poniedziałek, 19 listopada 2012

Polska #88 Psychiatria zaczyna się na dobre.


Dzisiejsze drugie w tym roku ćwiczenia z psychiatrii skłoniły mnie do napisania paru zdań o tej niezwykłej dziedzinie medycyny. Zapewne moje postrzeganie całej psychiatrii zmieni się jeszcze w miarę kolejnych kontaktów z pacjentami, pisania historii choroby, egzaminu praktycznego na którym będę oceniany właśnie pod tym kątem, jak i przede wszystkim lekturze podręcznika, materiałów i udziału w prelekcjach z całą kadrą psychiatrów pracujących w łódzkim szpitalu przy ulicy Czechosłowackiej. Ale to wszystko przede mną. Dodam tylko, że posiadam jeszcze co najmniej dwie pocztówki godne poruszania psychiatrycznych tematów, więc w najbliższym czasie możecie się ich spodziewać na blogu. Kto wie, ajk daleko posunie się autopsychoanaliza?

Na razie mogę się podzielićjedynie pierwszymi wrażeniami ze wspomnianych 'klinik'. Dzisiejsza prelekcja z psychopatologii skłoniła mnie (jak i wielu moich kolegów) do rozważań na temat zmian stanów nastroju. Każdy z nas, studentów wydziału lekarskiego,  wystawionych na ciągłe zdawane kolejnych trudnych egzaminów już szósty rok z rzędu pewnie przypomniał sobie własne doświadczenia związane z przechodzeniem od stanu depresyjnego do stanu maniakalnego. Oba te zespoły należą do podstawowych stanów psychopatologicznych. Na szczęście nie są aż tak częste, ale jakiś elementy każdego z nich na pewno zdarzało się wam przeżywać.

Zespół depresyjny to stan charakteryzujący się obniżeniem nastroju, nadmierną sennością, zmniejszeniem aktywności oraz zwiększoną męczliwością. Również charakterystycznym elementem tego zaburzenia jest anhedonia, czyli brak zdolności odczuwania przyjemności. Obrazu sytuacji dopełnia wzrost apetytu, znaczny przyrost masy ciała, zwiększona wrażliwość na odrzucenia interpersonalne, lęki, myśli depresyjne. Wypisz wymaluj sytuacja studenta medycyny przed ciężkim egzaminem - faza zmęczeniowa. Nigdy mnie to nie spotkało ale również można by tak zobrazować stan występujący gdy student po ciężkiej walce wychodzi z egzaminu z oceną niedostateczną w indeksie.

Po drugiej stronie mamy stan maniakalny. Jest to zaburzenia przejawiające się niemal odwrotnymi symptomami. Podwyższonemu nastrojowi towarzyszy znaczna drażliwość. Aktywność jest podwyższona. Tok myślenia przyspieszony. W pełnym zespole maniakalnym obserwuje się znaczną rozpraszalność  uwagi i trudności w jej koncentracji. Osoba ze stanem maniakalnym podejmuje wiele chaotycznych, lekkomyślnych działań. Wypisz-wymaluj sytuacja studenta medycyny przed ciężkim egzaminem - faza poprzedzająca fazę zmęczeniową. Nazwałbym ją fazą walki z podręcznikami..

Jak więc widać na studiach medycznych zdrowie psychiczne tak łatwo zachować wcale nie jest :P ;)
Wyjaśniłem wam jedną z prawdopodobnych przyczyn, które doprowadziły do sytuacji przedstawionej na pocztówce? Czy może moja interpretacja wysnuta jest na podstawie iluzji, omamów bądź urojeń? Tylko pamiętajcie, że każde z trzech ostatnio użytych pojęć ma odrębną definicję i nie można używać ich zamiennie.

