środa, 11 lipca 2012

Singapur #10 My name is Ahir Das



To już moja 10-ta pocztówka z Singapuru, tego malutkiego państwa-miasta. Skąd taka liczna reprezentacja? Zaczęło się od dwóch wymian z Loh Swee Mengiem, a później poznałem Kurę i jej rodzinę. Co prawda wirtualnie, ale jest to bardzo ciekawa i jakby nie patrzeć owocna w pocztówki znajomość. W pisany z punktu widzenia życia w Singapurze blog lubię sie wczytywać. Pokazuje zupełnie innny świat a poza tym jest bardzo fajnie redagowany.

Dzięki blogowej lekturze oraz kartkom z Azji Południowo-wschodniej chcąc nie chcąc przyswajam coraz większą wiedzę na temat tego regionu. Dziś o Singapurze już po raz dziesiąty. Wcześniej zdarzyło mi się pisać o kraju z Merylionem ogólnie, tygrysach bengalskich z singapurskiego ZOO, ręcznie wycinanych kartkach bożonarodzeniowych, orchideach Vanda Miss Joaquim, moście w kształcie... DNA, skojarzeniach z Singapurem moich znajomych, muzeum filatelistycznym jak również opisać dwie kartki pokazujące między innymi najdluższy na świecie kryty basen na dachu budynku i nawet o tym nie wspomnieć... Ale tak po prostu czasem bywa. A super długi kryty basen na dachu budynku to takie wielkie 'halo'?

Przy okazji dziesiątej kartki chciałbym wspomnieć też o podstawowych i ważnych moim zdaniem singapurskich skojarzeniach. Kura pisała o Singapurze jako miejscu klaustrofobicznym, również takim, z ktorego gdzie bądź się nie ruszając przekracza się granicę. Rzeczywiście nie da się ukryć pewnych faktów. Powierzchnia Singapuru to zaledwie 641 km2 (z czego duża, właściwa wyspa Singapur zajmuje 544 km2 ).
Państwo to ma szerokość 25 km i długość 45 km. Niewiele. A należy do najbardziej zurbanizowanych na świecie. Określenie 'klaustrofobicznie' wydaje się bardzo na miejscu. Drugie skojarzenie jest w zasadzie raczej bardziej podstawową informacją z geografii świata. Singapur - Azja Południowo-Wschodnia, Singapur to państwo wciśnięte na mapach świata między Indonezję a Malezję. Niby proste, ale ciekawe ile procent ludzi w Polsce to wie.

I to było by na tyle, jeśli chodzi o dziesiątą opowieść o Singapurze. Ale przecież, zapomniałbym napisać o co z tytułem chodzi. Część wiadomości na odwrocie zostła napisana w języku benagali przez młodą damę z multikulturowej singapurskiej szkoły, koleżankę Przychówka. Miły akcent. Rzecz jasna Bengalka zaczęła od przedstawienia się. A tylko tłumaczenie ozdobnego krzaczkowanego tekstu na język angielski cokolwiek mi powiedziało.


wtorek, 10 lipca 2012

Polska #76 Sportowy psychoanalityk


\



Wczoraj po powrocie z praktyk na biurku czekała na mnie taka oto pocztówka od Beaty. Doskonale pasująca do obecnych wydarzeń
 w polskim sporcie. Związana z Euro 2012 ale również wzbogacająca moją medyczną kolekcję. Takie dwa w jednym i równocześnie fajnie
łączące się z weekendowymi sukcesami polskich siatkarzy w Lidze Światowej i Agnieszki Radwańskiej na kortach Wimbledonu. Beata pisze przy tym, że występ naszej reprezentacji na Euro 2012 nie był
wielką katastrofą, a sama impreza organizacyjnie udała się rewelacyjnie. Wyraża również nadzieję, że igrzyska olimpijskie przyniosą polskim kibicom wiele powodu do radości. Nic dodać, nic ująć. Też tak myślę, a polskich kibiców na londyńskich obiektach sportowych również na pewno nie zabraknie. Czekają na nas piękne chwile.

Ale powolutku. Na pewno rysunek pana Mleczko każdy może zinterpretować na swój sposób. Więc może ktoś pokusi się o swoją interpretację? Ja wtedy chętnie podziele się swoją. I drugie zagadnienie - uważacie, że pomoc psychologa polskim sportowcom jest konieczna? Czy to nie jest tak, że prawdziwy sportowiec o żelaznym charakterze nie potrzebuje od czasu zwykłego motywatora, a taka 'głębsza' opieka psychologiczna nie świadczy o słabości?

