Tydzień singapurski: Odsłona 3 |
Już niedługo będę lekarzem, więc przy poszerzaniu wiedzy o różnych miejscach na świecie dzięki pocztówkom stamtąd często staram się również dowiedzieć jak w danym kraju funkcjonuje służba zdrowia. Singapur jest tutaj ewenementem - jego rząd wydał propagandowe pocztówki zachwalające tamtejszą służbę zdrowia. I pocztówki te wpadły w moje ręce. Oto jedna z nich. Żeby lepiej opisać jej charakter trzeba koniecznie zajrzeć również na drugą stronę.
Po zapoznaniu się za tekstem każdy zapewne znajdzie się na stronie: klik. Wystarczy rzut okiem, żeby zorientować się o co chodzi: klik. Tak, tak jak zawsze chodzi o pieniądze. A konkretnie o proceder zwany 'medical tourism'. Jak widać singapurskiemu rządowi bardzo zależy na zwiększeniu przychodów generowanych przez korzystających z usług służby zdrowia przybyszów z zagranicy.
Singapur ma świetnie rozwiniętą służbę zdrowia, jednak podobnie jak większość krajów azjatyckich nie ma podpisanych umów o wzajemnym respektowaniu ubezpieczenia zdrowotnego z krajami europejskimi. Oznacza to, że trzeba wykupić ubezpieczenie podróżne i to najlepiej jeszcze w kraju, żeby być ubezpieczonym podczas podróży. W przeciwnym przypadku ryzykujemy, że za dzień w jednym z doskonale wyposażonych szpitali przyjdzie nam zapłacić nawet do 3000 złotych. Oczywiście wiele zależy od wypadku, jaki by nam się przydarzył, oraz od rodzaju szpitala, jednak zazwyczaj będzie to dość droga wizyta.
A tutaj znaleziona w sieci relacja z korzystania z publicznej i niepublicznej służby zdrowia w Singapurze: klik. Różowo?
PS. Co do żartu/gry słownej w zaprezentowanej na pocztówce - myślę, że jest to po prostu niesmaczne.
0 comments:
Prześlij komentarz