Ten blogowy wpis jest również opatrzony specjalną dedykacją dla Maćka, mojego kolegi z dawnej grupy dziekańskiej. Tak sie złożyło, że moja nowa grupa i jego nowa grupa mają teraz razem ćwiczenia więc udało nam się porozmawiać o pocztówkowym zbieractwie. Maciek kolekcjonuje bowiem pocztówki z lat 20. 30 i 40. XX wieku. Ma ich ponad 250! Dla mnie to olbrzymia ilość jak na taką stosunkowo wąską tematykę. Co prawda jak Maciek słusznie zauważył taki zbiór i tak nigdy nie ulegnie wyczerpaniu toteż zawsze będzie mógł poszukiwać nowych okazów.
Wydaje mi się że u mojej babci w domu kiedyś było parę sztuk takich przedwojennych widokówek. Niestety w tamtych czasach nikt się z mojej rodziny nimi nie interesował, a że nie miały również sentymentalnej wartości zostały najprawdopodobniej spalone. Szkoda. Chętnie bym się nimi podzielił, a jeśli nie spełniałyby maćkowych kryteriów dołączyłbym do swoje kolekcji. Ale niestety. Wiele takich rzeczy ląduje w śmietnikach każdego dnia.

-------------------------------------------------------------------------------------------------
Kartkę dostałem od Aty_, która przysłała mi wszystkie cztery pocztówki z grafikami Andrzeja Mleczki, jakie mam w swojej kolekcji. Bez niej ten blog na pewno wyglądałby inaczej i nie miałbym tak szerokie pola manewru w opisywaniu różnych "smaczków" z moich studiów w połączeniu z pocztówkami. A tu przypomnę jedną z poprzednich, moją ulubioną.

sobota, 17 listopada 2012

Włochy #7 Schody Hiszpańskie po raz kolejny



Schodów Hiszpańskich odsłona jeszcze jedna. Tym razem widokówka bardziej wiekowa, znaleziona w najlepszym pod względem pocztówek łódzkim antykwariacie. Myślę, że lepiej oddająca charakter tego miejsca. Do porównania z poprzednią.

O Schody Hiszpańskie zostałem zapytany prawie 2 lata temu, na eliminacjach do teleturnieju "Jeden z dziesięciu". Pytanie brzmiało: W której europejskiej stolicy jedną z atrakcji turystycznych są Schody Hiszpańskie? Przyznam się, ze wtedy odpowiedzi nie znałem. Strzeliłem mało oryginalnie w Madryt.

czwartek, 15 listopada 2012

Polska #87 Służba zdrowia w Polsce i w Łodzi



Dziś nadszedł ten dzień w którym zamierzam napisać co nieco o polskiej służbie zdrowia. Nie jak to wcześniej na blogu bywało o wakacyjnych praktykach, polskich pielęgniarkach, czy zajęciach w poszczególnych klinikach łódzkiego UMEDu. Dziś bardziej przekrojowo. O polskiej służbie zdrowia generalnie. Skłoniły mnie do tego zajęcia z medycyny rodzinnej, których spora część właśnie przyglądaniu się funkcjonowaniu opieki medycznej w naszym pięknym kraju jest poświęcona.

Budżet NFZ na rok 2012 wyniósł 65 miliardy złotych. Dla niedowiarków: klik. Jak myślicie ile to daje w przeliczeniu na jednego Polaka? Posłużę się tutaj wariantami odpowiedzi zaprezentowanymi nam na ćwiczeniach:
16 złotych ?
160 złotych ?
1600 złotych ?
16 000 złotych. ?
160 000 złotych ?

Prawidłowa odpowiedź to 1 600 złotych na rok, które NFZ może wydać na jedną osobę. Czy to dużo? Zastanówmy się. Z tych pieniędzy trzeba opłacić funkcjonowanie szpitali (lekarze, pielęgniarki, kuchnia, konserwacja, administracja), pogotowie, transport medyczny, refundację leków (czasem po kilkaset złotych na jednym opakowaniu), programy profilaktyczne, opiekę stomatologiczną, opiekę w ramach POZ, poradnie specjalistyczne, rehabilitację, sanatoria. Jak myślicie, ile kosztów generuje jeden pacjent w wieku ponad 60 lat, z co najmniej dwoma chorobami przewlekłymi, który raz w roku trafi do szpitala, a raz na kilka lat pojedzie do sanatorium? Który przyjmuje po kilka leków, z których co najmniej dwa są na ryczałt i pacjent  płaci za nie np. 3,20 PLN, a NFZ do każdego opakowania dopłaca po 100 złotych? Bardzo dużo kosztuje.

