wtorek, 31 stycznia 2012

Dania #1 Prywatna szkoła Herlufsholm (Herlufholm)



Zastanawia mnie czy w napisie na tej kartce jest błąd. Miejsce na niej przedstawione to Herlufsholm, prywatna szkoła, założona przez admirała Herlufa Trolle'a.  Oczywiście o literkę 's' nie ma co się spierać, tym bardziej, że nazwa pochodzi od duńskiego nazwiska i brak czy też dodanie 's' to tylko kwestia utrudnienia bądź ułatwienia jej wymowy. Chociaż i tak dziwi mnie, że Google nie znajduje ani jednego wyniku dla Herlufholm, skoro nazwa w takiej formie pojawia się na pocztówce.

Przechodząc jednak do sedna. Tą kartkę sam sobie wybrałem z galerii pocztówek na wymianę przemiłej Dunki, nie mając przy tym pojęcia, że dotyczy tak ciekawego dla mnie aspektu. Jestem bowiem wielkim fanem duńsko-szwedzkiego filmu Ondskan/(Zło). Nominowanej swego czasu do Oscara adaptacji filmowej książki znanego szwedzkiego pisarza Jana Guillou. Ondskan opowiada o kilkunastoletnim Eryku, który z powodu problemów wychowawczych zostaje wysłany do prestiżowej, prywatnej szkoły Stjansberg, w której dużą uwagę przykłada się do 'wychowywania" młodszych uczniów przez starszych.

                               
Uczniowe Herlufsholm
Eric z "Ondskan"

Rzeczywistość wygląda jednak inaczej. Życie w szkole poddane jest totalnej kontroli; społeczność uczniowska podzielona jest na dwie klasy: uprzywilejowanych uczniów liceum, zasiadających w Radzie, ich przyjaciół i znajomych, oraz podporządkowanych im całkowicie uczniów niższych klas, narażonych na szykany i szkolną „falę”. Można zatem rozpatrywać „Zło” także w kontekście politycznym. W pewnym sensie jest to bowiem również powieść o totalitaryzmie.

W Stjansberg mówiąc prosto sytuacja wygląda bardzo źle. Nauczyciele są nieudolni, w żaden sposób nie potrafią wpłynąć na to co dzieje się z uczniami po zakończeniu zajęć. Niektórzy z nich żyją w świecie iluzji, jak pewien belfer od historii i literatury, inni zwyczajnie przymykają oczy. A wśród uczniów dominuje okrucieństwo wobec młodszych i słabszych. Wszyscy wiedzą, że za kilka lat 'odbiją' sobie wszelkie upokorzenia na młodszych rocznikach. Błędne koło się zamyka. Erik nie zamierza się jednak na to godzić.

Okazuje się też, Erik to dojrzały, młody człowiek, który jako jedyny spośród całej społeczności  zachował człowieczeństwo, nie stracił swojego honoru, osobowości i potrafił znaleźć wyjście z każdej sytuacji. Jego problemy w poprzednich szkołach wynikały z konfliktu z ojczymem, który go regularnie bił.
Końcówka filmu przez wielu odbierana jest jako nieporozumienie, przyzwolenie na przemoc. Wydaje mi się, że takie opinie wydają ludzie, którzy niewiele tak naprawdę wiedzą o życiu. Dla mnie Ondskan doskonale pokazuje granice po przekroczeniu której pewne rzeczy można już tylko rozwiązać najbardziej kategorycznie, nie czekając na pomoc ze strony innych. W jednej z recenzji tego filmu przeczytałem porównanie Erika do Punishera, który z wielką precyzją i zimną krwią odpłaca swoim wrogom. I coś w tym jest. Ale nie ma w tym ani odrobiny fikcji. Erik to postać z krwi i kości, doskonale wykreowana, bardzo inteligenta i nieuginająca się pod presją. W książce Guillou główny bohater miał 14 lat, w filmie już 16 i chyba zabieg ten dodał mu więcej wyrazistości.


Herlufsholm, ale tereny, gdzie kręcono "Ondskan" były bardzo podobne

Teraz trochę o samym Herlufsholm, bo w końcu to tę szkołę, a nie filmową kartka przedstawia. Pięknie położona placówka reklamuje się jako najlepsze miejsce, w którym młodzi ludzie 'nauczą się" być odpowiedzialnymi i wykształconymi obywatelami. Herlufsholm chwali się również faktem, iż nauczyciele mieszkają tuż obok uczniów i proces kształtowania osobowości i zachowań społecznych trwa nieprzerwanie, podczas całego pobytu.  W szkole jest miejsce dla około 250 uczniów, między 12 a 19 rokiem życia.

Przyjemność nauki w tej szkole obcokrajowiec może odczuć za jedyne stokillkadziesiąt tysięcy koron rocznie... Rodzice młodego Duńczyka idącego normalnym państwowym systemem zapłacą tylko 40 tysięcy koron za rok

Herluf Trolle z żoną, założyciele Herlufsholm z roku 1565
Jan Guillou autor książki "Ondskan"














Tak więc dzięki czystemu przypadkowi można dostać taką ciekawą pocztówkę. I nie zdawać sobie z tego bardzo długo sprawy. Ale w końcu człowiek ma od czegoś bloga --> służy przecież dowiadywaniu się różnych rzeczy o swoich pocztówkach. Miał być krótki, typowy wpis o Danii i odwołanie do piłkarzy ręcznych, którzy zostali w niedzielę Mistrzami Europy a wyszedł elaborat na temat duńskiego szkolnictwa i mojego postrzegania filmu "Ondskan". Uwielbiam tego bloga.


Duńczykom gratuluję zdobytego w niedzielę Mistrzostwa Europy

niedziela, 29 stycznia 2012

USA #12 Centrum Los Angeles


Aerial view of downtown Los Angeles.


