piątek, 29 lipca 2011
Holandia #4 Wolność czy jej brak?
Niedawno w telewizji mówili o tym, że w Holandii pracuje ponad 170 tysięcy Polaków, a w kraju Oranje płaca minimalna wynosi 5 tysięcy złotych. Przypomniała mi się przy tej okazji ta rewelacyjna kartka od Sebastiana z Loterii zagranicznej. Wygrałem ją opisując na polskim forum postcrossingu moje skojarzenia z Holandią. Jest ona bowiem krajem budzącym kontrowersje. Hmmm... To zbyt mało powiedziane.
Najbardziej niezwykłym zjawiskiem społecznym w Holandii nie są wcale sklepy z marihuaną, ani dzielnice czerwonych latarni. Trzeba zwrócić uwagę przede wszystkim na całkowite zalegalizowanie eutanazji - proceder unikatowy na skalę światową, szczególnie, że wiąże się z olbrzymi przyzwoleniem społecznym.
W Nederlandach eutanazja jest dozwolona a ultraliberalne i otwarte społeczeństwo ludzi młodych i w średnim wieku zdaje się podtrzymywać mit celowości takiego prawodawstwa. Po co bowiem opiekować się starszymi ludźmi - jeśli sami nie poczują 'momentu zejścia ze sceny' to rodzina 'ciapnie' ich w porozumieniu z lekarzem w przypadku choćby zwykłego zasłabnięcia.
81% holenderskich lekarzy co najmniej raz dokonało eutanazji. Ponad 10% wszystkich zgonów w Holandii to eutanazje bez zgody i wiedzy pacjenta. 41% lekarzy w Holandii dokonało eutanazji bez zgody i woli pacjenta. 77% wszystkich Holendrów popiera eutanazję bez zgody i wiedzy pacjenta.
Jakoś dziwnym trafem w grupie ludzi powyżej 65 roku odsetek jest znacznie mniejszy, a dla wielu osób jest to właśnie czas zmiany poglądów.
'Eutanazja to działanie jednej osoby na rzecz drugiej, która kończy jej życie na jej życzenie' - tak wg holenderskiego związku na rzecz eutanazji brzmi definicja tego procederu. Z jakich powodów eutanazja jest praktykowana?
1. Ból pacjenta według WHO w 95 % można go całkowicie uśmierzyć
2. Cierpienie.Co zabijamy; pacjenta, czy cierpienie?
3. Proste rozwiązanie. Wielu starszych ludzi czuje, że mają obowiązek umrzeć zgodnie z polityką państwa wobec chorób wieku starości i cierpienia. Obawiają się swoich własnych rodzin.
4. Propaganda życia bez bólu. Nazywania humanitarnym przerywania ludzkiego istnienia. Są fanatycy, którzy uważają, że powołaniem lekarza jest umożliwić choremu łagodne przejście na tamten świat.
5. Źle rozumiana wolność samodecydowania. Prawo do eutanazji staje się obowiązkiem do eutanazji
Nie rozumiem jak ktokolwiek świadomy może być zwolennikiem zalegalizowania eutanazji w Polsce. Proceder ten prowadzi w linii prostej do dehumanizacji społeczeństwa i eliminowania z niego osobników słabych, ale też biednych, podupadłych w danym momencie na zdrowiu, mimo dużej szansy na pełny powrót do pełni formy. A nie oszukujmy się - to nie Holandia była miejscem Afery Łowców skór.Rozpisałem się na temat eutanazji a miało być o Holandii generalnie. Kraj rowerów, wiatraków, tulipanów,
niesamowitych muzeów, rozrywki, klubów piłkarskich. Państwo w którym panuje daleko posunięty liberalizm, skutkujący otwartością wszystkich sfer życia. W dużym holenderskim mieście zasłonienie żaluzji w oknie może wiązać się z telefonem na policję wykonanym przez uczynnych sąsiadów, ze zgłoszeniem prawdopodobnego istnienia plantacji ciężkich narkotyków w mieszkaniu.
Zdrowe, tradycyjne poglądy spotykają się co najmniej ze zdziwieniem. Zyskując pseudowolność mieszkańcy Holandii zatracają wiele z wolności, którą znamy choćby z Polski. Prawo do wielu kontrowersyjnych rzeczy, zachowań łączące się z przyzwoleniem społecznym często staje się obowiązkiem.
Chętnie odwiedzę kiedyś Holandię, nigdy tam nie zamieszkam.