Nie dziwmy się więc, że pieniędzy na polską służbę zdrowia brakuje. Lubimy wyolbrzymiać płacone przez nas składki, ale tak naprawdę są one stosunkowo niskie w porównaniu do innych europejskich państw. I sytuacja ta w latach najbliższych wcale się nie poprawi. Mamy starzejące się społeczeństwo, które coraz większych nakładów na leczenie potrzebuje. Od II wojny światowej nie było żadnych wydarzeń, które wyselekcjonowały by z populacji ludzi silniejszych, "mocniejszego zdrowia" i sprawiły, że tylko oni przekazaliby swoje geny następnym pokoleniom. Mamy wiec coraz dłużej żyjące, ale bardziej schorowane społeczeństwo. Medycyna od II wojny światowej rozwinęła się niesamowicie, potrafi radzić sobie z wieloma chorobami, które wcześniej zabijały mnóstwo ludzi, ale nie zmienia to faktu, że generuje to coraz większe i większe koszty. A społeczeństwo w naszym kraju bardzo trudno nazwać wysportowanym, zdrowo się odżywiającym, unikającym nałogów i korzystającym racjonalnie z służby zdrowia, leków OTC, stosującym się do zaleceń lekarskich.

Kolejna kwestia. Typowa postawa pokolenia ludzi w wieku 20-45 lat: Płacę bardzo duże składki na opiekę zdrowotną, a i tak muszę korzystać z prywatnej służby zdrowia. Gdzie te moje pieniądze znikają? No cóż, mamy w Polsce system solidaryzmu społecznego. Wpłacamy pieniążki do ZUSu, ZUS przekazuje je do NFZu, a ten rozdysponowuje je na wszystkich opieki medycznej potrzebujących.. Absolutnie wszystkich. Bezrobotnych, którym przysługuje ubezpieczenie jeśli zarejestrują się w PUPie, dzieci, które mają ubezpieczenie od rodziców, również dzieci, których rodzice nie mają ubezpieczenia, ale państwo do 18 roku pokrywa dla nich te świadczenia, emerytów, rencistów, rolników ubezpieczonych w KRUSie, którzy płcą dużo niższe stawki itd. Wymieniać by można bez końca.

Kolejny urok systemu solidaryzmu społecznego. Jest sobie mężczyzna, który nie płaci składek na ubezpieczenie zdrowotne. Nie wnikajmy już w jaki sposób. Ale ubezpieczenia nie ma. I wspomniany pan na prywatnej wizycie ma rozpoznaną cukrzycę. Potrzebna będzie mu insulina, leki z grupy pochodnych sulfonylomocznika, metformina. Co więc mu się opłaca? Ma płacić za te leki z własnej kieszeni? Nie, skądże znowu. Zaczyna płacić składki zdrowotne, i od momentu zapłacenia pierwszej korzysta ze wszelkich dobrodziejstw, przysługujących ludziom, którzy składki płacili :"od zawsze".

Co by jednak nie mówić system solidaryzmu społecznego w przypadku służby zdrowia generalnie daje radę. Nie jest idealny, nigdy tez taki nie będzie. Trudno jednak byłoby wyobrazić sobie całkowicie prywatną służbę zdrowia.w Polsce. Model taki funkcjonuje na przykład w USA. I poważna choroba jest w tym kraju przyczyną 46% wszystkich bankructw. Nie mówiąc już o drastycznych podwyżkach cen polis, w przypadku wykrycie jakiejkolwiek choroby.Lepiej więc chyba sprzedać dom i wyjechać sobie w podróż dookoła świata zamiast patrzeć jak traci się cały dorobek życia leżąc przykutym do szpitalnego łózka i mając świadomość, ze za każdą minutę słono płacimy.
Pod tym względem w Polsce jest zdecydowanie lepiej.

