niedziela, 30 października 2011

Meksyk #1 Piramida Księżyca w 'Miejscu, gdzie rodzą się bogowie'


Dzisiaj mamy zmianę czasu z letniego na zimowy. Między 2.00 a 3.00 będzie się działo. Tą godzinę bowiem dublujemy i wypada nadarzającą się okazję dobrze spożytkować. Jako że przez całą sobotę strasznie się leniłem część zaległości musiałem nadrobić w godzinach wieczornych i wczesnonocnych. Ale zanim pójdę spać postanowiłem dodać ten wpis, związany z obecnymi wydarzeniami.

Zawsze bowiem, gdy słyszę o zmianie czasu przypominają mi się Majowie. Dziś więc, w tej nietypowej godzinie, która i tak według oficjalnych ustaleń państwowych powtórzy się niebawem, pojawia się kartka z Meksyku. Trzydzieste państwo na blogu. Trochę tego już się nazbierało, muszę przyznać. Co prawda pocztówka przedstawia Piramidę Słońca Azteków, a nie Majów, ale kto by się tam czepiał szczegółów.
Kartkę tą dostałem od Jany z Mexico City, w ramach prywatnej wymiany. Jak bowiem można zbierać pocztówki na szerszą skalę i nie mieć Meksyku?!

Aztekowie byli najsilniejszym i najsłynniejszym ludem prekolumbijskiego Meksyku. Też mieli swój kalendarz - nie byli wcale gorsi od Majów. kalendarz słoneczny (Xiuhpohualli), składał się z 365 dni podzielonych na 18 miesięcy po 20 dni oraz dodatkowych 5 dni – Nemotemi (bez imienia, numerowane od 0 do 4). Dni dodatkowe przynosiły nieszczęścia. Każdy miesiąc miał nazwę związaną z rolnictwem, rozwojem roślinności, pracami polowymi. Kolejne dni były ponumerowane od 0 do 19. Według tego kalendarza obchodzono coroczne święta, składano ofiary. Hmm,  mój dzień urodzin przypada w miesiącu  Toxcatl, czyli Suchym. Czyli casie, w którym składano ofiary z dzieci, aby przyspieszyć nadejście pory deszczowej...


Oficjalny tekst wpisu na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO:
Miasto prekolumbijskie Teotihuacán (K I, II, III, IV, VI / 1987)
Teotihuacán, „miejsce, gdzie rodzą się bogowie”, święte miasto, położone około 50 km od Meksyku, wzniesione zostało pomiędzy I i VII w. Wyróżnia się monumentalnymi zabytkami, z których najsłynniejsze to Quetzalcoatl i piramidy Słońca i Księżyca, oraz ich charakterystycznym układem geometrycznym i symbolicznym. Wpływy kulturalne i artystyczne Teotihuacán, jednego z najsilniejszych ośrodków kulturalnych Mezoameryki, objęły cały region, jak również sięgnęły poza jego granice.

sobota, 29 października 2011

Finlandia #3 Bobek, czyli największy zbir Doliny Muminków


Tą pocztówkę od Ari dostałem w ramach Postcrossingu. Mam w profilu napisane, że lubię Muminki i trójwymiarowe kartki, więc powędrował do mnie Bobek na skrzyni ze skarbami. A do Finlandii powędrowała TYC z katowickiego zlotu.

Bobek to postać, która na pocztówka pojawia się dosyć rzadko. W końcu był to jedyny zbir w Dolnie Muminków, jak pisała sama Tove Jansson. Nie ma co ukrywać, że Bobek oraz Czarownica, babcia Alicji to postacie nadające tej bajce sporo dynamiki.

Czasy w których oglądałem Muminki były już dosyć dawno temu. Przy okazji tej kartki wróciłem nieco do wspomnień z dzieciństwa i obejrzałem dwa odcinki, z których jeden miał nawet tytuł; "Muminek, czy Bobek?"
W odcinku tym Muminki chciały wystawiać Czerwonego Kapturka. Bobkowi spodobała się jednak czerwona płachta z muminkowej choreografii i ją zabrał. Uciekł do lasu, nad skraj przepaści. Tam znalazł go Muminek i w wyniku szamotaniny oboje zesunęli się po stromym zboczu. W końcu wpadli do dziupli samotnego drzewa. I Muminek z Bobkiem ... zamienili się ciałami. Bobek oczywiście wykorzystuje sytuację i skupia się na wyjedzeniu całej spiżarni. Zaczął psocić, niszczyć i psuć reputację Muminka. Jak to Bobek.
Co było dalej? Zakończeń bajek się nie zdradza.




piątek, 28 października 2011

Japonia #24 Góra Fuji jesienią


Dzisiaj była bardzo ładna pogoda w Łodzi. Zachęcała do spacerów, przebywania na świeżym powietrzu i cieszenia się resztkami ciepłych dni przed nadchodzącą zimą. Dlatego też na blogu pojawia się kolejna jesienna kartka ... z Japonii. To właśnie Kraj Kwitnącej Wiśni jest liderem pod względem wszystkich sezonowych kartek. Co roku wydawane są nowe wzory a na ich różnorodność i ilość nikt nie może narzekać. Jesień spośród wszystkich pór roku dominuje, choć ma sporą konkurencję ze strony wiosennych kwitnących kwiatów wiśni i letnich Summer Greetings Cards.

Ta konkretnie kartka przedstawia piękno Góry Fuji. Do tej pory nie pisałem nic szerzej o największym szczycie państwa, które tak mnie fascynuje. Pora więc to nadrobić.

Mount Fuji , Fuji-San to w rzeczywistości krater po wygasłym wulkanie. Dla Japończyków 3776 metrowy, najwyższy szczyt kraju jest obiektem kultu. Mają oni nawet przysłowie: „Kto nigdy nie stanął na szczycie Fudżi-san, jest głupcem". W przysłowiu tym chodzi chyba o mistycyzm. W Japonii góry są traktowane jako siedziby bogów, a ich zdobywanie wiąże się z niezwykłymi przeżyciami duchowymi. Wszystkiego dopełnia piękno krajobrazów, nasilające się w miarę w miarę zbliżania się do szczytu.

