako piątego kontynentu po obu Amerykach, Europie i Azji. Przywędrowała ona ze stolicy stanu Quinsland, czyli Brisbane. Jest to jedno z większych miast australijskich. Zostało założone w roku 1824 jako kolonia karna.

Australia to najmniejszy z kontynentów. Nie można jednak zapomnieć, że powierzchnią odpowiada w przybliżeniu Stanom Zjednoczonym. Jest to miejsce pełne sprzeczności. Bardziej przypomina inną planetę niż kontynent. Podróż bezdrożami kraju Aborygenów sprawia wrażenie rejsu po suchym oceanie, Kiedyś były tutaj łańcuchy górskie dorównujące Mount Everestowi. Z biegiem tysiącleci uległy wypiętrzeniu i starciu. Dziś jest to najrówniejszy z kontynentów, zawiera pozostałości morza śródlądowego a na południowym wybrzeżu ciągnie się najdłuższy na świecie ciąg klifów przybrzeżnych - pozostałości dawnego przejścia na teren Antarktydy.
W samym środku kontynentu z pustynnej równiny wystaje monumentalna skała Ayers Rock, zwana przez Aborygenów Uluru - miejsce spotkań. Ten najwyższy na świecie monolit wyrasta 348 metrów ponad powierzchnię i prawie 10 km obwodu. Zbudowany jest z czerwonego piaskowca, powstałego na dnie morza przed ponad 650 mln lat. W wyniku ruchów skorupy ziemskiej skała została wyniesiona nad powierzchnię morza i przechylona - stąd charakterystyczny pionowy układ warstw. Od ponad 10 tysięcy lat jest miejscem kultu, świętą górą Aborygenów.

Również niezwykła jest fauna Australii. Większość żyjących tam zwierząt jest unikalna. Kangury, misie koala, kolczatki, dziobaki, dzikie psy dingo, mrówki miodowe -wszystkie zadziwiają miłośników przyrody.

Pewnie niektórzy z czytających zastanawiają się jak ten tekst ma się do wyżej zamieszczonej kartki. Australia jest krajem sprzeczności, dlatego jest w  niej również miejsce na bardzo rozwinięte miasta z drapaczami chmur. Kartka przyszła do mnie ze stolicy, Canberry. nadawczyni pisze właśnie o swoim mieście. A na pocztówce zdjęcie Brisbane. Tak jak mówiłem - kraj sprzeczności.