Na studiach medycznych jest takie powiedzenie/przesąd.
Jak zdasz biofizykę, czyli pierwszy egzamin na studiach wiesz, że się nadajesz.
Jak zdasz anatomię (największą cegłę, też na pierwszym roku) to wiesz, że będziesz lekarzem.
Jak zdasz internę, to wiesz kiedy będziesz lekarzem.
Kierując się tym przesądem stwierdzam od dziś, że wiem kiedy będę lekarzem. Oczywiście deklaracja może zbyt pochopna bo egzamin z chorób wewnętrznych jest trzystopniowy, a póki co zdałem tylko jego pierwszą testową część ale 'historia dzieje się na naszych oczach'. Poza tym mam dobry humor, a dziś nadszedł również czas na pocztówkę numer 400 na blogu.
Swoją drogą rewelacyjną holenderską kartkę z bardzo fajnym wizerunkiem lekarza. W dodatku jest to pocztówka numer 80, która znalazła się pod kategorią medycyna.
Piękne liczby.
Ja ze swojego wyniku jestem bardzo zadowolony. Po błyskawicznym pozytywnym rozpatrzeniu jednego zastrzeżenia ostatecznie zabrakło mi tylko jednego punktu do oceny bardzo dobrej. To naprawdę coś. Nie ukrywam, że od długiego czasu zastanawiam się nad specjalizacją z chorób wewnętrznych i dlatego egzamin z interny traktuje bardzo poważnie. Mam świadomość, że jeszcze mnóstwo wiedzy z tej dziedziny do zdobycia przede mną, ale pierwsze kroki już poczynione.
Z mniej optymistycznych rzeczy: zostało mi jeszcze 9(!) egzaminów do zdania: 2 części interny, trzy pediatrii, 2 medycyny ratunkowej, onkologia i okulistyka.
Najbliższe trzy miesiące zapowiadają się więc ciekawie.
powodzenia :) na pewno wszyscy czytelnicy trzymają za Ciebie kciuki :)
OdpowiedzUsuń