Zapisałem się na egzamin dyplomowy z chirurgii na 8 lutego a oznacza to ni mniej ni więcej, że muszę się ostro wziąć do nauki. Szczególnie na jego drugą, ustną część. Tak więc jeśli chodzi o uaktualnianie bloga zapowiada się dłuższa przerwa. Może będą jakieś wyjątki, ale tylko w przypadkach szczególnych.

Spójrzcie na jedną z moich pierwszych postcrossingowych kartek. Dostałem ją 23 lutego 2011, ponad 11 miesięcy temu. Jej nadawca od 7 miesięcy nie uczestniczy już w tym międzynarodowym projekcie. Szkoda. Napisał mi bardzo fajną wiadomość na odwrocie. Przekonałem się o tym jak już udało mi się rozwikłać jego styl pisma.

Pamiętam ten dzień, w którym przyniosłem do pokoju 3 kartki z 3 różnych stron świata, aby je dokładnie obejrzeć. Moje pierwsze doświadczenia z Postcrossingiem. Parę dni wcześniej przyszła Japonia, ale tamtego dnia dotarły do mnie same dumnie prezentujące się pocztówki z wieżowcami: z Hong KonguAustralii i Los Angeles, każda innej wielkości. Wtedy ich ilość i zbliżona tematyka mnie nieco przytłoczyły - dzisiaj same kartki doceniłbym bardziej. Z drugiej strony fakt ich otrzymania smakował wtedy wyjątkowo i nie da się już tego powtórzyć.

Jak pokazuje pocztówka wszystko w USA jest duże, tak jak centrum Los Angeles. W USA wszystko jest wielkie: wielkie przestrzenie, wielkie pustynie, wielkie stepy, wielkie góry,wielkie drzewa, wielkie odległości, wielkie samochody, wielkie wiezowce, autostrady, stadiony, a Amerykanie mają wielkie ego!
Przypomina się od razu kilka dialogów z filmu "Kochaj albo rzuć". W filmie tym przewodnik oprowadzający głównych bohaterów po Chicago twierdził, że w USA jest największy na świecie pomnik Chopina, więc z pewnością lepszy niż ten w Warszawie. I wszystko inne też największe - rzecz jasna. A Pawlak po poznaniu Stanów stwierdził:  "Jaki czort kazał Kolumbowi odkrywać tę Amerykę." Choć chodziło mu w tym kontekście bardziej o luźne obyczaje i brak pewnych tradycyjnych wartości...


Wracając do wielkości. Oj dużo, dużo tej chirurgii jest...

Co prawda dużo lepszy jest drugi tom tej książki,
 ale niech będzie i pierwszy
Pozdrawiam z mroźnej Łodzi. Do następnego wpisu.

sobota, 28 stycznia 2012

Japonia #41 Jeansy z Okayamy (Gotochi Card)


Dawno nie było żadnej Gotochi Card na Przypadkach Pocztówkowych, a to przecież jedna ze sztandarowych tutaj kolekcji. Nadrabiam więc zaległości kartką od Mari.


Ale zanim o niej opowiem, chciałbym napisać trochę więcej o japońskiej serii "Gotochi". Pół roku temu pasjonowałem się pierwszą kartką z tego barwnego cyklu. Dziś o całej serii wiem już sporo i żadna pocztówka w kształcie spodni, okularów, czy też połówki cytryny mnie nie zaskoczy. 

Gotochi Cards wydawane są co roku, od 2009, w tempie jedna kartka z każdej spośród 27 prefektur na około 10 miesięcy. Japończycy niedługo spodziewają się serii czwartej, która zapewne zaraz po ukazaniu stanie się niekwestionowanym hitem. 

Co jest takiego niezwykłego w Gotochi? Są kolorowe, różnokształtne, grubsze niż 'normalne' i solidniej wykonane, a przede wszystkim każda z nich zabiera nas w podróż po "Kraju kwitnącej wiśni". Prefektury starały się pokazać z jak najlepszej strony, promując na świecie swoje atrakcje turystyczne, obyczaje, regionalne specjały, wynalazki albo lokalne bądź narodowe sławy. Ta seria to Japonia w pigułce.

Ciekawym aspektem jest również samo kolekcjonowanie Gotochi. Można je kupić jedynie w prefekturze, którą przedstawiają. Zebranie wszystkich staje się więc nie lada wyzwaniem, szczególnie dla osób, które nie mieszkają w Japonii. Mnie cieszy każda jedna pocztówka z tej serii, nie śmiem marzyć o zebraniu wszystkich, tym bardziej iż jest to po prostu niewykonalne - co roku wydawane są kolejne, a niektórych z pierwszej serii nie ma już w sklepach.


Jeansy znalazły się na pocztówce z Okayamy, ponieważ w tej prefekturze mieści się Kurashiki City, obejmujące Kojimę. To tutaj właśnie powstały pierwsze "made in Japan jeans"Kojima od około 1600 roku była dobrze znana jako miasto włókiennicze, wytwarzające duże ilości odzieży, która stawała się popularna w całym kraju. Trochę jak Łódź... Pierwsze dżinsy wykonano w roku 1960. Marka szybko zyskała na jakości obejmując swym zasięgiem całą Japonię, a także budząc zainteresowania znawców na całym świecie. 

Do dziś w mieście można spotkać wiele małych sklepików, w których sprzedawane są tylko i wyłącznie dżinsy - informacja od Mari, która w nieco inny sposób podkreśla jeansowy aspekt Okayamy. 

A teraz zapraszam wszystkich na podróż po Kojimie:




czwartek, 26 stycznia 2012

Polska #36 Wiadomość od Ciebie przyjąłem spokojnie...


Tak, z takim spokojem kibice Barcelony patrzyli na to co się dzisiaj działo w drugiej połowie Gran Derbi na Camp Nou. Jestem dumny z Realu Madryt! Zagrali na bardzo wysokim poziomie, przez cały mecz, nawet gdy przegrywali 2-0 i wydawało się, że będzie już tylko gorzej. Pokazali, że nawet na tak trudnym terenie jak Camp Nou, z rywalem skoncentrowanym, zdeterminowanym na wygraną można grac ofensywnie i skutecznie. Hala Madrid!