Pocztówka - może trochę na wyrost - dostała etykietkę Medycyna sportowa. Przedmiot z jakim spotkałem się na studiach tyczył się głównie właściwej diety, odpowiednio dobranej do treningu, charakterystyki wysiłku aerobowego i anaerobowego, promocji wysiłku fizycznego. Ale kto powiedział, że sportowiec nie może korzystać z opieki psychoanalityka. Wzorem krajów zachodnich sportowcy mają lekarzy sportowych, którzy opiekują się tez kompleksowo całą ich rodziną. Mogą więc jeszcze zrobić kurs na psychoanalityka w międzyczasie.

poniedziałek, 9 lipca 2012

Wenezuela #1 La Gran Sabana


 La Gran Sabana klik

Wenezuela należy do tzw. krajów Trzeciego Świata. Pojęcie to wprowadził mimowolnie Winston Churchil
odnosząc się do sytuacji politycznej po drugiej wojnie światowej i podziału na USA i Rosję, ale żyje ono własnym życiem do czasów współczesnych. Kraje Trzeciego Świata to państwa, w których występuje stan nierównowagi pomiędzy szybkim wzrostem zaludnienia w miastach, a wolnym tempem ich rozwoju gospodarczego. W których za rosnącą liczbą ludności nie nadąża przyrost nowych miejsc pracy
i mieszkań. Ta sytuacja ma trzy główne przyczyny. Pierwsza to ekspansja przestrzenna miast, wchłaniających otaczające obszary wiejskie i zmieniających ich charakter na miejski. Druga związana jest z migracjami. Od wielu lat w krajach słabo rozwiniętych działalność gospodarcza skupia się w największych metropoliach, czemu sprzyja silny centralizm polityczny. Taki stan rzeczy skutkuje niekontrolowanym napływem ludności z przeludnionych terenów wiejskich. Z kolei w rezultacie braku mieszkań i niewystarczającej infrastruktury równie bezplanowo powstają dzielnice nędzy, szczególnie na obrzeżach wielkich aglomeracji. Trzecia przyczyna hiperurbanizacji to wysoki przyrost naturalny. Duże aglomeracje charakteryzuje struktura wieku z przewagą osób młodych. Wśród imigrantów dominują ludzie młodzi, co powoduje wzrost wskaźnika urodzeń i eksplozję demograficzną.
Taka też jest Wenezuela. Bogactwo i reprezentacyjny charakter dzielnic centralnych wielkich miast rażąco kontrastuje z biedą i zacofaniem faveli. Mój kolega, który brał udział w Pucharze Świata w judo odbywającym się w tym państwie miał dokładnie taką samą opinię - prawdziwy kraj Trzeciego Świata.

Ostatnio słucham sporo Pierwszego Programu Polskiego Radia i tam też o Wenezueli czasem można się czegoś dowiedzieć. O pisarzach, reżyserach z tego kraju. Ale nawet jak mowa o filmie zawsze pada nazwisko Hugo Chavez. Od 1959 roku władzę w kraju sprawują demokratycznie wybierane rządy.
Hugo Chavez, prezydent od 1999 roku, prowadzi kontrowersyjną politykę "socjalizmu XXI wieku", która rzekomo ma złagodzić społeczne bolączki, atakuje globalizację i zakłóca stabilizację w regionie.
Postać na tyle negatywna, że nie warto o niej przy tej okazji wiecej pisać.

Obecnie główne problemy Wenezueli stanowią osłabienie instytucji demokratycznych, polaryzacja sceny politycznej, upolitycznienie wojska, przestępczość związana z narkotykami wzdłuż granicy z Kolumbią, rosnące spożycie narkotyków, nadmierne uzależnienie gospodarki od przemysłu naftowego i zmian cen ropy oraz nieodpowiedzialna, zagrażająca równikowym lasom deszczowym oraz rdzennym mieszkańcom eksploatacja surowców mineralnych. Egzotyka? Pewnie, że tak. Przecież to słowo rożne wymiary przybiera.

Jeszcze nieco faktów. Stolicą Wenezueli jest Caracas, a rolę języka urzędowego pełni hiszpański. Państwo to położone jest nad Morzem Karaibskim i północnym Atlantykiem, pomiędzy Kolumbią i Gujaną. Leży w przebiegu głównych trasach morskich i lotniczych łączących Amerykę Północną i Południową. Graniczy z Brazylią, Gujaną i Kolumbią. Gospodarka wenezuelska w znacznym stopniu uzależniona jest od ropy naftowej. Wenezuela, obok Ekwadoru i Nowej Grenady (dzisiejsza Kolumbia), była jednym z trzech krajów powstałych wskutek rozpadu Wielkiej Kolumbii w 1830 roku.