Oficjalny sezon wspinaczkowy na Fuji to lipiec i sierpień. Szczególnie ceniony jest widok ze szczytu góry na całą okolicę, w godzinach wczesnoporannych. Dlatego większość 'zdobywców' przyjmuje podobną strategię. Pierwszego dnia rozbijają obóz na siódmej lub ósmej stacji (z 10). Spędzają w nim trochę czasu - śpiąc około czterech godzin. Następnie wyruszają tak, aby na 'summit' dotrzeć pomiędzy 4.30 a 5.00,  w celu zobaczenia pięknego wschód słońca. A później spacer wokół krateru Fuji, zajmujący około godzinę.

A prawda o Górze Fuji jest taka, że miejsce to zostało niesamowicie skomercjalizowane. To, że na szczycie znajduje się budynek poczty i można stamtąd wysłać pocztówkę wszystkim postcrosserom na pewno się spodoba. Ale fakt, że w drodze na samą górę ani na moment nie pozostaniemy sami już mniej. Fuji jest oblegana, nie tylko przez pojedyncze osoby ale przez całe zorganizowane grupy. Na trasie umieszczone są głośniki, które informują turystów co wolno, a czego nie w trakcie zdobywania szczytu. Nie wspominając już, że do stacji piątej, w pół drogi, można dojechać autobusem.
Sama Góra Fuji to też nie polskie piękne latem Tatry. Generalnie niezbyt atrakcyjny, wulkaniczny pył pokrywa cały górski stok. A w schroniskach w pobliżu ósmej stacji i wyżej jest cholernie drogo...



czwartek, 27 października 2011

Polska #22 Mazury


Kartkę dostałem w ramach Poczty rowerowej, oczywiście od Mikisa. Michał jest niesamowitą instytucją, na której zawsze można polegać. Jak widać na odwrocie kartki postarał się nawet o dopełnienie stempli okolicznościowych tematycznym znaczkiem.

Guzianka to ośrodek położony w obrębie znanej mazurskiej miejscowości Ruciane Nida. Są to tereny Mazurskiego Parku Krajobrazowego otoczone sosnowo-świerkowymi lasami Puszczy Piskiej. Nie jestem do końca pewien, czy na pocztówce nie jest przypadkiem widoczna Śluza Guzianka, oddzielająca jezioro Bełdany i jezioro Guzianka Mała.Wspomniana śluza jest ważnym węzłem komunikacyjnym na szlaku Wielkich Jezior Mazurskich i działa od ponad 110 lat.




środa, 26 października 2011

Tanzania #1 Big Five, czyli Afryka Dzika

Lion, Buffalo, Elephant, Leopard, Rhino
        Lewi, Bawół afrykański, Słoń afrykański sawannowy, Lampart Nosorożec czarny


Wersja ostateczna z 12 listopada
Oto moja rewelacyjna kartka z Tanzanii. O tym, że przedstawia Big Fave już wcześniej słyszałem, ale tak rewelacyjna kompozycja? To jedna z moich ulubionych pocztówek w całej kolekcji. Poza tym świetny pomysł z lekkim zachodem słońca i przedstawieniem zwierząt wraz z ich młodymi.

Wielka Piątka to zwierzęta w całej Afryce najbardziej niebezpieczne i najtrudniejsze do upolowania przez myśliwych. Termin ten toteż został wprowadzonych przez samych 'łówców skór'. Cała przedstawiona piątka to zwierzęta, które mają genetycznie zaprogramowane atakowanie i niszczenie wszystkiego co odbierają jako niebezpieczeństwo. Bywają jednak bowhunterzy, którzy zapuszczają się na słonie z łukiem i strzałami.
Trzeba też wspomnieć, że zwierzęta z The Big Five najbardziej zaciekle walczą, gdy bronią swoich młodych. Być może dlatego na zdjęciach występują w towarzystwie swojego potomstwa.


Wersja z 26 października
Dostałem pocztówkę z Afryki od Ani. Skan będzie później.

Dziękuję, dziękuje, dziękuję. ładnie dziękuję, bardzo ładnie dziękuję.
I dziękuje, dziękuję, dziękuję.
I jeszcze raz bardzo, ale to bardzo dziękuję! - Pewna bardzo fajna dziewczyna mniej więcej tak mi dziękowała swoim cudnym głosem ostatnimi czasy za pocztówkę z różnych względów dla niej ważną, miłą, niesamowitą itp. Czuła zapewne podobnie jak ja teraz. Aniu - dziękuję Ci niesamowicie! Jesteś mega.

A dla niewtajemniczonych było tak:
1. Wygrałem w loterii Ani pocztówkę ze ślubu Kate i Williama.
2. Doszła już w październiku, na mój adres domowy, więc podziękowałem, nie wiedząc jeszcze jak wygląda.
3. Jak zobaczyłem  w końcu to podziękowałem jeszcze ładniej.
4. Wrzuciłem skan i opis kartki na bloga klik, proszę zwrócić uwagę na ostatni akapit
5. Wczoraj doszła do domu pocztówka zakupiona z Tanzanii, z Big Fave, czyli piątką najbardziej znanych zwierząt Afryki. Skanu nie mam ze względów oczywistych, a to Big Fave znalezione w internecie:




wtorek, 25 października 2011

Rosja #2 Stolica Syberii nocą


Nowosybirsk State Academic Opera and Ballet Theatre

Fajnie jest dostać kartkę z Syberii. I to z jej nieoficjalnej stolicy, jaką jest Nowosybirsk.

Mam mieszane uczucia co do całej Rosji, a szczególnie Syberii. Pierwsze skojarzenia każdego chyba Polaka jest takie same - zimno, daleko, władze rosyjskie zsyłały tam Polaków - choćby za czasów powstania listopadowego. Przypominają mi się tu też od razu "Dziady' Adama Mickiewicza z licznymi nawiązaniami do tego tematu. Lubiłem tą książkę - szczególnie przed maturą, gdy ją sobie przypominałem i przeczytałem wszystkie przypisy historyczne. A na samej maturze z języka polskiego, oczywiście: "Dziady", a dokładniej
Jak symbolika ziarna z bajki opowiedzianej przez Żegotę objaśnia sens  męczeństwa młodzieży polskiej? Analizując przytoczony fragment Dziadów Adama Mickiewicza, zwróć uwagę na sytuację studentów i ich postawy.

Sytuację studentów, a no proszę. Świetny temat maturalny, naprawdę. Łatwy do przewidzenia, ciekawy historycznie, z wieloma odniesieniami których można było użyć, aby dostać dodatkowe punkty za walory pracy. Rezultat na świadectwie maturalnym też mi się spodobał.