A te malownicze wiatraki jakoś skłoniły mnie do krótkiej refleksji na temat tak bezczelnie wykorzystywany przez polityków i jednocześnie tak z Holandią związany.
środa, 27 lipca 2011
Ukraina #1 Czerwone korale
Czerwone korale, czerwone niczym wino
Korale z polnej jarzębiny
I łzy dziewczyny i wielkie łzy
Z miasta płaszcz i korale me
On pochwalił i rzekł
Że zemną zatańczyć chce
Jego dżins i mej bluzki biel
Zwarły się w tangu wnet
We włosy miał wtarty żel
Potem mnie na wycieczkę wziął
I na wycieczce tej
Mą bieluśką bluzkę zmiął
Wszyscy mi zazdrościli tam
Gdy wróciłam i gdy
W pomiętej bluzeczce szłam
Czerwone korale, czerwone niczym wino
Korale z polnej jarzębiny
I łzy dziewczyny i wielkie łzy
Wczoraj też na tych tańcach był
A we włosach mu żel
Jak srebrzysty księżyc lśnił
Tyle że z Kryśką cały czas
Tańczył a w stronę mą
Nie spojrzał ni jeden raz
Z innym zatańczę gdy
Z tą Kryśką będziesz ty
A potem czemu nie
Niech innym bluzkę mnie
wtorek, 26 lipca 2011
Polska #11 Bieszczadzka Chatka Puchatka
Wakacje w pełni więc pora na jedną z moich bieszczadzkich kartek. Dostałem ją od Agnieszki (Pancake) w ramach tagu na polskim oficjalnym forum postcrossingu. Kartka podoba mi się, szczególnie dlatego, że sam w Bieszczadach nigdy nie byłem. A wszyscy mają z tego miejsca bardzo pozytywne wrażenia
'Chatka Puchatka', zwana też 'Tawerną' to bardzo znane, najwyżej położone w Beskidach schronisko. Oferuje 20 miejsc noclegowych przez cały rok. Obiekt ten powstał w latach pięćdziesiątych jako punkt obserwacyjny Obrony powietrznej Polski. Szybko miejsce to przeszło w ręce Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego, a od 1967 roku zaczęło działać jako całoroczne schronisko z obsługą.
Wcześniej z Chatką Puchatka nie działo się dobrze. Brak dróg asfaltowych i ciężkie warunki sprawiły, że schronisko nie mogło przez 2 lata znaleźć kierownika i stało opuszczone. Spowodowało to totalną dewastację tego miejsca. Turyści, którzy znaleźli schronienie w opustoszałej Chatce wielokrotnie wykorzystywali drewno z sufitu, podłóg i mebli jako opał lub w celu sporządzenia strawy. mało kto przecież w naszym kraju zadałby sobie trud schodzenia po drewno do lasu i wnoszenia go na górę, do schroniska. Przecież wszystko było na miejscu... Budynek na szczęście nie został rozebrany doszczętnie. Z pomocą przyszli harcerze, którzy zaczęli dbać o ład i porządek tego miejsca. Później funkcję tą przejęli studenci-ochotnicy. Dzięki wspólnym staraniom schronisku zaczęło sprawnie funkcjonować i ostatecznie oddano je w dzierżawę i wprowadzono obsługę turystycznych wypraw wędrownych.
piątek, 22 lipca 2011
To be a surgeron
To najdziwniejsza kartka w mojej kolekcji. Dostałem ją z Holandii, w ramach prywatnej wymiany, ale nie spodziewałem się, że tak będzie wyglądać. Cóż, braku oryginalności nie da jej się zarzucić. Powiedzmy, że przedstawiono na niej chirurga, wypuszczającego pęcherzyk powietrza ze strzykawki z lidnokainą, którą zaraz ostrzyknie wybrane miejsca w celu znieczulenia pacjenta miejscowo do jakiegoś mniejszego zabiegu.
