niedziela, 10 czerwca 2012
Polska #64 Po meczu z Grecją...
Parę słów o kolejnych Mistrzostwach rozgrywanych przez reprezentację Polski...
Jak zwykle po pierwszym meczu Biało-Czerwonych na wielkim turnieju pozostał niedosyt. Ale tym razem możemy doszukiwać się pozytywów - nareszcie bowiem mam wrażenie, że Polska jest równorzędnym, jeśli nie nawet lepszym przeciwnikiem od swoich rywali grupowych (może z wyłączeniem Rosji, może nie). Walka będzie bardzo zacięta, ale ta drużyna naprawdę ma potencjał. Pozostaje go tylko wykorzystać.
Jestem stosunkowo młodym kibicem, więc pamiętam tylko MŚ 2002, MŚ 2006, i ME 2008. Były to turnieju na których Biało - Czerwoni wypadali bardzo słabo. W Korei drużyna była fatalnie przygotowana kondycyjne, a zmiennicy zagrali fenomenalny, lecz niedecydujący o niczym mecz z USA. W kolejnych turniejach było niewiele lepiej. Jeśli nie gorzej - różnie można to oceniać. Do polotu z meczu o honor z Amerykanami nie udało się nam jednak nigdy wrócić.
Teraz jest inaczej. W pierwszej połowie meczu z Grecją Polska nacierała nieustanie prawą stroną. Błaszczykowski, podłączający się do gry Obraniak, a kolejne akcje finalizowały podania Piszczka i wykończenia Lewandowskiego. Tak też padł gol autorstwa tego ostatniego. Tak naprawdę pierwszy ładny gol Polski na wielkiej imprezie, którą mogłem oglądać na żywo. Sami przyznajcie - trzech bramek w meczu o USA, dwóch goli Bosackiego w jakimś marazmowym spotkaniu z Kostaryką, czy przypadkowej, zdobytej ze spalonego w Austrii bramki Rogera Gurereiro do tego grona nie można zaliczyć. A teraz - wreszcie! Piękna akcja, piękny gol, a mogło ich być więcej. Już to jest dla mnie całkiem sporym powodem do satysfakcji. Taką drużynę po prostu chce się oglądać.
Po czerwonej kartce dla Hellady sytuacja wyglądała na opanowaną. Boisko z powodu kontuzji opuścił Avram Papadopolous, a potem za drugą żółta kartkę zejść musiał Sokratis Papasthopolous. Grecja straciła tym samym dwóch swoich podstawowych środkowych obrońców. Dwóch stoperów, którzy mimo swej klasy mieli bardzo duże problemy z Robertem Lewandowski. I tu ujawnił się jeden z największych bohaterów tego spotkania - Kyriakos Papadopolous. Największy talent greckiego futbolu ostatnich lat, który w 20007 roku wywalczył mistrzostwo Europy U-19 mając wiosen 15. Dziś 20-letni piłkarz, który na środku obrony prezentuje poziom predysponujący go do zdominowania tej pozycji w reprezentacji Grecji na kilkanaście lat. On wraz z Holebasem i Torosidisem 'ustawił' sobie Lewandowskiego i neutralizował niemal wszystkie ataki reprezentacji Polski.
Druga połowę rozpoczęło wejście na boisko Salpingidisa i obudziły się demony przeszłości. Skrzydłowy PAOKu Saloniki i Hellady szalał prawą stroną i stworzył sobie trzy stuprocentowe sytuacje strzeleckie. Skończyło się na szczęście tylko na jednej bramce.
I co zrobił Smuda? Moim zdaniem spartolił wszystko. Naprawdę ciężko byłoby poprawić obronę na ostatnie 15 minut zdjęciem z boiska Boenischa i wprowadzniem znającego doskonale grecką piłkę Wawrzyniaka? Do tego wpuszczenie jakiegoś kreatywnego zawodnika za zmęczonego i nieefetywnego Obraniaka? Wolski, Grosicki, nawet Mierzejewski? Takie to trudne było? Smuda chciał bronić wyniku? Mógł o tym pomyśleć przy prowadzeniu 1-0 i grze w przewadze. Salpingidis od momentu gdy pojawił się na boisku jeździł po Boenischu jak po burej suce. Perquis również popełnił kilka prostych błędów i przez to Grekom udało się stworzyć tyle akcji naszą lewą flanką.
Co by jednak nie mówić było to spotkanie godne meczu otwarcia mistrzostw. Trzymające w napięciu, z sinsusodią formy obu drużyn i szybkimi zwrotami akcji. Pod tym względem Polska spisała się znakomicie. Zbudowała emocja tak jak nie szukając daleko - reprezentacja siatkarska. Ale czemu Smuda nie zaatakował w ostatnich 15 minutach? Czemu?
Remis z Grecją nie przybliżył, ani nie oddalił Polski od awansu. Po wyniku drugiego spotkania widać, że z grupy wyjdą Rosjanie. Nam zostaje więc walka z Grecją i Czechami. Z sąsiadami z zachodu musimy sobie poradzić. Inaczej nie ma sensu grać w ćwierćfinale. Czesi mają problemy w obronie, nie mają żadnego napastnika w formie. A Grecy? Zostały im takie same mecze do rozegrania jak naszej reprezentacji. O awansie może decydować nawet bilans bramkowy. Wydaję mi się, że Sborna wygra z Grecją, nawet biorąc poprawkę na to, że może to być mecz, do którego Rosjanie przystąpią mając zapewnione pierwsze miejsce w grupie. Z drugiej strony wierze w jakieś punkty naszej reprezentacji 12 czerwca. Rosjanie też mają swoje słabe strony i trzeba będzie to wykorzystać. Ale wypadałoby zacząć od zamurowania lewej strony obrony...
Generalnie - pierwszy turniej reprezentacji w którym po meczu otwarcia można spokojnie powiedzieć- oj będzie się działo! I oto chodzi. Chciałbym zobaczyć dobry, otwarty futbol. Chciałbym zobaczyć trymfujących nad Czechami Polaków w meczu, który daje Biało-Czerwonym przepustkę do ćwierćfinału.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Mnie zasadniczo najbardziej w tym meczu wkurzały teatrzyki - co gorsza, często udane - Greków. Nawet tak rasowy sędzia niejednokrotnie dał się nabrać na ich grę. Mam też ogólne wrażenie, że Grecy bardzo pretensjonalnie podchodzili do decyzji sędziego - cały czas z nim dyskutowali, gestykulowali, wrzeszczeli...
OdpowiedzUsuńCiekawy jestem dalszych gier - mam realną nadzieję na zwycięstwo nad Czechami i chociaż remis z Rosją, wtedy przy sprzyjających wiatrach mamy szansę na wyjście z grupy - oby, oby...