To zacytuję nieco o Syberii, z tegoż tekstu źródłowego z matury:


ŻEGOTA
6
Jużci przecież bez winy w Sybir nas nie wyślą; 
A jakąż winę naszą znajdą lub wymyślą? 
Milczycie,  – wytłumaczcież, co się tutaj dzieje, 
O co nas oskarżono, jaki powód sprawy? 
TOMASZ
7
Powód – że Nowosilcow przybył tu z Warszawy. 
Znasz zapewne charakter pana Senatora.  
[...] pomimo największych starań i zabiegów 
Nie może w Polsce spisku żadnego wyśledzić; 
Więc postanowił świeży kraj, Litwę, nawiedzić, 
I tu przeniósł się z całym głównym sztabem szpiegów. 
Żeby zaś mógł bezkarnie po Litwie plądrować
I na nowo się w łaskę samodzierżcy wkręcić, 
Musi z towarzystw naszych
8
 wielką rzecz wysnować
I nowych wiele ofiar carowi poświęcić.
-----------------------------------------------------------------------

Kilku więźniów
No, Janie! Nowiny?

JAN SOBOLEWSKI 
ponuro 
Niedobre – dziś – na Sybir – kibitek dwadzieście 
Wywieźli. […] 
Wszystkich, – do jednego. 
Sam widziałem. […] 
Małe chłopcy, znędzniałe, wszyscy jak rekruci 
Z golonymi głowami; – na nogach okuci. 
Biedne chłopcy! – najmłodszy, dziesięć lat, nieboże, 
Skarżył się, że łańcucha podźwignąć nie może; 
I pokazywał nogę skrwawioną i nagą. […] 
Wywiedli Janczewskiego; – poznałem, oszpetniał, 
Sczerniał, schudł, ale jakoś dziwnie wyszlachetniał. […] 
On postrzegł, że lud płacze patrząc na łańcuchy, 
Wstrząsł nogą łańcuch, na znak, że mu niezbyt ciężył.  
A wtem zacięto konia – kibitka runęła – 
On zdjął z głowy kapelusz, wstał i głos natężył, 
I trzykroć krzyknął: „Jeszcze Polska nie zginęła”. – 
Wpadli w tłum; – ale długo ta ręka ku niebu, 
Kapelusz czarny jako chorągiew pogrzebu, 
Głowa, z której włos przemoc odarła bezwstydna, 
Głowa niezawstydzona, dumna, z dala widna, 
Co wszystkim swą niewinność i hańbę obwieszcza […]

I taką znam Syberię. A budynek teatru i opery ładny. Ale dużo bardziej w nocy - zdjęcia przy świetle dziennym nie robią wielkiego wrażenia.



poniedziałek, 24 października 2011

Japonia #23 Shachihoko (Gotochi Card)




Dzisiaj Gotochi Card z prefektury Aichi, która bardzo mnie zaciekawiła. Przedstawia Schahihoko. Jest to zwierzę z mitologii japońskiej, z głową tygrysa i ciałem karpia. Według wierzeń postać ta może sprowadzić deszcz. Dlatego też rózne ornamenty lub rzeźby Shachihoko były umieszczane na dachach wielu świątyń. Miały chronić przed pożarem. Jedyny przetrwały Shachihoko znajduje się w zamku Nagoya.

Oba wspomniane wcześniej zwierzęta odgrywają dużą rolę w kulturze Japonii - wystarczy choćby przypomnieć Koi-nobori, tygrys mówi chyba sam za siebie. Niestety wpływy cywilizacji zachodniej zniszczyły legendę Shachihoko. W ofercie standardowych dwutygodniowych wycieczek do Japonii znajduje się niemal zawsze przejazd do zamku Nagoya i podziwianie złotych delfinów na szczycie wieży tej budowli. Delfinów...
Czy to wam delfina przypomina?



Co prawda wypada próbować usprawiedliwić rozpowszechnienie się nazwy złoty delfin. Japoński krzaczek 鯱 którym zapisujemy wspomniane w tytule słowo można wymawiać według dwóch różnych szkół. Jeśli wymówimy ten wyraz jako 'shachinoko' oznacza mitologiczne połączenie karpia i tygrysa. Wymawiając zaś według drugiej szkoły otrzymujemy wyraz 'shachi', który odpowiada... orce. Orka jak wiadomo należy do delfinowatych.

Największym miastem prefektury Aichi jest ... Toyota. Nagoya to stolica prefektury, miasto najbardziej atrakcyjne turystycznie. Z zamkiem, wieloma sklepami, restauracjami i innymi rozrywkami, jak pisze Mari od której tą kartkę dostałem. Natomiast największe pod względem powierzchni miasto zawdzięcza swoją świetność koncernowi Toyota, założonemu przez rodzinę Toyoda. W 1959 roku dla uznania zasług wspomnianej familii dotychczasowe miasto Koromo zostało przemianowane. Sakichi Toyoda, słynny japoński konstruktor niestety tego nie dożył - zmarł w 1930 roku.

A ja z pewnym modelem Toyoty sporo doświadczeń już zebrałem:



niedziela, 23 października 2011

Holandia #5 Specjalny, postcrossingowy znaczek


PostNL wprowadziła do obiegu wersję europejską i interkontynentalną znaczków pocztowych promujących i umacniających ideę Postcrossingu - czyli międzynarodowej wymiany pocztówek za pośrednictwem strony  http://www.postcrossing.com i nie tylko.

Powiem szczerze - teraz zacznę chyba niecierpliwie czekać na kolejne kartki z Holandii. Pocztówki  z Kraju Tulipanów zdążyły mi się lekko znudzić, ale teraz mogą zyskać dodatkową wartość.

Myślę, że idea PostNL, holenderskiego oddziału poczty jest po prostu fenomenalna. Poczta musi być na czasie i wyciągać w kierunku postcrosserów rękę. Przecież to dzięki kartkom pocztowym i listom nie zatraciła swojej tradycyjnej formy i jeszcze nie zamieniła się w połączenie firmy kurierskiej i 'wypłacacza' rent, emerytur i innych świadczeń. A okienka pocztowe jeszcze na szczęście nie są zupełnie podobne do okienek bankowych. A ludzie potrafią bardzo, ale to bardzo ucieszyć się z ładnej pocztówki z ciekawym tekstem na odwrocie. Sami spróbujcie, jeśli nie wierzycie.