Emocje piłkarskie sprowokowały mnie do opublikowania kartki, którą dostałem już jakiś czas temu, od Halszy. Pocztówki ze wszechmiarej medycznej, bardzo dowcipnej, kolorowej i fajnej.Nie wiedziałem tylko jaki komentarz pod nią umieścić. Pisać o reakcji ludzkiego organizmu na stres, o mechaniźmie podjęcia walki albo ucieczki? A może po prostu o anatomii, fizjologi bądź patofizjologii?
Dzisiaj z blogowym postem nie było problemu - poszło szybko, łato i przyjemnie.

Kibice Barcelony - z takim wyrazem twarzy będziecie mieli dużo częściej do czynienia! Nadchodzą najlepsze lata Realu!.

Z pomeczowych wypowiedzi:
Alvaro Arbeloa - Jesteśmy zadowoleni z meczu, jaki rozegraliśmy. Nie wygraliśmy, ponieważ zabrakło szczęścia pod bramką. Mogliśmy zwyciężyć, byliśmy mocniejsi. Graliśmy lepiej, stworzyliśmy więcej okazji.
- Mentalnie pozbyliśmy się złości i strachu przed przegraną z Barceloną. Trudno wyjść silniejszym po tym, jak zostałeś wyeliminowany, ale mamy świadomość, że można ich pokonać. Nie możemy się doczekać kolejnego starcia.
Xabi Alonso - Musieliśmy strzelić trzy bramki i nam się to nie udało, ale walczyliśmy do końca. Wiedzieliśmy, że będzie bardzo trudno, ale staraliśmy się do samego końca. Rozegraliśmy bardzo dobre spotkanie. Wielka szkoda. Wyjeżdżanie stąd ze świadomością, że byliśmy lepsi również jest bardzo ważne.
Casillas -  Powiedziałem sędziemu, żeby szedł z nimi świętować.
Sergio Ramos - Niesamowicie dumny z mojego zespołu. Są rzeczy, z którymi nie da się walczyć. Wczoraj na grę w piłkę postawił Real Madryt i byliśmy dużo lepsi. Dzięki dla wszystkich madridistas za Wasze wsparcie, pamiętajcie, że ta drużyna nigdy nie załamuje rąk. Wiemy, jaką drogą iść. Szanuję arbitra, bez komentarza. Są zdjęcia i odpowiednie osoby do ich analizowania. Hala Madrid!

I z prasy:

L'Equipe (Francja): „Barcelona drżała”
Świetne spotkanie Realu Madryt, który przestraszył Barcelonę, gdy odrobił stratę dwóch bramek. Drużyna Mourinho żegna się z pucharem, który zdobyli rok temu.
Reforma (Meksyk): „Awans Barcelony na pograniczu cudu”
Trochę pecha i złe sędziowanie przeszkodziły Realowi w wyeliminowaniu Barcelony, która zagra w półfinale, dzięki wygranej 4:3 w dwumeczu.
La Gazzetta dello Sport (Włochy): „Real Madryt, gorzka remontada”
Po porażce 1:2 na Bernabéu, drużyna Mourinho dumnie walczyła do końca. Bramki Cristiano i Benzemy były odpowiedzią na trafienia Pedro i Alvesa. W końcówce wykluczony został Sergio Ramos, a wielu madridistas było po meczu wściekłych na arbitra.






środa, 25 stycznia 2012

Holandia #9 Tęcza od kolorowej dziewczyny




Kartka od ostatnio najaktywniejszej komentatorki moich blogowych poczynań, podpisującej się jako pozeczkovva, a wysyłającej kartki niegdyś (wtedy kiedy ja moją dostałem) jako Pomarańczowa, czyli Martiny w całej swej osobie. Pocztówka jest nagrodą w Loterii pracowniczej, w której to zaproponowany przeze mnie pomysł został uznany za najciekawszy.

Pytanie zadane przez Martinę brzmiało: Co obecnie robię - przy czym pracuję w tym i przyszłym tygodniu? Ja z wrodzoną skromnością zaproponowałem wersję taką: "Myjesz czerwone szyby w dzielnicy czerwonych latarni". Ostatecznie okazało się że autroka loteri pracowała przy uprawie fiołków, ale moja propozycja została doceniona za oryginalność. A ja muszę docenić poczucie humoru i dystans do siebie Pomarańczowej, tfu pozeczkovvej,

Swoją droga mam szczęście do wygrywania Loterii, w których nagrodami są kartki z Holandii. To już trzecia.Pozostałe: Nr 1Nr. 2. Muszę przyznać, że lubię kartki z Holandii. Te, które dostaje są naprawdę ładne a za wieloma z nich kryją się ciekawe historie.




Pozdrowienia dla Martiny. Ciekawe, czy dzisiaj przeczyta ten blogowy wpis?

wtorek, 24 stycznia 2012

Singapur #3 Kartka Noworoczna





Ta kartka, a właściwe ten bardzo elegancki karnet sprawił mi wiele radości. Został ręcznie wycięty przez zaawansowaną wiekiem Chinkę na chwilę przed  zakupem. Jest więc unikatowy. Przysłała mi go polska rodzina mieszkająca w Singapurze, prowadząca bloga Azja od kuchni. Noworoczny prezent przywędrował w dużej kopercie, która przed opuszczeniem kraju została sprawdzona przez singapurskie władze. Dlatego otrzymałem ją dopiero dziś. Pocztówka z orchideą wysłana równocześnie dotarła do mojego akademika już w piątek, idealnie na czas. Ale cóż, z cenzurą nie ma żartów. Do karnetu noworocznego dołączona została również gustowna kartka świąteczna. A do tego ciepłe, azjatyckie pozdrowienia.