piątek, 6 lipca 2012

Polska #75 Warszawskie syrenki



Tak jak Wrocław krasnalami, a Łódź Galerią Wielkich Łodzian i gwiazdami artystów na Piotrkowskiej, tak Warszawa pomnikami syreny stoi. Syrenka Staromiejska, Nadwiślańska, z Karowej. Na czas Euro w stolicy Polski pojawiło się dodatkowych ... 16 syrenich pomników. Nagłe rozmnożenie kobieco-rybich stworzeń? Nie, to tylko warszawski sposób na uczczenie statusu miasta gospodarza Mistrzostw Europy


Pierwszą syrenka piłkarską na którą trafiłem była ta w barwach Portugalii. Ustawiono ją
przy Krakowskim Przedmieściu, gdzieś na wysokości ulicy Karowej.

O piłkarskich syrenkach słyszałem dużo wcześniej, ale dopiero gdy w dniu meczu półfinałowego zobaczyłem pierwszą z nich wpadłem na pomysł, że fajnie byłoby znaleźć i sfotografowac jak najwięcej tych Euro-pomników. Ty bardziej, że miałem dużo czasu na zwiedzanie miasta, a to doskonale współgrało z wypatrywaniem kolejnych syrenich statuetek.              

Syrena w barwach Włoch, którzy grali tego dnia mecz półfinałowy trafiła w 
centralne miejsce miasta - stanęła tuż obok Zamku Królewskiego. 
Cieszyła się przy tym bardzo dużą popularnością u turystów.

Na nastepną syrenkę złowioną aparatem przyszło mi trochę poczekać. Spotkałem ją dopiero w czasie
nieco okrężnej drogi na stadion, przy Nowym Świecie, na wysokości Pomnika Kopernika.

Logiczne wydawało się, że kolejny Euro-pomnik znajde gdzieś na skrzyżowaniu
 z Alejami Jerozolimskimi.  Tak tżz było. Stanęła tam syrenka francuska.

Kolejną syrenkę znalazłem dopiero w drodze powwrotnej ze stadionu.
całkiem przypadkiem - szukając ... Biedronki, żeby zaopatrzyć się w prowiant. I natrafiłem
na pomnik w barwach Irlandii, ulokowany przy ulicy Tamka.

Ostatni pomnik 'na mieście' znalazłem na Placy Trzech Krzyży. Stanęła tam Syrenka Niemiecka.


Zapewne idąc dalej, wzdłuż Aleji Ujazdowksch znalazłbym co najmniej 3 kolejne Syrtenki. Ale czas mnie gonił a na 'zebraniu' wszystkich (jak Pokemonów...) aż tak mi nie zależało... Zbliżał sie czas rozpoczęcia meczu Niemiec z Wlochami. Wszedłem do Strefy Kibica na Placu Defilad i tu czekała na mnie siódma syrenka.

W barwach Polski!
To było idealne zwieńczenie całej zabawy.

Generalnie szukanie syrenek w czasie zwiedzania Warszawy poszło mi całkiem nieźle. Żałuje, że nie widzialem tej hiszpańskiej, w końcu syrenie barwy zwycięzców turnieju to byłoby coś. Szkoda też, że nie spotkałem tej, której ktoś ukradł piłkę - zdaje się, że chodzi o angielską.

Już po fakcie znalazłem informacje o lokalizacji pozostałych syrenek. klik. Jak widać, wystarczyło lepiej porozglądać się po Fan Zone pod PKiN, żeby namierzyć 3 kolejne syrenki. A hiszpańska czekała tuż po wyjściu ze strefy kibica. Chyba za bardzo pochłonęły mnie wówczas wydarzenia sportowe, koncert Lady Pank i planowanie powrotu do Łodzi. Trochę szkoda - co najmniej 4 były na wyciągnięcie ręki.

Syrenki warszawskie w mojej opinii okazały sie całkiem fajnym pomysłem. Choć nie brak też głosów, że symbol Warszawy przez decyzję władz miasta zszedł na psy. Ja tak nie uważam. Cała akcja była ciekawym promującym miasto pomysłem

czwartek, 5 lipca 2012

Hiszpania #3 Fiesta po zdobyciu Mistrzostwa Europy


Trudno 'ładnie' podsumować ME 2012 na blogu nie mając stałego dostępu do internetu. Tym bardziej, że posta tego przychodzi mi pisać na bardzo 'wolnym' komputerze w miejskiej bibliotece. Ale niezwykłej drużynie Hiszpanii oddanie honoru się należy. Jedyne pocztówki z Hiszpanii jakie mam w kolekcji jeszcze nie zaprezentowane szerszej widowni pochodzą z Valencii. A kupiłem je po 50 groszy za sztukę w jednym z łódzkich antykwariatów - bardzo mi się spodobały i po prostu musiałem je mieć. Dzisiaj więc chyba najciekawsza z nich. Najbardziej też pasująca do hasła fiesta.