Premiera znaczka miała miejsce 15stego października 2011 w Apeldoorn.
A pocztówkę z Apeldoorn też kiedyś dostałem. Jakżeby inaczej, z Postcrossingu:


Anglia #3 Ślub Williama i Kate


The Duke and Duchess of Cambridge
Royal Wedding, 29th April, at Westminster Abbey, London.

Świetna pocztówka z niezwykle medialnego wydarzenia. Ślub następcy tronu brytyjskiego, w dodatku z tak piękna i budzącą kontrowersje panną młodą... Local beauties jako jedna z etykiet dla tej kartki związana z Kate chyba nie może dziwić nikogo.
A pocztówkę wygrałem w Loterii królewskiej, którą zorganizowała Ania. I bardzo jej dziękuję za sam pomysł loterii.

Ślub księcia Walii to wydarzenie, którego dokładny opis możemy znaleźć nawet na Wikipedii: klik. Internetową transmisję na oficjalnym kanale monarchii brytyjskiej na YouTube obejrzały prawie 2 miliardy osób. Na uroczystość przybyło 46 monarchów i przedstawicieli rodów panujących spoza Wielkiej Brytanii. O ślubie, o kontrowersjach związanych z Kate i swojego rodzaju mezaliansem popełnianym przez Williama mówiło się wszędzie. On - następca tronu brytyjskiego, ona - absolwentka historii sztuki, była stewardessa. Zachwycająca... I odbył się ślub, który kosztował 20 milionów funtów.

Poprzedni wpis na blogu dotyczył bociana, który przynosi dzieci. Ten jest o ślubie, ciekawe... Przy kolejnej kartce można by się cofnąć do zaręczyn, ale odbyły się w Kenii. A nie mam jeszcze żadnej pocztówki z Afryki. Wyśle ktoś, wyśle? ;)




sobota, 22 października 2011

Japonia #22 Bocian leci, niesie dzieci (Gotochi Card)


Kartkę dostałem od Lyo, kolejnej przemiłej osoby z Japonii. Przedstawia bociana czarnodziobego, czyli symbol prefektury Hyogo. Lyo mieszka w tej prefekturze, a pracuje w pobliskiej Osace. Przysłała mi więc po jednej kartce z obu.

Bocian czarnodzioby to gatunek zasiedlający bagna z kępami drzew, wilgotne łąki i doliny rzeczne na terenach lasów W Japonii można go spotkać także na terenach użytkowanych ekstensywnie i polach ryżowych. Gnieździ się pojedynczo lub w małych zgrupowaniach. Boćki te zakładają swoje mieszkania na drzewach, wyjątkowo na budynkach. Żerują pojedynczo. Ofiary na lądzie lokalizują wzrokiem, natomiast w wodzie dotykiem. Żywą się pokarmem różnorodnym, zwłaszcza rybami – piskorzem, karasiem, owadami. Zjadają więc w dużych ilościach szarańczaki i chrząszcze, płazy, drobne ssaki, ślimaki i dżdżownice.
Bocian czarnodzioby jest gatunkiem globalnie zagrożonym.

Japończycy bardzo dbają o ochronę bocianów czarnodziobych. Polecam japońskojęzyczną niestety, oficjalną stronę Hyogo Prefectural Homeland for the Oriental White Stork klik. Bocian bowiem w Japonii, a już szczególnie w Hyogo traktowany jest jako specjalny skarb narodowy. To własnie w Toyo'oka zmarł ostatni wolno żyjący bocian czarnodzioby w Japonii i tutaj też zaczęło się odtwarzanie tego gatunku dzięki osobnikom sprowadzanym z Rosji. Sukcesy reprodukcyjne doprowadziły do przełomowego wydarzenia. Dziko żyjące bociany czarnodziobe po raz pierwszy od 40 lat złożyły jaja.

W 2010 roku rezerwat liczył sobie już ponad 40 par bocianich skrzydeł. Wszystko zmierza w jak najlepszym gatunku a bociany mają się coraz lepiej.



Jest to kartka numer 100! na moim blogu. (nie wliczając części łódzkiej). Jak ten czas szybko leci

piątek, 21 października 2011

Polska #21 Wieliczka zakupiona u pani Maryli


Będąc w Katowicach musiałem koniecznie odwiedzić najbardziej znany w Polsce sklep z pocztówkami - "U Pani Maryli". widokowka.com.pl Wybór kartek był niczym nie ograniczony, w przeciwieństwie do funduszy i czasu. Wszystkie zakupione katowickie kartki poszły na wysłanie, a tą zostawiłem sobie - jako pamiątkę buszowania po jednym z 12 strasznie długich pudeł z pocztówkami, które pani Maryla wyciąga spod lady dla wtajemniczonych. Niesamowite uczucie stanąć przed takim pocztówkowy zbiorem. Lekko odstraszają tylko ceny: 1.50 zł przy detalicznych zakupach i 1.40 zł za sztukę przy zakupie ponad 20 kartek. Ale za jakość trzeba płacić. A nigdzie  Polsce nie ma nawet porównywalnej oferty. Gdy następnym razem pojawię się w Katowicach na pewno lepiej przygotuje się czasowo i finansowo.

Kopalnia soli w Wieliczce to bardzo fajne i ciekawe miejsce, wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO jako:
Zabytkowa Kopalnia Soli w Wieliczce (K IV / 1978)
Pokłady soli kamiennej w Wieliczce eksploatowane są od XIII w. Kopalnia rozciąga się na 9 poziomach i liczy 360 km chodników, w których znajdują się wyrzeźbione w soli ołtarze, posągi i inne dzieła sztuki; etapy pasjonującej pielgrzymki ku przeszłości tego zakrojonego na szeroką skalę przedsięwzięcia przemysłowego.