Na bloga "Azja od kuchni trafiłem" przypadkiem i zostałem jego stałym bywalcem. Wszystkie wpisy na nim redagowane są bardzo ciekawym językiem a przygody głównych bohaterów: Żywiciela, Przychówka i głównej autorki tekstów Kury niesamowicie wciągają. Musze przyznać że nawet same 'pseudonimy' pierwszoplanowej trójki są zarazem proste jak i bardzo przemyślane i oryginalne. Cały blog pisany jest z dużym dystansem, bardzo szczegółowo - oddaje paradoksy i uroki życia w Singapurze. Myślę, że najlepsza książka podróżnicza, czy też przewodnik turystyczny pisany z polotem nie mogą się z tym blogiem równać. I jakby nie było "Azja od kuchni" jest dostępna online, poszczególne perypetie z życia bohaterów można skomentować, zadać pytanie. I być może dzięki temu zrozumieć kilka kwestii.

Tak więc w mojej ostatnio nieco zapomnianej Galerii Sendersów nowe miejsce honorowe dla Kury, Żywiciela i Przychówka.

Mam teraz dodatkową motywację do zaglądania na singapurski blog. Prowadzą go przecież osoby mi znajome, które zechciały wysłać kartki, bo spodobały im się Przypadki Pocztówkowe i postanowiły wzbogacić nieco moją kolekcję jeśli chodzi o rejony świata, w których mieszkają. Czytanie o ich dalszych życiowych perypetiach zyskuje teraz nowy, niesamowity wymiar. A ja mogę się im odwdzięczyć przynajmniej pisząc tą krótką notkę o "Azji od kuchni." Mam nadzieję, że kogoś zachęcę do zagłębienia się w realia Singapuru.

Turcja #1 Niespodziewany Izmir



Ta pocztówka była dla mnie prawdziwym zaskoczeniem. Dostałem ją od 17-letniego Batuhana z Izmiru. Batuhan uczęszcza do liceum i profesjonalnie gra w siatkówkę. Chłopak trafił przypadkowo na mojego bloga, zobaczył, że nie mam jeszcze żadnej kartki z Turcji i postanowił mi jedną wysłać. Jak sam pisze wybrał ją specjalnie dla mnie. I muszę przyznać, że doskonale przypadła mi do gustu. Bez takich niespodzianek jak ta życie byłoby po prostu nudne.

Izmir to trzecie co do wielkości miasto Turcji, tak samo jak Łódź dla Polski.
Aż do 1415 roku miasto nosiło nazwę Smyrna. Początki osadnictwa w tym rejonie datowane sa na 3000 lat p.n.e, a pełny rozkwit nastał za czasów Aleksandra Wielkiego. Najbardziej znaną osobistością, która urodziła się w Smyrnie, był sam Homer. Miasto przez wieki należało do Greków, było również częścią Imperium Rzymskiego. W roku 1415 przeszło w posiadanie Imperium Osmańskiego. Zdobywcy zmienili jego  jego nazwę na Izmir. Nie można też pominąć innego faktu z historii tego miasta. Po pierwszej wojnie Izmirem władali Grecy, a dopiero od 1923 stał się na nowo miastem tureckim.

Na pocztówce bardzo charakterystyczny obrazek dla Izmiru. Korzystając z googlowej wyszukiwarki grafiki doznałem bardzo silnego wrażenia, że jest to najczęsciej fotografowane i najbardziej znane miejsce w całym mieście. Mowa oczywiście o wieży zegarowej Saat Kulesi. Wieża ta ma 25 metrów wysokości, posiada okrągłą fontannę otoczoną czterema kolumnami. Została wzniesiona na polecenie wielkiego wezyra Saida Paszy w 1901 roku a obecny zegar ufundował Wilhelma II pod koniec XX wieku. Budowla stoi na Placu Konak Meydani, który jest sercem Izmiru. Mieszczą się tutaj budynki władz miejskich i najważniejszych instytucji ale to dawna osmańska budowla najbardziej przykuwa uwagę. To 'pod nią' mieszkańcy się spotykają aby całymi rodzinami karmić gołębie, których jest mnóstwo. Doskonale oddaje to prezentowana pocztówka.

A skoro już tyle było o wyszukiwanie zdjęć w Google Graphics, to po wpisaniu "Izmir" i "pocztówka" wyskoczył mi taki blogowy post: klik. Rzeczywiście, słowo kwiat w języku tureckim całkiem ciekawie musi brzmieć...

And the message for Batuhan:
Hi. I have send you a postcard with the most famous place in my town about week ago. I hope you get the card soon. Thank you very much for your wonderful suprise. Your card is one of my favourites in my whole collection. Please contact me on my blog or on Postcrossing. Best regards. Dominik.


poniedziałek, 23 stycznia 2012

Japonia #40 Czas na przekazanie pałeczki!


Królik podaje do Smoka i kolejne okrążenie w Wielkiej Sztafecie Czasu rozpoczęte! 

Nowy Rok to w Chinach to najważniejsze święto państwowe i prywatne. Przygotowania rozpoczynają się już od początku ostatniego miesiąca roku poprzedniego. Samo święto przypada na pierwszy dzień pierwszego miesiąca księżycowego czyli w praktyce między końcem stycznia a końcem lutego. To wydarzenie zwane jest również Świętem Wiosny. Tradycyjnie trwa 15 dni i kończy się Świętem Latarni. Jedna z legend mówi, że dawno temu istniała w Chinach wielka bestia o imieniu Nian. Miała ona ogromną paszczę i za jezdnym razem mogła pożreć całą masę ludzi. Wszyscy mieszkańcy Chin byli przerażeni. Na ratunek przyszedł im pewien starzec. Namówił on bestię, aby połknęła wszystkie istniejące na ziemi potwory, bo mogą one być dla niej większym zagrożeniem niż ludzie. I tak się stało. Mędrzec, który okazał się później nieśmiertelnym Bogiem, zanim opuścił ziemię, nakazał ludziom, by, co roku wieszali w oknach czerwone dekoracje mające odstraszyć potwora.
Najważniejszym dniem jest Wigilia nowego roku, którą Chińczycy spędzają w domach  w kręgu rodziny. Obdarowują się nawzajem prezentami a w nocy idą obejrzeć pokazy sztucznych ogni. Następnego dnia króluje uliczna część; taniec smoka, taniec lwa.

tutaj możecie przeczytać o bardzo ważnym, kulinarnym aspekcie Nowego Roku w Chinach. Tu o Święcie Wiosny generalnie, a tu o wspomnianej legendzie. Polecam z resztą całego bloga Azja od kuchni.