Chciałbym wrócić jeszcze do tematu refundacji kosztów leków i kar dla lekarzy, za błędy przy wypisywaniu recept. Można było spotkać się z wieloma opiniami, że to dobrze, że NFZ wreszcie wziął sie za lekarzy, że teraz będą recepty staranniej wypisywać itd. Wielu ludzi dało sobie zamydlić oczy, że to reforma na korzyść pacjenta, a lekarze są tymi złymi, bo nie chcą się jej podporządkować. Prawda jest zupełnie inna. Jak zwykle, chodzi o pieniądze. Celem tej reformy było (i jest nadal) maksymalne ograniczenie kosztów jakie NFZ ponosi przy refundacji leków. W dwóch mechanizmach. Pierwszym było przerzucenie na lekarza obowiązku sprawdzenia faktu, czy pacjent w chwili gdy do lekarza przyszedł jest ubezpieczony. Drugim  zastraszenie medyków wysokimi karami za nieprawidłowo wypisane recepty. I nie łudźmy się. - lekarz mógł pisać na receptach wszystko co tylko chciał, pomylić nazwę leku, wyprawiać 'cuda na kiju' i NFZu nie interesowało to i nadal nie interesuje. W kręgu zainteresowania NFZu leżą wyłącznie recepty na leki refundowane. I maksymalne przyczepienie się do wszystkiego, co tylko sie da, aby wlepić lekarzowi kary i 'oduczyć go wypisywania recept, do których NFZ musi dopłacać znaczne kwoty aptekom.
Swoistym paradoksem była sytuacja, w której lekarze nie mogli przepisać antybiotyku na 50% bez antybiotykogramu, na który czeka sie co najmniej tydzień. Teraz na szczęście Ministerstwo Zdrowia zmieniło nieco zalecanie i kilka podstawowych antybiotyków można wypisać bez posiewu.

Znacie też pewnie sytuację, w której pod koniec roku wiele szpitalnych oddziałów się zamykają z powodu remontu. Rok w rok. Zawsze mniej więcej w tym samym czasie. Mamy dzisiaj 15 listopada, więc przytoczenie tego ciekawego zjawiska pasuje "jak ulał". Czemu wspomniane oddziały pod koniec roku zostają zamknięte? Bo skończyły im się kontakty z NFZ. Podpisali umowę na 100 operacji ostrego zapalenia wyrostka robaczkowego, albo 3000 gastroskopii i nie zrobią żadnego więcej, bo NFZ im za nie nie zapłaci. Takie mamy czasy;)

* Jest to pocztówka numer 50 zaprezentowana na blogu w ramach mojej wielkiej kolekcji medycznej!
Przedstawia Łódzką Kasę Chorych. Ale chyba nie tą z lat 1997-2003. Bardziej wygląda wspomniane zdjęcie na lata 1919-1933, kiedy Kasy Chorych miały swój początek na ziemiach polskich.


środa, 14 listopada 2012

Arabia Saudyjska #2 Fontanna króla Fahada


Z miasta Jeddah - po polsku Dżudda


Fontanna króla Fahda
, zwana również fontanną Jeddah jest obiektem o najwyższym strumieniu wody na świecie. Jest też największą atrakcją turystyczną miasta. Fontannę wybudowano w latach 1980 – 1985 z funduszy króla Fahda, stąd jej nazwa. Wtedy to została również wpisana do Księgi Rekordów Guinnessa. Fontanna widoczna jest z każdego miejsca w mieście i robi niesamowite wrażenie. Woda wyrzucana z jej wnętrza w powietrze może osiągnąć prędkość ponad 350 km/h, a waga będącej w powietrzu cieczy przekracza 18 ton. Nocą oświetla ją ponad 500 halogenów.

Fontana Fahda bije na rekordowe 312 metrów (wieża Eiffla bez anteny ma około 301 metrów). Z daleka może się wydawać, że to jakiś szalony gejzer ze wszystkich sił wydostaje się spod ziemi. Władze miasta Dżudda (Jeddah) w latach 1980-1983 rok zbudowały ją na barce pływającej u wybrzeży Morza Czerwonego. Podczas wietrznej pogody można ją wykorzystać jako wiatrowskaz. Fontanna wygląda fantastycznie przez cala dobę, bo władze miasta lubują się w jej podświetlaniu.
Projekt wykonało arabskie towarzystwo SETE Technical Services, zajmujące się opracowaniem różnych inżynieryjnych urządzeń dla miasta, zaopatrzeniem w wodę, energetyką, ekologicznymi projektami. Zbudowano ją w 1985 roku. Teraz fontanna działa wyśmienicie. Jednak kilka lat po montażu specjaliści ujawnili że jej stalowe rury ucierpiały z powodu korozji. W końcu 1987 roku podjęto decyzję o wprowadzeniu antykorozyjnej ochrony anodowej. To inżynieryjne arcydzieło powstawało w czasie rządów króla Saudyjskiej Arabii zwanego Fahd bin Abdul Aziz Al Saud, dlatego nierzadko nazywają je fontanną króla Fahda, a czasem po prostu fontanną Jeddah. Ogólna masa wody, która stale „wisi” nad fontanną, to około 18,8 tony.

wtorek, 6 listopada 2012

Singapur #15 Do walki?