Komora Erazma Barącza zawdzięcza swoje walory widokowe jeziorku, które ma aż 9 metrów głębokości. Wypełnione jest ono solanką, czyli nasyconym roztworem soli. Drewniana galeria opasająca przystropową część komory służy do kontroli stanu technicznego ociosów, czyli solnych ścian. Na szczególną uwagę zasługuje również filar solny, będący naturalnym sposobem zabezpieczania wyrobisk po eksploatacji.



czwartek, 20 października 2011

Szwajcaria #1 Luksus & Design


Szwajcaria to kraj bogaty. I nie chodzi tylko o bogactwo krajobrazów. Roczny dochód na mieszkańca wynosi u Helwetów 41.663 USD. Przewiduje się też, że w połowie XXI wieku wzrośnie on do ponad 80 tysięcy. Nic więc dziwnego, że Szwajcaria to istna kraina luksusu. Ba, zachęca nawet turystów do odwiedzenia szlaku Luksus & Design. Obejmuje on adresy luksusowych hoteli, w których turyści mogą wypocząć w przerwach od zakupów, adresy sklepów, gdzie można dokonywać niebanalnych zakupów, kontakt do producentów zegarków, w których ofercie można wybierać bez ograniczeń. A poza tym lukusowe butiki, domy mody, salony meblowe i wykwintne restauracje. Czego tylko dusza zapragnie.

Koszt życia jest w Szwajacarii bardzo wysoki. Zurych i Genewa zaliczane są nawet do najdroższych miast świata. Wysokie są zarówno koszty mieszkaniowe jak i koszty żywności i ubezpieczenia zdrowotnego, które jest tu obowiązkowe, lecz nie należy do automatycznych potrąceń z wynagrodzenia. Niedawno mieliśmy okazję słyszeć o masowych zakupach Szwajcarów w Niemczech. Przy bardzo silnym franku wprost zaleli oni granicę z Niemcami i splądrowali tamtejszy rynek.

Powierzchnia mieszkaniowa jest ograniczona i skupia się na Wyżynie Szwajcarskiej. Duże miasta cierpią od lat na poważny niedobór mieszkań. Przy tym społeczeństwo wyraźnie się starzeje, a gęstość zaludnienia całego kraju nie jest wysoka.

Komunikacja miejska i sieć transportu publicznego w Szwajcarii  są niesamowicie rozwinięte. Szeroka oferta biletowa sprawia, że podróżowanie pociągiem jest najwygodniejszym sposobem na poruszanie się po kraju. Specjalne usługi, takie jak wagony restauracyjne, przedziały biznesowe i miejsca zabaw dla dzieci są dostępne w wielu pociągach. Rozkłady jazdy kolei szwajcarskich są tak ułożone, że na przesiadki nie traci się zbyt dużo czasu. Jak w szwajcarskim zegarku funkcjonują godzinne połączenia do ośrodków turystycznych w całym kraju i co pół godziny połączenia między głównymi stacjami. Nowoczesne pociągi i smaczna kuchnia sprawiają, że podróż pociągiem przez Szwajcarię jest jeszcze większym przeżyciem. To romantyka podróżowania koleją w najlepszej postaci

Jeszcze trochę o historycznych aspektach odnośnie Szwajcarii. Helweci, Helwetowie to starożytny ród celtycki pochodzenia galijskiego. Od  IV wieku przed naszą erą lud ten zaczął zamieszkiwać tereny dzisiejszej Szwajcarii. Dlatego też na znaczkach pocztowych i monetach znajduje się nazwa Helvetia, a na samochodach i domenach internetowych 'ch' - Confederatio Helvetica.




środa, 19 października 2011

Polska #20 Pocztowcy zmotoryzowani


Listonosze przed Pocztą Główną w Krakowie, 1933 rok.

Tą pocztówkę, z galerii Jana Walczewskiego dostałem od samego jej autora. Nie mógł on pojawić się w Katowicach więc wysłał jako reprezentację 60 swoich pocztówek. A że chętnych do obdarowania było 15stu każdy dostał po 4 sztuki. Wybór był trudny, bowiem kartki są rewelacyjne i niemal każda wołała: Wybierz mnie. Spójrzcie tylko na ofertę: klik

Rok 1933, w którym zdjęcie wykonano był czasem zmian w strukturze Poczty Polskiej. Zmian pod hasłem komercjalizacji usług. Uproszczono biurokratyzację i pion decyzyjny w PPTiT - przedsiębiorstwie Poczta Polska, Telegraf i Telefon. Zgodnie z nowymi rozporządzeniami obejmowało ono obszar całego państwa polskiego i Wolne Miasto Gdańsk. Jednostkami centralnymi, stały się Państwowy Instytut Telekomunikacji, Izba Kontroli Rachunkowej Poczty, Główna Składnica Materiałów Pocztowych, Główna Składnica Materiałów Teletechnicznych.

PPTiT zostało zwolnione od podatków na rzecz Skarbu Państwa, i podlegało tylko kontrolom Najwyższej Izby Kontroli. Przedsiębiorstwo stało się więc niezależnym organem prawnym, mającym swobodę w podejmowaniu decyzji. Było prowadzone na zasadach spółki handlowej, ale z uwzględnieniem dobra państwa.
Po 1933 zaczęła się decentralizacja czynności administracyjnych. Znalazła ona wyraz w przyznaniu w tym zakresie dość szerokich usprawnień nowo utworzonym urzędom obwodowym i rejonowym. Sytuacja ta sprzyjała dalszemu rozwojowi sieci placówek pocztowo–telekomunikacyjnych. Uruchamiane były przeważnie tańsze w eksploatacji agencje, pośrednictwa, oddziały urzędów (stałe i czasowe), kioski pocztowo–telekomunikacyjne i poczty peronowe.

Wybuchła jednak II wojna światowa. I cały dorobek budowy potęgi PPTiK uległ zniszczeniu...

wtorek, 18 października 2011

USA #9 Cleveland Ballpark


Na samym końcu września pojawiła się w mojej skrzynce pocztowej miła niespodzianka - klimatyczna pocztówka ze Stanów od Prezesa. Mateusz spędził bowiem całe trzy miesiące studenckich wakacji w Cleveland, pilnie doskonaląc swoje lekarskie umiejętności.

Cleveland to wspaniałe miasto nad pięknym jeziorem Erie, jak twierdzi sam nadawca. Mi się to miejsce najbardziej kojarzyło z Cleveland Cavaliers i LeBronem Jamesem. Cleveland to też ośrodek naukowy, kulturalny, siedziba Standard Oil Company.
Miasto to w 2010 roku, w rankingu Forbes zostało uznane najbardziej przygnębiającym w USA.