Nowy Rok w Japonii to również najważniejsze ze świąt, powodujące zamknięcie większości sklepów od 1 do 3 stycznia. Japończycy podchodzą do Nowego Roku jako do czasu odrodzenia, wszystkie niedomówienia, niedokończone sprawy starają się wyjaśnić jeszcze w starym roku. Bo nowy rok trzeba zacząć ze 'świeżą' głową i 'czystym' sumieniem.  Nadal popularnym zwyczajem w Japonii jest wysyłanie noworocznych kartek do krewnych, przyjaciół, współpracowników czy klientów. Jedna osoba wysyła często grubo ponad 50 kartek. Mają one specjalny stempel doręczenia 1. stycznia. Ponieważ poczta nie jest w stanie dostarczyć takiej ilości kartek, stwarza studentom możliwość dorobienia i zatrudnia ich jako „noworocznych listonoszy”.  Szkoda, że w Polsce tak nie ma.

Czemu w Japonii spotkamy tyle akcentów z chińskiego kalendarza? Bo wielu Japończyków wyznaje buddyzm, pisałem o tym już tu. A czemu buddyzm wiąże się z chińskim kalendarzem? tu



niedziela, 22 stycznia 2012

Japonia #39 2012. Rok Smoka


Noworoczna pocztówka od Mari Oishi. Wydana z powodu nadejścia nowego, 2012 roku, który w kalendarzu chińskim i japońskim jest Rokiem Smoka. Sprawa dosyć ciekawa dla mnie ponieważ ja też 'jestem' spod tego znaku chińskiego horoskopu. Sprawdźmy więc co przewiduje horoskop na 2012, dla urodzonych w Roku Smoka: klik i klik. Same fajne rzeczy - jakże tu się dziwić, że horoskopy cieszą się taką popularnością.
Rok Smoka według kalendarza chińskiego zacznie się dopiero 23 stycznia 2012. Mam na ta okazję jeszcze drugą kartkę do opublikowania na blogu, tym razem otrzymaną w ramach Postcrossingu. Świetnie nadaje się na dzień jutrzejszy, kiedy to właśnie Azja będzie hucznie obchodzić początek Roku Smoka i w którym to dniu Królik przekaże sztafetową pałeczkę Smokowi.

Kalendarz chiński składa się z 12 miesięcy, z których każdy liczy 29,5 dnia. Aby uniknąć większych przesunięć co trzy lata dodawany jest jeden miesiąc przestępny. Jeden cykl w kalendarzu księżycowym obejmuje 60 lat i jest złożony z pięciu pomniejszych cykli, które reprezentują pięć podstawowych żywiołów składających się na całą materię: metal, woda, drewno, ogień, ziemia.

Każdy z tych pięciu cykli trwa 12 lat, odpowiadających dwunastu zwierzętom. Zgodnie z legendą Budda, zanim opuścił Ziemię, zwołał do siebie wszystkie zwierzęta. Jednak tylko dwanaście zwierząt pojawiło się, aby go pożegnać. Aby im to wynagrodzić nazwał on lata nazwami zwierząt w kolejności, w jakich się pojawiały. Najpierw przyszedł Szczur, potem Bawół, następnie Tygrys, Królik, Smok, Wąż, Koń, Koza, Małpa, Kogut, Pies i Świnia. Stąd mamy dziś dwanaście znaków odpowiadających kolejnym latom.
Smok mi się zdecydowanie najbardziej podoba.


Na odwrocie dzisiejszej pocztówki znalazły się dwa znaczki wydane z okazji roku Smoka. Jeden z 1978 roku (choć Rok Smoka przypadał na 1976), drugi z 2012. Jest to też pierwszy mój znaczek, który ma wydrukowaną datę 2012.




sobota, 21 stycznia 2012

Polska #35 Degeneracja plamki związana z wiekiem (AMD)


Obraz widziany przez pacjenta z degeneracją plamki związanej z wiekiem (AMD).
Image seen by patient with age related macular degeneration.


Tą pocztówkę dostałem od Aty (Beaty) w ramach prezentu, wsparcia moje medycznej kolekcji. Jak się okazuje kartek z tej serii jest więcej i Beata ma zamiar kilka z nich mi wysłać. Wczoraj ze skrzynki wyjąłem już drugą, niedługo potem jak wróciłem z mojego domu rodzinnego.

Ta cała seria pocztówkowa to super sprawa. ktoś z was wpadłby na to, że można wydać pocztówki pokazujące wady wzroku?

Pomysł Widokówek zrodził się w Krakowie, gdzie razem prowadzono warsztaty dla studentów architektury z projektowania uniwersalnego z uwzględnieniem potrzeb osób z dysfunkcją wzroku. Warsztatom towarzyszyły wykłady z teorii widzenia i z orientacji przestrzennej, na których dowiedzieliśmy się jak widzą osoby z różnego typu zaburzeniami widzenia.

Widokówki z Krakowa i Warszawy wizualizują sposób postrzegania otoczenia przez osoby z wadami wzroku i są próbą zakomunikowania problemu niewidzenia osobom nie dotkniętym chorobą. Kampania ta ma na celu przełamanie lęku i dystansu pomiędzy osobami widzącymi i tymi które nie widzą, wynikającego jak większość uprzedzeń i barier – z niewiedzy. "Widokówki z..." uzmysławiają że wszyscy żyjemy w jednym świecie ale widzianym na różne sposoby i pomagają spojrzeć na świat oczami innego człowieka.