Skład osobowy reprezentacji Hiszpanii jest wyjątkowy. Zbudowany z niemal samych gwiazd, wśród których w pierwszej jedenastce występuje 4 piłkarzy Realu Madryt i 5 z Barcelony. To właśnie na schematach wypracowanych w tych klubach opiera się gra La Rojy. Bramkarz, dwójka obrońców i defensywny pomocnik Królewskich, którzy na co dzień mierzą się z linią pomocy Barcelony oraz Piqu, gdy ubierają reprezentacyjne barwy jednoczą siły i tworzą fenomenalną mieszankę.

Boczni obrońcy grają jako skrzydłowi, wspierając bez przerwy akcje ofensywne. Stoperzy rozchodzą się wtedy na boki, a środek obrony ubezpiecza defensywny pomocnik. Często nie ma na boisku żadnego klasycznego napastnika. Napastnikiem jest każdy, kto dostaje piłkę do przodu. Iniesta, Silva, Fabregas itd. Każda zmiana podkręca jeszcze tempo gry. Gdy nie idzie wprowadzani są Pedro, Jesus Nava - dodatkowi... skrzydłowi. W zasadzie napastnicy grający na skrzydle. Na tę drużynę nie ma mocnych,. Najbliżej była Portugalia, którą od wyeliminowania Hiszpanii dzieliła seria rzutów karnych....

Hiszpania z drużyny, która zawsze grała ładnie, ale odpadała z turniejów przedwcześnie przekształciła się w maszynę do zdobywania tytułów, która staje się najlepszą drużyną wśród legend futbolu. Życie przynosi zmiany i kiedyś era tych piłkarzy ulegnie końcowi, ale na razie - w Hiszpanii fiesta.






wtorek, 3 lipca 2012

Tajlandia #1 Jedzenie dla buddyjskich mnichów i Koh Phi Phi Don






 
W te wakacje w żadne egzotyczne miejsce się nie wybieram, lecz na Przypadkach Pocztówkowych nie zabraknie pięknych plaż, palm i tego typu klimatów. A wszystko w serii opatrzonej specjalnym banerem, jaki możecie zobaczyć poniżej.

Na początek Tajlandia i wyjątkowo aż 2 pocztówki. Pierwsza przedstawiająca buddyjskich mnichów przywędrowała prosto z Bangkoku, od Azji od kuchni. Druga trafiła do mnie ponad rok temu, w kopercie z kilkoma innymi, wysłana z Warszawy przez Magdalenę, która chciała wspomóc moją kolekcję w samych jej początkach. Niezapisany, niestemplowany multiview z tajską plażą mimo uroku, egzotyki i miłych intencji nadawczyni zawsze nieco dyskwalifikowałem. Lecz teraz w połączeniu z drugą kartką pasuje idealnie do otworzenia blogowego sezonu na egzotykę. A plażę w Tajlandii są naprawdę piękne i szkoda byłoby pisać o tym kraju o nich nie wspominając.

Wrócmy jednak do mnichów, bo to bardzo ciekawy i kształcący temat. Po raz kolejny najprostszym rozwiązaniem okazuje się odesłanie do bloga Azja od kuchni. Kto ma bowiem opisać ten zwyczaj w języku polskim lepiej niż Kura? Już sam fakt, że ktoś był w jakimś egzotycznym miejscu, opisał ciekawe zjawisko, ja miałem okazję przeczytać relację i poszperać sobie nieco na ten temat w internecie, a później dostać taką pocztówkę (a nawet dwie, ale o tym innym razem) jest rewelacyjny. Dostaje takie piękne pocztówki więc muszę przynajmniej zaprezentować je na blogu w sposób ciekawy. Ale to przecież czysta przyjemność.

Na pocztówce od Madzi widać Phi Phi,  najsłynniejszą plażę Tajlandii. Koh Phi Phi Don, to niewiele więcej niż dwie wapienne skały wystające prosto z morza, porośnięte bujną roślinnością, połączone wąskim przesmykiem z piaszczystymi plażami po obu stronach. To sprawia, że wyspa jest jedną z najpiękniejszych w całej Tajlandii. Dostrzegł to przemysł turystyczny, który zamienił jeszcze niedawno dziewicze miejsce w prawdziwy kombinat turystyczny. Hotele, bungalowy, restauracje, bary, dyskoteki, imprezy do rana, piękne plaże, turkusowa woda, oszałamiające widoki, tłumy turystów, zwłasza młodych, z całego świata, nie brak tu niczego, poza ciszą i świętym spokojem.