Na pocztówce widzimy Cleveland's Ballpark. Stadion baseballowej drużyny Cleveland Indians. Baseball, jakżeby inaczej - wszak to narodowy sport w USA. Mój pierwszy stadion na blogu i od razu dyscyplina do której nigdy nie mogłem się przekonać. Powiecie: No ba, przecież to w Polsce nie popularne. Otóż nie do końca. W Kutnie, w moim mieście znajduje się Centrum Małej Ligi EMEA. W wakacje na ulicach można zobaczyć barwne pochody młodzieży z całego świata. Ostatnio w czasie trwania Odysei Historycznej pod koniec lipca grupka młodych Holendrów usiłowała wepchnąć się przede mnie do kolejki po watę cukrową. Jeszcze wykrzykując w tych ichniejszym języku. Myśleli, że ich w Kutnie ktoś zrozumie?

Sami Kutnianie na tą całą Little League patrzą jak na małpy w cyrku. Przyzwyczaili się do jej obecności, nikomu ona nie przeszkadza, ale żeby ktoś się tym pasjonował - nigdy! Piłkarska drużyna MKS Kutno, grająca w III lidze (czyli na poziomie IV piłkarskiej hierarchii) - to jest dopiero coś! Klub ma kibiców, o meczach, składach, transferach i kontuzjach mówi się i pisze dużo. A o baseballu? Po co?




piątek, 14 października 2011

Japonia #21 Wsiąść do pociągu... (Gotochi Cards)



Kartka najlepiej opisująca mój obecny stan ducha. Więcej po weekendzie.

EDIT. Wróciłem już do domu. Wyprawa do Katowic na pierwszy mój zjazd polskich postcrosserów okazała się bardzo udana. Sam miałem wielką ochotę zwiedzić kiedyś stolicę Górnego Śląska, ale w takim towarzystwie - rewelacja! Polecam każdemu kto ma taką możliwość. Niezwykłe z punktu widzenia kulturowo-socjologicznego jest spotkanie w jednym miejscu tak różnych ludzi, którzy znali się w większości  tylko dzięki pośrednictwu internetu i pocztówek. No i poprzednich zjazdów, ale znowu tak wiele ich nie było.

Wypada napisać coś o samej kartce. W końcu to Gotochi. Pocztówka przedstawia Enoden, czyli Enoshima Electric Railway. Jest to linia kolejowa ze stuletnią historią. Łączy tereny Shonan, Kamakury i Fujisawy - rozciągnięte na dystansie około 10 kilometrów. Podróż trwa około 30 minut, a przez ten czas pasażerowie podziwiają różnorodność krajobrazów i zamianę pociągu w swego rodzaju ... tramwaj. Co z resztą widać poniżej.




czwartek, 13 października 2011

Polska #19 Trzebnica


Wakacyjna, fajna kartka od Ani. Przedstawiająca miejscowość związaną z medycyną, bowiem w Trzebnicy jest bardzo znany ośrodek chirurgiczny - Ośrodek Replantacji Kończyn, Mikrochirurgii, Chirurgii Ręki i Chirurgii Ogólnej. Ordynator tego centrum to profesor Jerzy Jabłecki, który przeprowadził pierwszą w Polsce operację transplantacji ręki od obcego dawcy.
Profesor Jabłecki był jednym z gości marcowej konferencji portalu PrzypadkiMedyczne.pl we Wrocławiu. Konferencji bardzo dla mnie ważnej, jak również dla całego portalu. Niesamowite spotkanie studentów medycyny z całej Polski, program obejmujący wystąpienie znanej z pierwszego udanego w USA i czwartego na świecie  przeszczepu twarzy profesor Marii Siemionow oraz elity wrocławskich wykładowców. Działo się, oj działo. Od konferencji minęło pół roku, więc dobry czas na pierwsze wspomnienia.

Wystąpienie profesora Jabłeckiego oraz linki do wykładów innych prelengentów możecie znaleźć tutaj: Wystąpienie profesora Jabłeckiego,  Wszystkie materiały z konferencji
Profesor mówił bardzo ciekawie, ale miał olbrzymią konkurencję tego dnia - szczególnie w postaci ginekologa, profesora Karmowskiego. I wielu, wielu innych. To była najciekawsza konferencja na jakiej byłej w życiu. Ja jak ja, ale podobnie mówił profesor Jabłecki, którego przypadło mi zaprowadzić na kolację dla prelengentów po zakończeniu i inni goście.

A to zdjęcie z klubu jazzowego po konferencjii. Ekipa wrocławsko-zabrzańsko-łódzka z profesor Siemionow w centrum.

                     


środa, 12 października 2011

Brazylia #3 Dawne miasto niewolników


Druga z 3 moich kartek z trzeciego co o wielkości miasta Brazylii.

Część starego miasta Salvadoru, tzw. Pelourinho, należy od 1985 roku do spuścizny światowego dziedzictwa UNESCO. W końcu XX wieku pieczołowicie odrestaurowane. Dzięki silnej prezencji policji zwalczającej przestępczość kryminalną, jest znów atrakcyjnym celem turystycznym. Jednak boczne uliczki Pelourinho i dalsze części centrum miasta, nadal nie są zbyt bezpieczne, szczególnie wieczorem.

Tekst wpisu na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO:
Zabytkowe centrum Salvadoru (Bahia) (K IV, VI / 1985)
Salvador, pierwsza stolica Brazylii w latach 1549-1763, świadczy o wymieszaniu kultur europejskiej, afrykańskiej oraz Indian Amerykańskich. Począwszy od 1558 r. Salvador był również pierwszym w Nowym Świecie rynkiem niewolników przeznaczonych do pracy na plantacjach trzciny cukrowej. Zachowały się liczne, cenne przykłady architektury renesansowej. Jedną z cech zespołu miejskiego są różnobarwne domy, często zdobione wysokiej klasy sztukaterią.


Niemcy #4 Najsłynniejszy zamek Niemiec


Neuschwanstein - tak nazywa się ten niezwykły zamek. Trudna nazwa? Trzeba rozebrać ją na części składowe. Neu - nowy, Schwan - łabędź, Stein - kamień. Czyli - Nowy łabędzi kamień. Styl w którym został zbudowany jest niemal tak samo lub nawet bardziej ciekawy od samej nazwy. Jest to bowiem neoromańsko-pseudomauretańsko-neogotycka budowla.

Położony w górach (Alpy Bawarsko-Tyrolskie), na pograniczu niemiecko-austriackim, malowniczy, widniejący na milionach pamiątek, zbudowany przez szalonego króla, który słynął z miłości do gołębi.
Ale co tam. Zamek Neuschwanstein był pierwowzorem dla tego w paryskim Disneylandzie. A każdy jego zarysy kojarzy z kreskówek wytwórni Walta Disneya! I pewnie nigdy bym się o tym nie dowiedział, gyby nie całe to pocztówkowe szaleństwo.

