Właśnie odbywa się w Łodzi 11 Edycja Festiwalu Dobrego Smaku, i trzecia w której próbuję wybranych dań. Tym razem opiszę 2 restauracje i 2 kawiarnie, odwiedzone wczoraj i dzisiaj.
Zaczynamy od Ato Sushi. Lokal ten miałem okazję odwiedzić już dwa latemu, kiedy to sukcesy święciła przygotowana przez nich pasta z łososia: klik. Teraz zaserwowali danie jeszcze lepsze, w dodatku odbiór wizyty w lokalu wielokrotnie spotęgowały wrażenia wzrokowe. Potrawa prezentowała się znakomicie, szara ulica przy której mieści się Ato Sushi zamieniła się w piękny woonerf klik, a ozdobą wieczoru była urocza blondynka, która zaszczyciła mnie swoim towarzystwem. Sama potrawa - "różowa kaczka gotowana w niskiej temperaturze podawana z pomarańczowo-rozmarynową pianą na puree z zielonego chill" rozbudziła apetyt. Świetne pure, które dopiero po momencie przechodziło w ostrą nutę dopełniło efektu. Oceniam na 9/10. Punkcik odjąłem za smak kaczki - niespotykany, ciekawy, nigdy takiego nie jadłem. To niewątplwiie plusy... ale bardzo lubię mięso z kaczki i mimo wszystko zabrakło mi trochę smaku... kaczki w kaczce, znanego z dzieciństwa z drobiu przyrządzanego z własnego chowu przez babcię. Może argument miałki, ale czegoś mi w miesnym akcencie festiwalowego dania po prostu zabrakło. Z drugiej strony dla samej blondynki 10/10. Więc nie czepiajmy się szczegółów.
Ato Sushi ma duże szanse na kolejne zwyciestwo w festiwalu.
Nastepnego dnia odwiedziłem trzy lokale - bylem głodny, poza tym nie miałem planów na piątkowe popołudnie. Na pierwszy ogień poszła Babkarnia, mieszcząca się na rogu Struga i Piotrkowskiej. Tu na gości czekała "Pijana babka". Wg organziatorów: (Kugelhopf, baba drożdżowa, baba al rum, savarin, rum baba). Geneza tego deseru nie jest jednoznaczna, ale pewne jest, że powstał dzięki królowi Stanisławowi Leszczyńskiemu. Połączenie baby z alkoholem nastąpiło w XVIII wieku i trwa aż do dziś. We Francji to savarin, we Włoszech rum baba. Babkarnia postanowiła spolszczyć wersję tego deseru i na festiwal proponuje ciasto drożdżowe z dodatkiem tartej skórki pomarańczy, nasączone sokiem z pomarańczy i polskim alkoholem (Żołądkowa Gorzka tradycyjna), ozdobione kremem. Dopełnieniem Pijanej Babki jest „kawa z jajem”, czyli kawa po turecku na zimno z lodowym kremem na bazie żółtek. Deser został wydany błyskawicznie. Nic w tym dziwnego, skoro babeczki były przechowywane w lodówce, a kawa podana na zimno. Babka była nasącozna alkoholem w stopniu średnim. Nie było go zbyt mało, na pewno też nie za dużo. Nieatplwiie lepiej smakowałaby z dobrym rumem, a nie Żołądkową Gorzką. Ale rozumiem oszczędności. Za cały deser, klimat lokalu i historyczną otoczkę ze Stanisławem Leszczyńskim w tle ode mnie mocne 7/10.
Lili - jedna z restauracji w Off Piotrkowska i Sztufada z cytrynową leguminą i warzywami polnymi z marmeladą i ziemią Adama, jak dodał kelner. Uprzedził również, że legumina została przygotowana z cytryn gotowanych wraz ze skrókami, tak aby nadać jej smak goryczki. Cóż. Dla mnie była średnio zjadliwa. Próbowąłem samej, próbowałem z mięsem w różnych konfiguracjach, z warzywami, a większośc leguminy i tak pzoostała na talerzu. Teraz o plusach. Sama sztufada - czyli duszona pieczeń z wołowiny szpikowana słoniną - palce lizać. Młoda marchewka, 'marmelada' wzmacniały różnorodnośc smaków na talerzu. Prawdziwym smaczkiem była dla mnie natomiast ziemia. Z nutą lawendy jak mi sie zdaje: klik.
Nota dla potrawy 7/10. Chociaż gdyby nie legumina mogło być zdecydowanie wyżej.
Na deser zostawiłem równeiż OFF-ową Meblotekę Yellow. Kawiarnia ta już dwa lata z rzędu broni tytułu najlepszego deseru festiwalowego. W tym roku przygotowali wręcz obłedną propozycję. SZALONY DZIAŁKOWIEC
To wariacja na temat ciasta czekoladowego – murzynka. To ciasto czekoladowo-pomidorowe z nutką chili, rozpływające się w ustach, aromatyczne, dzięki pomidorom – z odrobiną pikanterii.
Uwielbiam murzynka, a ten podany przez Meblotekę był nieziemski. W dodatku żółty słodki sos podany w małym dzbaneczku. Tak, nie mylicie się. Sos do ciasta. I to jaki. Deser rozpływający sie wustach. I ten żal z każdą łyżeczką, że na talerzu pozostaje coraz mniej wysypanej z donickzi ziemi...
Ale wszystko popsuła w mojej ocenie kawa.... Espresso z miętą podane w małym słoiku ze słomką. Mocne, ale z wieloma kostkami lodu na spodzie, gorzkie, jakieś takie... dziwne.... Niedobre.
Gdyby podali filiżankę zwykłego gciepłego cappucino byłoby 10/10. A tak jedynie 8/10.
Mebloteka tak jak Ato Sushi po raz kolejny chce zgarnąć "Grand Prix".
Tak wygląda 'spustoszony" szalony działkowiec.
Festiwal Dobrego Smaku potrwa do niedzieli. Kto jeszcze nie był - polecam. W dwóch restauracjach i dwóch kawiarniach wydałem łącznie 34 złote a spróbowałem naprawdę ściekawych potraw. Naprawdę warto.