Pocztówka ta jest całkiem niezła okazją do napisania co nieco o pierwszej części moich wakacyjnych raktyk. W ciągu dwóch tygodni na Oddziale Chirurgii Ogólnej w Kutnowskim Szpitalu Samorządowym miałem okazję asystować przy:
- splenektomii u pacjenta po 10 dobach od wypadku i pęknięcia narządu
- strumektomii (wycięcie subtotalne lewego płata)
- cholecystektomii laparoskopowej
- cholecystektomii otwartej z kontrolą dróg żółciowych oraz apendectomią
- decolestomii
- relaparotomii i cecostomii u pacjenta z nieresekcyjnym guzem naciekającym zaotrzewnowo z kałowym zapaleniem otrzewnej
- operacji metodą Lichtensteina przepukliny skośnej lewej
- na koniec najbardziej krwawo - olbrzymi tłuszczak głowy (kształtem przypominał poduszeczkę od gorsetu albo implant piersi)
A byłem na sali operacyjnej przy:
- operacyjnym leczeniu niedrożności z wyłonieniem sztucznego odbytu
- amputacji palca IV stopy
- cholecystektomii laparoskopowej X3
- wycięciu tłuszczaka szyi na karku
- operacji przepukliny pępkowej
- wycięciu guza podudzia
- usunięciu guza policzka
- usunięciu guza twarzy okolicy żuchwowej
Myślę, że całkiem nieźle, jak na wakacje i tylko dwa tygodnie. Chciałbym też podziękować wszystkim chirurgom kutnowskiego szpitala, których naprawdę podziwiam. Przede mną jeszcze praktyki na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym i wyjazdy pogotowia.
wtorek, 19 lipca 2011
Watykan #1 Wierni na Placu Świętego Piotra
Citta del Vaticano to jedyne na świecie Państwo Kościelne. Nawet ONZ prowadząc spis państw świata i wyróżniając przy tym quasi-państwa, specjalne obszary administracyjne i terytoria zależne podaje zawsze Watykan obok 193 oficjalnych państw. Mimo tego, iż Stolica Apostolska nie jest członkiem ONZ tak jak pozostałe, lecz ma tylko status obserwatora.
Watykan zajmuje ledwie 44 hektary i ma około 900 mieszkańców. Ponad 10% z nich to gwardziści szwajcarscy. Jan Paweł II powiedział nawet kiedyś, że Watykan pod tym względem jest najbardziej zmilitaryzowanym państwem świata. A sama Gwardia Szwajcarska jest najmniejszą i najstarszą armią globu. Jej żołnierzami mogą być tylko urodzeni w Szwajcarii katoliccy kawalerowie, którzy odbyli służbę wojskową i cechują się nieskalaną opinią.
1. Każdy biskup diecezjalny jest zobowiązany złożyć raz na 5 lat wizytę papieżowi!
2. Nazwa państwa pochodzi od Wzgórza Watykan, na którym jest położone.
3. Gazeta Watykańska L'Osservatore Romano wydawana w formie dziennika ukazuje się po południu, z datą dnia następnego- co często prowadzi do nieporozumień.
4. Konklawe odbywają się w Kaplicy Sykstyńskiej, ze słynnymi freskami Michała Anioła.
A 'biały dym' na kartce to niestety tylko artefakt pocztówkowy.
czwartek, 14 lipca 2011
Niemcy #2 Tabliczka z Muru Berlińskiego
Mur Berliński oraz okoliczności jego wybudowania i zburzenia są ciekawe. Powstał on w celu ograniczenia migracji ludności cywilnej, a szczególnie wybitnych fachowców z NRD do RFN poprzez Berlin Zachodni. Z tego powodu za zgodą ZSRR władze wschodnich Niemiec zadecydowały o budowie wysokich umocnień skutecznie odgradzających od Berlinu Zachodniego. Tajny plan tego przedsięwzięcia nosił nazwę Chiński Mur a projekt wdrożył do życia Erich Honecker. W roku 1961 powstały najpierw zasieki, a potem solidny, betonowy mur. Mieszkańcy NRD nie mieli do niego dostępu, natomiast dla Niemców z RFN najpierw zasieki, a potem solidny, betonowy mur. Mieszkańcy NRD nie mieli do niego dostępu, natomiast dla Niemców z RFN był miejscem na graffiti, usłanym licznymi wiezyczkami widokowymi na NRD.
Berliner Maure przetrwał 28 lat - zburzono go w 1989 roku.
Szukając informacji na temat tej kartki przypomniał mi się równiez film dokumentalny Bartka Konopki i Piotra Rosołowskiego pt. 'Królik po berlińsku'. Nominowana do Oscara historia z dozą humoru przedstawiająca niezwykłe zjawisko przyrodniczo-społeczne . Po drugiej wojnie światowej bowiem Berlin był zniszczony. Świeżo zakładane grządki na Placu Poczdamskim w centrum miasta przyciągaly więc tysiące dzikich królików, szukających łatwego pożywienia.