Jakieś opinie na temat tej niezwykle oryginalnej i unikalnej singapurskiej pocztówki? Dla porównania: smok singapurski 1smok japoński 1smok japoński 2

Singapore Imagine Dragon Exhibition: klik.

niedziela, 28 października 2012

Filipiny #1 Słońce, palmy, ciepła woda





Za oknem biało. Od wczoraj w Polsce  zima w wersji: "sporo śniegu i oscylująca w granicach zera temperatura". Na blogu jednak najmniejszych oznak morzu na razie nie przewiduję. Wręcz przeciwnie. Zapraszam na wędrówkę po Filipinach. A wszystko za sprawą energetycznej pocztówki od Edge'a Azurina, bardzo sympatycznego i bezpośredniego użytkownika jednego z popularnych portali społecznościowych.

Filipiny to państwo wyspiarskie w południowo-wschodniej Azji. Zajmuje Archipelag Filipiński na Oceanie Spokojnym. Stolicą kraju jest Manila, a na jego terenie używa się około 170 języków. Filipiny zajmują 72 miejsce na liście państw świata pod względem powierzchni. Dwa miejsca za Polską. Natomiast ponad 90 milionów mieszkańców daje Filipinów bardzo wysokie, 12 miejsce w odpowiednim zestawieniu. Może to nie wynik godny Bangladeszu (93->7), ale gęstość zaludnienia w porównaniu do Polski robi wrażenie. A jak wiadomo koszula najbliższa ciału.

JAk wygladają Filipiny od kuchni? Bladego pojęcia nie mam. Ale w tych rejonach geograficznych odsyłam zawswze do swietnego bloga . Coś się na nim zawsze znajdzie: klik1 klik2klik3. Oraz z mniej sprawdzonych źródeł: klik







sobota, 27 października 2012

Anglia #8 Skyfall, czyli nowa odsłona Bonda



Dzisiaj byłem w kinie na nowym filmie o przygodach agenta 007. Musze przyznać, że jest naprawdę dobry. Nie byłem do tej pory zbyt wielkim zwolennikiem "Bondów" z Daniele Craigiem, a  szczególnie Quantum of Solace ale Skyfall bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Ciekawa fabuła, liczne zwroty akcji, przełamanie konwencji w kilku aspektach. Do tego znakomita postać przeciwnika Bonda - w którą wcielił się aktor znakomity, Javier Bardem. Naprawdę było co oglądać. Był to też pierwszy film o przygodach agenta Mi-6, na który wybrałem się do kina. I to nie sam - ale w towarzystwie atrakcyjnej koleżanki. Być może więc to zaburza nieco moją ocenę, ale `trudno - nie można być całe życie obiektywnym.



Pocztówkę którą widzicie na zdjęciu dostałem od Aty. Nie dość, że idealnie wpasowuje się w mój dzisiejszy dzień to jeszcze stanowi doskonałe uzupełnienie kolekcji medycznej. Beata po raz kolejny przewyższyła samą siebie. Ale chwila. Dzisiejszej pocztówce trzeba się przypatrzeć bardzo uważnie.

Napis na odwrocie kartki brzmi następująco:
James Bond (Pierce Brosnan) studies a holographic image of the head of Renard (Robert Carlyle) in The World is not enough (1999).
Nie zamierzam powracać do fabuły filmu "Świat to za mało." Jeśli ktoś jest nią zainteresowany zawsze może obejrzeć. Chciałbym natomiast nawiązać do ... medycyny sądowej. Jestem właśnie w trakcie odrabiania ćwiczeń z tego przedmiotu, egzamin będzie w okolicach sesji zimowej. Wspomniane zajęcia pozwalają na ciekawe spojrzenie na funkcjonowanie kryminalistyki w Polsce. Sekcje zwłok, badanie śladów nasienia, krwi, śliny, analiza DNA pod kątem potwierdzenia albo wykluczenia ojcostwa, wzory pozwalające na ustalenie czasu jaki minął od spożycia określonej ilości alkoholu, rola biegłych z medycyny sadowej w czasie rozpraw sądowych....