To działanie ma także na celu uczulić nas na najdrobniejsze zmiany w polu widzenia, które z braku świadomości bądź czasu moglibyśmy zlekceważyć, a które mogą być początkiem poważnych chorób i nieodwracalnych zmian. Być może ktoś komu od jakiegoś czasu bezustannie towarzyszy irytująca, mała plamka, dzięki widokówce zda sobie sprawę z tego, że to może być początek jaskry.

A na dzisiejszej pocztówce rzecz jasna Warszawa i słynna palma na Rondzie de Gaulle'a.

Degeneracja plamki związana z wiekiem jest przewlekłą, postępującą chorobą prowadzącą do trwałych zmian w siatkówce i naczyniówce. Zanik siatkówki w centrum dna oka poszerza się przez lata w obrębie plamki, ale nigdy nie niszczy obwodu siatkówki. Najbardziej upośledza on widzenie z bliska, początkowo uniemożliwiając widzenie kilku liter w wyrazie, potem całych wyrazów. Luki w polu widzenia jednego oka mogą być uzupełniane przez oko drugie do czasu, gdy zwyrodnienie zanikowe nie zacznie uszkadzać plamki drugiego oka.



piątek, 20 stycznia 2012

Grenada #2 Mapa Grenady


Ta kartka jest wyjątkowa. Pomijając fakt, że jest jedną z najbardziej egzotycznych i przy tym najładniejszych w całej mojej kolekcji wiąże się również z nią niesamowita historia. Dostałem ją od Arkadiego, człowieka urodzonego w Moskwie, dorastającego na Litwie, wyedukowanego w Montrealu i absolwenta medycyny z Grenady. Arkadi przebywa obecnie w Montrealu. Dzięki jego karaibskiej przygodzie mam w swoje kolekcji dwie kartki z "Korzennej Wsypy". Z tą drugą, czyli wyżej zaprezentowaną mapcard był duży problem. Napisałem na odwrocie pocztówki z Polski swój adres, ale "Litewski sąsiad' bardzo rozczarował się moim pismem i aby ostatecznie wysłać mi kartkę musiał znaleźć mój adres w Google, kierując się kodem pocztowym. Tak więc na odwrocie pocztówki znajduje się życiowa rada dla mnie: "Popraw pismo ręczne". Nie wiem czy się zastosuję... Ale co do samego adresu następnym razem błędu nie popełnię i go wydrukuję.

Zapewne to już moja ostatnia kartka z tej pięknej karaibskiej wyspy, więc chciałbym napisać o niej jak najwięcej charakterystycznych rzeczy i ciekawostek. Tym bardziej, że sama pocztówka zadanie bardzo ułatwia.

Nurkowanie. Grenada jest idealnym miejscem dla amatorów snorkelingu. Można wykupić nawet wycieczki reklamujące się w ten oto sposób: "Unikalny plan podróży prowadzi przez wody terytorialne dwóch krajów: Grenady i Saint Vincent, oraz Grenadines. Ten plan podróży zawiera wszystko: przejrzystą wodę, piękne rafy, niepowtarzalną florę i wiele niesamowitych wraków."
Podwodna sceneria Grenady po prostu zapiera dech w piersiach. Oprócz ryb, ukwiałów i innych żyjątek morskich wody Grenady zawierają najpiękniejszy podwodny wulkan Karaibów oraz największy wrak statku w tym rejonie -> zajrzyjcie, warto: klik.

Ryby. O ich walorach estetycznych bądź co bądź było już nieco przy nurkowaniu. Ale ryby się przede wszystkim je: klik. W jednym z miast Grenady, Gouyave odbywają się Rybne Piątki - rodzaj festynu połączonego z dużą ilością smażonych i pieczonych ryb do kupienia przez turystów.

Rozgwiazdy. Jest to gromada morskich drapieżników z rodziny szkarłupni. Żyją one na dnie mórz i oceanów, pod skałami i na rafach koralowych. Są bardzo powolne - zwykle pełzają z prędkością około 15 centymetrów na minutę. Rozgwiazdy polują na jeżowce i małże, żywią się też padliną, mułem dennym i detrytusem. Ciekae jest to, że rozgwiazda może stracić w walce z innym drapieżnikiem wszystkie ramiona oprócz jednego i po pewnym czasie w pełni zregenerować wygląd oraz funkcjonalność swojego organizmu.

Przyprawy. Obecnie Grenada nazywana jest Korzenną Wyspą - ze względu na prowadzoną tu na szeroką skalę uprawę muszkatołowców (nutmeg, mace) oraz goździków, cynamonu, kakaowca, imbiru i karkumy. Zgodnie z legendą pewien lekarz, który przybył na Grenadę z Indii Wschodnich, doprawił startą gałką muszkatołową miejscowy rum, co wzbudziło ogólne uznanie. Do rozwoju uprawy muszkatołowca na Grenadzie przyczyniła się zaraza, która zaatakowała w połowie XIX wieku plantacje muszkatołowca w Indiach Wschodnich (Grenada należy do tzw. Indii Zachodnich). Wtedy rozpoczęto na masową skalę uprawę muszkatołowców.

Saint George's to stolica i największe miasto Grenady. Jest to również główny port morski oraz lotniczy kraju. Miasto zostało założone przez Francuzów, pierwszych kolonizatorów wyspy.

Granice: Grenada położona jest  na północny-zachód od Trynidadu i Tobago, na północ od Wenezueli i na południowy-zachód od Saint Vincent. Państwo to ma 344 kilometry kwadratowe powierzchni i 110 tysięcy ludności. 82% mieszkańców jest czarnoskórych, język urzędowy to angielski. .Niepodległość Grenada uzyskała w roku 1974, od Wielkiej Brytanii.

wtorek, 17 stycznia 2012

Polska #34 Kaszebskie nótë i wesziwe




Dwie pocztówki  od Szymona z jego wakacji we Władysławowie. Kaszubskie nuty pamiętam z dzieciństwa, bowiem dosyć często miałem okazję oglądać nagrania takie jak to niżej na antenie TVP Regionalnej. Dlatego bardzo fajnie, że obie kartki znalazły się w mojej kolekcji.