Na tej plaży kręcony był również film "Niebiańska plaża", z Di Caprio w roli głównej. Tytuł mówi sam za siebie.


poniedziałek, 2 lipca 2012

Polska #74 Jak tu żyć bez Euro?



"Jak tu żyć bez Euro? - taki komentarz pod moim ostatnim postem zostawił własnie przed chwilą Stan. Pora więc na małe podsumowanie. Chociaż takich rzeczy powinno dokonywać się z dystansem, a hiszpański pogrom Włochów dopiero co za nami.

Był to turniej wyjątkowy. Rozgrywany w połowie na polskiej ziemi, ostatni z 16 zespołami w stawce, pierwszy na którym Mistrz Europy obronił tytuł sprzed 4 lat, pierwszy na którym gola w finale strzelał ten sam piłkarz. Co ciekawe piłkarz ten został również królem strzelców. Chociaż mimo mojej całej do niego sympatii zasłużył  na niego zdecydowanie mniej niż każdy z pozostałej piątki piłkarzy: klik. Torres strzelił dwa gole w pogromie ... Irlandii 4-0 i strzelił bramkę i zaliczył asystę w samej końcówce meczu finałowego, kiedy łosi byli bezradni. Naprawdę nic wielkiego. Żadna z jego bramek nie zadecydowała o rozstrzygnięciu któregokolwiek ze spotkań.

No i sam wynik spotkania finałowego. 4 bramki strzelone reprezentacji Włoch... Robi wrażenie. Hiszpania przechodzi do legendy. Zapewne takich osiągnięć bardzo długo nie uda się nikomu powtórzyć. A przecież to wcale nie koniec ery La Roja i nie wiadomo, do czego Hiszpanie są jeszcze zdolni.

Tuż przed zakończeniem Euro w Warszawie Pracownia Badań Społecznych przeprowadziła ankietę wśród kibiców z zagranicy, którzy odwiedzili stolicę Polski. 90 proc. z nich pozytywnie oceniło atmosferę towarzyszącą turniejowi, 85 proc. nie spotkało się z żadnymi sytuacjami, które by ich zaniepokoiły albo zburzyły poczucie bezpieczeństwa. W innym sondażu przeprowadzonym w czterech miastach goszczących 92 proc. zagranicznych gości odpowiedziało, że poleci swoim znajomym Polskę jako kraj atrakcyjny turystycznie i wart odwiedzenia a 80 procent zadeklarowało, że ma zamiar jeszcze tu wrócić.}

Nie ze wszystkim Polska zdążyła na czas. Nie powstały kluczowe autostrady A! i A4, którymi kibice mieli przemieszczać się miedzy miastami gospodarzami. Nie był to jednak wielki problem. Kibice na stadiony i tak dotarli. A to był przecież główny cel.

W historii ME nie było nigdy turnieju, który przed startem rozgrywek miałby taką 'złą prasę'. Nie było też takie, którego organizację po zakończeniu tak wylewnie by chwalono.


niedziela, 1 lipca 2012

Ukraina #11 Finał Euro 2012




Nadszedł czas w którym nieuchronnie przyjdzie nam zamknąć Mistrzostwa Europy i powoli zacząć podsumowywać imprezę. Trzeba przyznać, że rezultaty na boiskach ciekawie się ułożyły. W ćwierćfinałach odpadli reprezentanci grup A i D (czyli tych z gospodarzami...), w półfinałach zespoły, które awans uzyskały z Grupy B, określanej grupą śmierci. A w finale, tak jak to miało miejsce w pierwszym meczu grupy C, który miałem okazję oglądać w poznańskiej FanZone zagrają reprezentacje Włoch i Hiszpanii. I po raz kolejny w finale tej imprezy zmierza się ze sobą zespoły, które zagrały ze sobą wcześniej pierwszy mecz.

Nie zdecydowałem jeszcze komu w meczu finałowym będę kibicował. Wszystko wskazuje na to, że Włochom, ale może wreszcie Hiszpania oczaruje mnie swoja grą. Z drugiej strony nie jestem przekonany do tego, że La Roja jest ekipą która zasługuje na to, żeby po raz pierwszy w historii obronić mistrzostwo Europy. Oszczędzają się, nie ma w nich nic z hiszpańskiej żywiołowości. Pod tym względem lepiej prezentują się znani skądinąd z defensywnego futbolu Włosi. A drużyna która broni mistrzostwo Europy po 4 latach powinna być legendarna.