Nie wygląda to najgorzej. O technice rodem z filmów z Jamesem Bondem albo metodach znanych z licznych serii CSI można oczywiście pomarzyć. Ale medycy sądowi dają radę i w wielu kwestiach pomagają w pracy policji.
Przy okazji, może warto wiedzieć, że luminol (substancję emitującą światło ultrafioletowe w kontakcie z krwią), czy testy immunochromatograficzne (pozwalające na identyfikację śliny, nasienia czy też krwi) można kupić w ... aptece. A w każdym razie są ogólnie dostępne w internecie.. klik1

We współczesnej genetyce sądowej nie istnieje typ śladu biologicznego, którego analiza byłaby z góry skazana na niepowodzenie. Dzieje się tak z powodu że każda komórka ludzkiego organizmu zawiera w swym wnętrzu najdoskonalszy system identyfikacyjny - unikalny zestaw cech genetycznych dla każdej żywej istoty. Wszystko co człowiek wydziela, czy wydala, zawiera w swym wnętrzu materiał genetyczny uwięziony w komórkach naskórka, limfocytach, komórkach wyścielających przewód pokarmowy i innych. W praktyce labolatoryjnej bardzo często identyfikuje się profil genetyczny właściciela odzieży, badając ślady naskórka pozostawionego na otoku czapki, mankietach koszuli i kołnierzyku, czy śladach łupieżu. Dotyczy to również śladów kału i moczu czy wymiocin odnalezionych na miejscu zdarzenia. Wszystko to, co miało nawet bardzo krótkotrwały kontakt z ludzkim ciałem, czy też stanowi jedna z jego wydzielin i wydalin, nosi trwałe znamię z ukrytym dla przeciętnego człowieka podpisem jego właściciela bardzo czytelnym dla współczesnego genetyka sądowego. Technika zabezpieczania takich nietypowych śladów biologicznych nie odbiega od tych stosowanych dla śladów krwi, nasienia czy śliny. Również procedury analityczne stosowane do ich badania są typowe dla innych śladów biologicznych.  Annały kryminalistyki odnotowały przypadek identyfikacji sprawcy porwania i zabójstwa dziecka na podstawie analizy kodu genetycznego uzyskanego ze śladów łez dziecka pozostawionych na skórzanej tapicerce w samochodzie podejrzanego.

Wracając do Polski -sekcja zwłok może wykazać sporo rzeczy, często pomocne jest również badanie histopatologiczne. Niejednokrotnie 'nieme' bądź też 'czyste' sekcje po weryfikacji przez patomorfologa wskazują na konkretną przyczynę zgonu.. Nie jest źle z polską medycyną sadową. Nie można tylko wzorować swoich wyobrażeń na przerysowanych dziełach hollywoodzkich.


poniedziałek, 22 października 2012

Łódź - Jesień 2012



W Łodzi od jakiegoś czasu piękna, polska jesień. Dzisiaj od rana, prawie aż do 10.00 utrzymywała się gęsta mgła. Wychodząc z akademika zostałem zaskoczony naprawdę niesamowitym widokiem. Chciałem zrobić zdjęcie, ale nie było czasu. Razem z moim współlokatorem wyszliśmy na zajęcia na tramwaj z małym zapasem. Pomyśłałem sobie, ze zawsze będe mógł zrobić zdjęcie na przystanku. A tu na złość MPK okazało sie punktualna i trzeba było od razu wsiadac do żółto-czerwonego pojazdu. Równiez przy przesiadce na Kościuszki kolejny tramwaj podjechał natychmiast. I z dzisiejszej mgły zostało mi tylko  takie zdjęcie, zrobione po 10.



Swoją drogą, za tym wielkim PRLowskim blokowiskiem na Bałutach znajduje się ciekawy budynek, mieszczący Zakład Medycyny Sądowej, w którym od zeszłego piątku moja grupa ma ćwiczenia. Jutro czeka na nas pierwsza w tym roku sekcja. Może być ciekawie, zważywszy, że na Sędziowską trafiają najciekawsze przypadki, wymagające sekcjonowania: samobójstwa, wypadki samochodowe,  motocyklowe, morderstwa.

Zmieniając klimat: oto parę zdjęć z pięknego sobotniego popołudnia w Parku Matejki oraz Parku 3 Maja. Prawda, że piękne miejsca?