Kaszubskie nuty to tradycyjna pieśń, będąca zdecydowanie najbardziej rozpoznawalnym elementem folkloru tych nadmorskich regionów. Utwór ten ma charakter wyliczanki, do której potrzebna jest plansza z narysowanymi symbolami na 4 fragmentach pięciolinii. Pieśń śpiewano początkowo na weselach oraz innych uroczystościach o charakterze rodzinnym. Jej pochodzenia nie jest do końca znane - prawdopodobnie jest to pozostałość zabawy polegającej na rysowaniu na drzwiach symboli i ich objaśnianiu, która bardzo rozpowszechniła się wśród mieszkańców Żuław Wiślanych a później na całych Kaszubach.


 


To je krótczi, to je dłëdżi, to kaszëbskô stolëca.
To są basë, to są skrzëpczi, to òznaczô Kaszëba.
Òznaczô Kaszëba, basë, skrzëpczi, krótczi, dłëdżi, to kaszëbskô stolëca.

To je ridel, to je tëcz, to są chojnë, widłë gnojné.
To je krzëwé, to je prosté, to je sledné [tylné] kòło wòzné.
Tylné kòło wòzné, to je krzëwé, to je prosté, chojnë, widłë gnojné, ridel, tëcz, òznaczô Kaszëba...

To są hôczi, to są ptôczi, to są prësczé półtrojôczi [półtorôczi].
To je klëka, to je wół, to je całé a to pół.
Klëka, wół, całé, pół, hôk, ptôk, półtrojôk, chojnë, widłë gnojné...
To je małé, to je wiôldżé, to są jinstruméńta wszôlczé.

Cechą charakterystyczną haftu kaszubskiego jest kompozycja 7 kolorów: czarnego, czerwonego, zielonego, żółtego i niebieskiego, przy czym ten ostatni występuje w trzech odcieniach: Jasnobłękitnym, klasycznym oraz ciemnoszafirowym. Dominującymi motywami są wszelkiego rodzaju kwiaty: bratki, chabry, goździki, niezapominajki, róże oraz owady i kompozycje układające się w proste, nieskrzyżowane 'drzewo życia'. Istnieją poszczególne szkoły haftu kaszubskiego, w tym Szkoła Wejherowska ale w aż takie szczegółu nie chciałbym się tutaj mimo wszystko zagłębiać.


poniedziałek, 16 stycznia 2012

Holandia #8 Symbole



Dzisiaj bardzo symboliczna kartka z Holandii. Wiatrak, flaga tego kraju, tulipany - brakuje jedynie jakiegoś roweru w tle. A na odwrocie kilka ciepłych słów i specjalny postcrossingpowy znaczek - pierwszy jaki miałem okazję dostać. Coraz bardziej zmieniają się moje odczucia w stosunku do Postcrossingu. Z jednej strony zmęczyło mnie już trochę wysyłanie coraz to kolejnych kartek do Niemiec, Finlandii, Holandii, Rosji i Białorusi. Z drugiej - dostaję z każdym dniem zdecydowanie fajniejsze kartki, a ilość nietrafionych spada praktycznie do zera. Dzisiaj na przykład dzięki temu projektowi wymiany pocztówek otrzymałem dwie rewelacyjne kartki do kolekcji medycznej: Z Niemiec i Holandii.

Pocztówka przedstawia wiatrak. Ale co my tak naprawdę wiemy o tych holenderskich "budowlach prądotwórczych"?

Powstanie pierwszych, pojedynczych wiatraków wieżyczkowych z ruchomą częścią dachową jest datowane na koniec XIVw. Bardziej profesjonalny, klasyczny wiatrak 'holenderski' skonstruował w XVII w. Jan Andriasz Leeghwater. W XVIII wieku budowlę tą udoskonalono po raz kolejny. Dodano wiatraczek po przeciwległej stronie w stosunku do dużych skrzydeł. Wiatraczek za pomocą przekładni palecznych (zębatych wykonanych z drewna) regulował samoczynnie ustawienie czapy wraz z dużymi śmigłami w stosunku do wiatru. Czapa poruszała się na żeliwnych rolkach posuwających się po żeliwnym pierścieniu umocowanym na nieruchomej części wiatraka. Wcześniej ustawianie śmigieł zgodnie z kierunkiem wiatru wykonywano ręcznie.

Wiatraków w Holandii szybko przybywa - dzisiaj w postaci turbin lub elektrowni wiatrowych. Nowoczesne wiatraki nie podobają się Holendrom; psują krajobraz i zaśmiecają horyzont.


A oto wspomniany znaczek

sobota, 14 stycznia 2012

Anglia #6 Thorough examination.



Jeśli ktoś nie zna English to moje luźne tłumaczenie: "Gruntownie panią zbadałem, pani Ciacho i miło mi powiedzieć, że po pani infekcji ucha nie został żaden ślad."

Dzisiaj bardzo nietypowo. Jest to pierwsza pocztówka prezentowana na moim blogu, której fizycznie nie posiadam. Umówiłem się na wymianę z przemiłą Brytyjką, która zaoferowała mi dwie kartki medyczne do mojej kolekcji. W zamian posłałem swoje i teraz jedne i drugie wędrują gdzieś pomiędzy Wyspami a Polską. Ale mam silne przekonanie, graniczące z pewnością, że ta świetna kartka znajdzie się niedługo w moim posiadaniu.

Wymiany za pośrednictwem facebookowej Grupy Postcrossingowej to naprawdę niesamowita rzecz. Mają tylko jedną wadę - znalazłem sobie na nie niezbyt dobry czas. Egzamin z Chorób Zakaźnych zbliża się coraz większymi krokami, później Chirurgia, a taka wzmożona aktywność na fb i prowadzenie różnych, czasem zupełnie szalonych 'swapów' stanowi bardzo absorbujące zajęcie. Ale cóż poradzić, skoro w ciągu 4 dni  od dołączenia do tej grupy zaproponowano mi ponad 8 kartek medycznych i pocztówki z Trynidadu i Tobago, Filipin, Indonezji, Walii i Węgier. A być może uda się też Bahrajnem, Kolumbią i Kostaryką. Jakby nie patrzeć przybędzie wiele nowych, ciekawych kartek których zamieszczanie na blogu sprawi mi dużą frajdę.

