Na bloga "Azja od kuchni trafiłem" przypadkiem i zostałem jego stałym bywalcem. Wszystkie wpisy na nim redagowane są bardzo ciekawym językiem a przygody głównych bohaterów: Żywiciela, Przychówka i głównej autorki tekstów Kury niesamowicie wciągają. Musze przyznać że nawet same 'pseudonimy' pierwszoplanowej trójki są zarazem proste jak i bardzo przemyślane i oryginalne. Cały blog pisany jest z dużym dystansem, bardzo szczegółowo - oddaje paradoksy i uroki życia w Singapurze. Myślę, że najlepsza książka podróżnicza, czy też przewodnik turystyczny pisany z polotem nie mogą się z tym blogiem równać. I jakby nie było "Azja od kuchni" jest dostępna online, poszczególne perypetie z życia bohaterów można skomentować, zadać pytanie. I być może dzięki temu zrozumieć kilka kwestii.
Tak więc w mojej ostatnio nieco zapomnianej Galerii Sendersów nowe miejsce honorowe dla Kury, Żywiciela i Przychówka.
Mam teraz dodatkową motywację do zaglądania na singapurski blog. Prowadzą go przecież osoby mi znajome, które zechciały wysłać kartki, bo spodobały im się Przypadki Pocztówkowe i postanowiły wzbogacić nieco moją kolekcję jeśli chodzi o rejony świata, w których mieszkają. Czytanie o ich dalszych życiowych perypetiach zyskuje teraz nowy, niesamowity wymiar. A ja mogę się im odwdzięczyć przynajmniej pisząc tą krótką notkę o "Azji od kuchni." Mam nadzieję, że kogoś zachęcę do zagłębienia się w realia Singapuru.
0 comments:
Prześlij komentarz