Schloss Neuschwanstein to absolutnie kultowe miejsce pielgrzymek turystów odwiedzających Bawarię i chyba najbardziej wytęskniony wariant pocztówek z Niemiec w preferencjach wielu postcrosserów. Ot taki tam sobie zameczek z ładnym krajobrazem wokół...

Pierwsze prace nad budową tego zamku zostały rozpoczęte 5 września 1869 roku z rozkazu Ludwika II Bawarskiego. Młoego, kontrowersyjnego króla, który kierował się naprawdę wzniosłymi i romantycznymi intencjami (taka wtedy była epoka). Ludwik tak pisał na temat Neuschwanstein do Richarda Wagnera, człowieka, którego bardzo podziwiał 

     It is my intention to rebuild the old castle ruin of Hohenschwangau near the Pöllat Gorge in the authentic style of the old German knights' castles, and I must confess to you that I am looking forward very much to living there one day (in 3 years); there will be several cosy, habitable guest rooms with a splendid view of the noble Säuling, the mountains of Tyrol and far across the plain; you know the revered guest I would like to accommodate there; the location is one of the most beautiful to be found, holy and unapproachable, a worthy temple for the divine friend who has brought salvation and true blessing to the world. It will also remind you of "Tannhäuser" (Singers' Hall with a view of the castle in the background), "Lohengrin'" (castle courtyard, open corridor, path to the chapel); this castle will be in every way more beautiful and habitable than Hohenschwangau further down, which is desecrated every year by the prose of my mother; they will take revenge, the desecrated gods, and come to live with Us on the lofty heights, breathing the air of heaven.

Budowę sali tronowej ramowo zamknięto w roku 1880, ale król nigdy nie ujrzał swego dzieła w pełni. W roku 1886 zarzucono mu chorobę psychiczną i pozbawiono władzy. 3 dni później jego ciało znaleziono w jeziorze Stanberg. Dopiero w 1892 roku zrealizowano cały projekt budowy, nakreślony 23 lata wcześniej.



wtorek, 11 października 2011

Japonia #20 Autumn Mailbox (Special Limited Edition 2011)



Jest jesień. I pocztówki z Japonii konsekwentnie mi o tym przypominają. Biorąc pod uwagę ostatnio obserwowane zjawiska pogodowe wcale mi się to nie podoba. Na dworze jest coraz zimniej i smutniej, a pozytywnych akcentów coraz mniej. Znowu trzeba się zacząć uczyć, wstawać przed 7.00. Ogólnie zaczyna się harówka. Na szczęście  w miarę stopniowo, nie zdaję w końcu za tydzień części egzaminu z chorób zakaźnych jak niektórzy.

A na pediatrii jak zwykle pełno wirusów. Co prawda niby chirurgia dziecięca, ale szpital ten sam i parę dni z chusteczkami higienicznymi po raz kolejny. Życie jak zwykle niesprawiedliwe.

Kształt skrzynek pocztowych w Japonii jest naprawdę ciekawy. Miałem okazję się o tym przekonać już przy poprzedniej kartce w tym guście. A propos:
Jakieś pomysły co znajduje się przed skrzynką pocztową na obrazku powyżej?




poniedziałek, 10 października 2011

Hiszpania #1 Asturyjskie plażowiczki


W końcu moja pierwsza Hiszpania! Musiała mieć impet.

Pocztówka mówi chyba sama za siebie. Uśmiechnąłem się od razu, jak ją zobaczyłem. A wysłała mi ją kobieta. Kartkę zakupił jej mąż. Czemu tak mało jest takich pocztówek?

Jak widać ewolucja stroju plażowego na przestrzeni wieku sięgnęła maksimum granic. Z jednej skrajności w drugą. Obyczaje się zmieniają, moda też. A każdy z nas ma na to minimalny wpływ i musi się cały czas dostosowywać.
W XIX wieku damski strój nadmorski stanowiły ciężkie suknie, pod którymi założone były obowiązkowo pantalony do kolan. Często do brzegi sukni doszywany obciążniki, by ta nie unosiła się w wodzie. Obowiązywał\ też moda na bladość. Kobieta opalona była kobietą pracującą, kobietą z plebsu. Ubrania modnych pań zakrywały więc skrupulatnie niemal wszystkie części ciała.

Skandal jaki wywołało bikini przed 65 laty porównywano przecież do eksplozji bomby. Nie można było znaleźć modelek, które zaprezentowałyby na wybiegach ten nowy plażowy strój. Dlatego poproszono o pomoc striptizerki, które nie miały z tym problemu. Wiele z kobiet nadal nie chciało uznać tego stroju, ale jego frywolność stopniowo zyskiwała na popularności. Gwiazdy filmowe jak Brigitte Bardot czy Sophia Loren dumnie lansowały bikini i stopniowo wkradało się ono w kobiecą podświadomość jako coś bardzo atrakcyjnego.

Dzisiejsze kobiety w bikini mają chyba dusze striptizerki we krwi. ;)


Gijon to miasto położone w Asturii, jednej z 17 wspólnot autonomicznych Hiszpanii. Pozostałe to Andaluzja, Aragonia, Baleary, Estremadura, Galicia, Kastylia La-Mancha, Kastylia i Leon, Madryt, Katalonia, Kraj Basków, La Rioja, Murcja, Nawarra, Walencja, Wyspsy Kanaryjskie i Kantabria, skąd kartka została wysłana.




niedziela, 9 października 2011

Tajwan #2 Old School


Tajwan to miejsce ciekawe. Miejsce, w którym na trochę zatrzymał się czas. A dostać z Tajwanu old schoolową pocztówkę to już naprawdę bardzo ciekawie. Ta przywędrowała do mnie od Nory, która okazała się bardzo miłą i sympatyczną osobą.

Old school to pojęcie odnoszące się do czegoś z poprzedniej epoki, ale takiej, która była jeszcze w miarę niedawno. Trudno napisać mi coś więcej o tej kartce .Jaka jest, każdy widzi. Przedstawia sklep ze starociami z lat 1950-1980. Teraz już nie istnieje jak pisze Nora. Został wyremontowany i przekształcony w Retro-Chick, czyli taki butik z ubraniami w stylu retro.