Wybudowanie Berliner Mauer zmieniło sytuację. Króliki zostały odgrodzone od świata w pasie ziemi pomiędzy dwoma rzędami murów. Kicające jako mądre zwierzęta z czasem wytłumaczyły sobie, że mur i strażników postawiono tutaj, aby ochronić je przed naturalnymi wrogami. W miejscu z soczystą trawą, wieloma podziemnymi kryjówkami z wejściami ukrytymi pod osłonami z zapór przeciwczołgowych. Warunki jak w dobrze prowadzonym ZOO. Króliki zaczęły rozmnażać się w takim tempie, że w ciągu kilku lat zasiedliły cały ponad 100-kilometrowy pas łąki pomiedzy murami. Kicające w ramach ekspansji zaczęły uciekać do Berlinu Zachodniego. Władze NRD zaczęły je więc tępić jako zrajców ojczyzny - pas ziemi miedzy oboma murami stał się piekłem. Zatruto trawę, pilnowano nor blisko muru, strzelano do królików. Wybawieniem dla kicających okazało się zburzeni Muru. Odzyskały wolność, której nigdy wcześniej nie znały - przetrwały bowiem tylko pokolenia urodzone w obrębie tego najbardziej znanego berlinskiego pasa ziemi.
Jest to przykład na to jak człowiek potrafi zaburzyć naturalny bieg przyrody i jakie niesie to z sobą skutki.
środa, 13 lipca 2011
Polska #10 'Rue Piotrkowska'
Kartka numer dziesięć z Polski na moim blogu jest prawdziwym strzałem w dziesiątkę. Dostałem ją od mojej ulubionej Kasi. Jest to pierwsza kartka przedstawiająca Łódź, jaką otrzymałem ostemplowaną i przyniesioną przez listonosza. Mimo, że w temacie łódzkich pocztówek jestem całkiem obeznany, tej nigdy nie widziałem. 'Rue Piotrkowska' była bowiem dodatkiem do Dziennika Łódzkiego z 2008 roku, wydanym przy pomocy finansowej Miasta Łodzi. Gazeta wypuściła serię przedstawiająca cztery klultury Łodzi: Polaków, Żydów, Niemców i Rosjan. Ta kartka dotyczyła oczywiście wyznawców judaizmu. Jest bardzo ciekawa, reprint zdjęcia wręcz niezapomniany. Ale to przede wszystkim kartka tramwajami! I to jakimi! Widoczny po prawej stronie kartki model to wagon silnikowy typu VNB-125 - taki sam jak na pierwszej pocztówce z serii łódzkie tramwaje opisywanych w innej części mojego bloga, poświęconej wyłącznie Łodzi. Po prostu rewelacja. Bardzo cieszy mnie, że można znaleźć również takie kartki przedstawiające to bardzo ciekawe i niezwykłe miasto.
"Ach, te tramwaje
Świat w cieniu zostaje
Szumią, psują zdrowie
Jeżdżą, mącą w głowie
Nie dają cienia
ale jakie pozostawiają wspomnienia!"
Polska #9 Głowno
Kartka od moje ulubionej Kasi z jej miasta rodzinnego. Głowno jest miejscem ciekawym. Wystarczy spojrzeć na widok miasta z lotu ptaka. Dzięki dużej ilości lasów i obecności Zalewu Mrożyczka panuje tutaj niezwykły mikroklimat. Średnia temperatura wynosi 10°C w lecie i -2,5°C w zimie. Miasto położone jest nad trzema rzekami: Mrogą, Mrożycą i Brzuśnią, a otaczają je bory sosnowe i sosnowo-dębowe.
Do Głowna można dojechać autobusem z Łodzi, Zgierza i Łowicza. Miejski Zakład Komunalny w tym mieście jest najmniejszym przewoźnikiem autobusowym w Polsce! Centralny przystanek znajduje się na Placu Wolności. którego głównym punktem nie jest pomnik Kościuszki lecz Drzewo Wolności, czyli dąb posadzony w 1928 roku, w dziesiątą rocznicę odzyskania niepodległości.
Z Głownem wiąże się również legenda. Kiedyś drogą przez bagna próbowała przejechać lokalna dziedziczka ze swoim skarbem. Wóz jednak ugrzązł w błotach Mrogi i poszedł na dno. Dzisiaj na tych terenach znajduje się Zalew Mrożyczki, a pływając łódką po jego wodach można rozmyślać o tych wszystkich kosztownościach ukrytych w głębinach.
Głowno jest fajne. Nie mam jednak wątpliwości, że największa atrakcją miasta jest sama Kasia. Pozdrowienia dla nadawczyni.
Subskrybuj:
Posty (Atom)