Zdziwiło mnie też, że w słowniku języka polskiego można znaleźć spolszczenie wspomnianego określenia - oldskul. Strasznie mnie to razi i naprawdę nie rozumiem idei, którą kierowały się odpowiedzialne za to osoby. Język polski charakteryzuje się przecież takim bogactwem słownictwa.



sobota, 8 października 2011

Japonia #19 Piraci z Kanagawy (Gotochi Card)



Dzisiejsza pocztówka od  uroczej Mari to jeden z najciekawszych okazów spośród całej serii Gotoichi Cards. Przedstawia ona Ashinoko Lake, urokliwe kraterowe jezioro w Honshu, na terenie prefektury Kanagawa. Jezioro znane bardzo dobrze turystom, choćby z powodu niesamowitej urody widoków na pobliską Górę Fuji.

Po jeziorze Ashinoko pływa wiele statków, łodzi. Najbardziej znane są jednak cztery okręty ... pirackie. Kto nie słyszał bowiem o piratach z Kanagawy!

Okręty te są replikami prawdziwych statków z różnych epok. Na pocztówce widoczna jest Ms.Victory, wierne odtworzenie słynnego 18-wiecznego brytyjskiego okrętu wojennego. Na zdjęciu na dole, po lewej stronie widać okręt o nazwie The Vasa. Jest on pomalowany na zielono i zdobiony ornamentalnymi rzeźbami w drewnie. W XVII wieku takimi statkami mógł poszczycić się król Szwecji, Gustawa Adolf.
Na zdjęciu po prawej widać okręt noszący miano The Royal, inspirowany na francuskiej flotylli z 17-stego wieku. Czwarty do brydża statek nazywa się The Fronitier i wzorowany jest na jednostkach pływających po rzece Missisipi.

W tytule posta mamy piratów z Kanagawy. Można to określenie uściślić jeszcze trochę - do piratów z Hakone. Jest to niewielka turystyczna miejscowość położona u stóp Góry Fuji. Statki należą do Odakyu company, która zajmuje się turystyką na szeroką skalę. Firma to oferuje nam choćby półgodzinny przejazd nad jeziorem Ashi - kolejką kabinowa (Hakone Tozan Cablecar)



Statki pirackie z Hakone

Ciekawa ta Japonia, oj ciekawa.

piątek, 7 października 2011

Polska #18 Legendy o Zamku w Olsztynie


Kartka od Kasi.
Dostałem ją pod koniec wakacji. Nie jest to oczywiście kartka z Olsztyna, stolicy Warmii i Mazur, lecz z małej wsi w województwie śląskim.

Z małej wsi z bardzo ważnym zamkiem, a właściwie ruinami tegoż. Został on wzniesiony w okolicach 1306 roku a rozbudowany przez Kazimierza Wielkiego w latach 1349-1359. Zadaniem zamku była ochrona zachodnich granic Królestwa Polskiego przed najazdem od strony Śląska i Czech. Oprócz tego pełnił on funkcję więzienia królewskiego.
W imieniu króla władzę na zamku sprawował burgrabia de Olsten, który posiadał pełnomocnictwo wojskowe i sądownicze. Do dziś pozostanie tajemnicą, czy ów burgrabia nabył nazwisko od zamku, czy zamek nazwano na jego cześć.

Na temat zamku w Olsztynie krąży wiele legend.
Mówi się o tym, że połączony jest podziemnym przejściem z klasztorem jasnogórskim. Liczącym kilkanaście kilometrów, utrzymanym w tajemnicy. Podziemia mają zawierać nawet rzeki,  których pływają złote kaczki.

Legenda mówi o zjawie błąkającej się po murach w ciemne noce. Ma być to duch Maćka Borkowica - wojewody poznańskiego, który za udział w konfederacji wielkopolskiej (1348-1352) został najpierw wygnany na 4 lata,a gdy to nie poskutkowało wtrącony do lochu i skazany na śmierć głodową.Codziennie miał otrzymywać tylko dzban wody i ... wiązkę siana. Kara była okrutna. Padają nawet podejrzenia, ze wcale nie chodziło o bunt, ale o romans Borkowica z królową.
Wojewoda poznański o wodzie i sianie wytrzymał podobno 40 dni. Ale jego jęki ustawicznie roznosiły się po całym zamku. I tak zostało do dziś.

Inna legenda mówi o poświęceniu godnym biblijnego Abrahama. W roku 1587 Maksymilian Habsburg próbował zdobyć zamek. Twierdzy, z rozkazu Jana Kazimierza bronił burgrabia Karliński. Oblężenie zamku postępowało powoli. Przypadkiem do austriackiej niewoli dostał się jednak syn burgradii, Kacper Karliński. Wojska Habsburga postanowiły wykorzystać to na swoją korzyść. Zaczęły szturm z potomkiem dowódcy obrony zamku w pierwszej linii. Margrabia obiecał bronić zamku za wszelką cenę, więc sam podpalił lont i sprokurował pierwszy wystrzał armatni dział obrony twierdzy.
Szturm zakończył się klęską Austriaków. Wśród ciał poległych znaleziono również ciało Kacpra. Od tego wydarzenia w wietrzne wieczory koło zamku można usłyszeć płacz dziecka.

Ruiny zamku w Olsztynie posłużyły do nakręcenia bardzo dobrej adaptacji filmowej "Rękopisu znalezionego w Saragossie"




środa, 5 października 2011

Szwecja #1 Potopowo


Dzisiejsza kartka to nagroda z wakacyjnej loterii "szwedzkiej". Szkoda tylko, że multiview.
O Szwedach z mojej ulubionej książki, czyli "Potopu" Henryka Sienkiewicza.  Pieśń śpiewana przez wojska marszałka Lubomirskiego maszerujące z wracającym do kraju królem Janem Kazimierzem do Lubowoli

"Sieczże Szwedów siecz,
Wyostrzywszy miecz
Bijże Szwedów, bij,
Wziąwszy tęgi kij

Walże Szwedów, wal,
Wbijaj ich na pal.
Męczże Szwedów, męcz
I jak możesz dręcz.

Łupże Szwedów, łup
I ze skóry złup
Tnijże Szedów, tnij
To ich będzie mniej

Topże Szwedów, top
Jeśliś dobry chłop.

Zważywszy na ówczesną sytuację polityczną bardzo patriotyczna polska pieśń.