Ale pora wracać do nauki. lekarz musi być przecież dokładny. W czasie nauki jak i w czasie badania pacjenta/tki. Profesja zobowiązuje. Mamy przecież w Polsce coraz bardziej roszczeniowych pacjentów, którzy czekają tylko na najmniejsze odstępstwo od zalecanych norm w postępowaniu lekarza. Ja oczywiście pisząc o tym pod ta kartką żartuje, ale czasem życie lekarza nękanego bezsensownymi pozwami ze strony wiecznie niezadowolonych pacjentów zakrawa o czarny humor.


piątek, 13 stycznia 2012

Głosowanie na Bloga Roku 2011!

Ruszył drugi etap konkursu na Bloga Roku 2011.
Polega on na głosowaniu SMS-owym. Koszt jednego SMS to 1,23 zł. Dochód z głosowania zostanie przekazany na turnusy dla osób niepełnosprawnych. Z jednego numeru telefonu można oddać tylko jeden głos na danego bloga. Zabawa trwa do 19 stycznia, kiedy to ogłoszone zostaną wyniki i podana będzie lista 10 blogów w każdej kategorii, które przejdą do etapu 3 konkursu.

Jeśli chcesz zagłosować na Przypadki Pocztówkowe wyślij SMS o treści H00280 na numer 7122
To tylko zabawa i wcale nie namawiam was jakoś usilnie do głosowania na mojego bloga. Ale jeśli ktoś ma ochotę - zapraszam.






czwartek, 12 stycznia 2012

Japonia #38 Winter Box 2011/2012



Dzisiaj dostałem rewelacyjną kopertę od Mari, mojej przyjaciółki z Tokio. Z pięknymi piłkarskimi znaczkami, pięcioma Gotochi Cards  z prefektur: Shiga, Okayama, Tokushima, Kagawa i Shizuoka oraz hibaichinem - małą pocztówką nie na sprzedaż, która dołączana jest do każdych pięciu zakupionych kartek z tej serii. Jej rozmiar możecie zobaczyć na załączonym zdjęciu - hibachin z Tokushimy zaprezentowany jest na odwrocie odpowiednika w postaci klasycznej Gotochi.

Uwielbiam dostawać koperty pełne takich pocztówkowych rarytasów. W dzisiejszej innowacją poza wspomnianymi jest również to, ze Mari pozostawiła folijki ochronne, w których kartki z najbardziej kultowej serii w Japonii są sprzedawane. To wygląda profesjonalnie, a pocztówki można bardzo wygodnie wysuwać z folijek w celu dokładniejszego im się przyjrzenia.
Jedynym problemem jest to, że skoro już dostaje się takie prezenty, wypadałoby również wysłać w zamian coś równie atrakcyjnego. A jeśli chodzi o kartki z Łodzi i niewielki mój zasób z innych pomysły mi się praktycznie wyczerpały...

Winter Mailboxy z Kraju Kwitnącej Wiśni zawsze prezentowane są razem z jakimś zwierzęciem. W poprzednim roku był to królik, w obecnym łabędź. Jak dla mnie może być, gorzej z tym śniegiem... Z resztą ta sama sytuacja jest  w Japonii. Śnieg tej zimy w Tokio jeszcze nie spadł. W Łodzi kilka razy spadł już, ale nigdy nie utrzymał się ponad klika godzin. A pod względem temperatur - mamy początek wiosny!


wtorek, 10 stycznia 2012

Polska #33 Podwińmy rękawy! (W Manufakturze - Łodzianie biją rekord Guinessa)





Dzisiaj dosyć nietypowo - pierwsza pocztówka to prezent-niespodzianka od Eweliny z Gdynii, który sprawił mi wiele radości. Idealnie wpasowuje się bowiem w moją medyczną kolekcję. Druga kartka to jedna z pocztówek, które wysyłam z Łodzi ludziom z całego świata. Przedstawia ona Manufakturę - chcę dzisiaj bowiem powiedzieć o sobotniej akcji w tym Centrum Handlowym. Akcji jakby nie było związanej z ludzkim sercem.

„Czas podwinąć rękawy!” to akcja społeczna, która ma na celu uświadomić problem nadciśnienia oraz zachęcać do walki z „cichym zabójcą”, jak nazywa się choroby układu krążenia.

Dlaczego? Ponieważ prawie jedna trzecia Polaków nie zna w ogóle swojego ciśnienia krwi! Jednocześnie prawie jedna trzecia cierpi na nadciśnienie, ale tylko jedna czwarta z nich ma prawidłowo leczone nadciśnienie.
Jak? Każdy odwiedzający łódzką Manufakturę14 stycznia 2012 (sobota) będzie mógł bezpłatnie zbadać swoje ciśnienie krwi, uczestnicząc w ten sposób w próbie bicia Rekordu Guinnessa w liczbie wykonanych pomiarów ciśnienia. Na każdego uczestnika czeka prozdrowotny prezent w postaci termometru elektronicznego MEDEL Thermoi okolicznościowy certyfikat wraz z wynikiem pomiaru (świadectwo bicia Rekordu Guinnessa). Dodatkowo co pół godziny będą rozdawane wśród uczestników konkursów 3 ciśnieniomierze elektroniczne Medel Dispaly z certyfikatem ESH.
Idea społeczna akcji Głównym czynnikiem, który zainicjował zorganizowanie akcji jest problem nadciśnienia tętniczego wśród Polaków i brak wiedzy społecznej na temat tego schorzenia – jego objawów, profilaktyki, leczenia.

Fakty o nadciśnieniu w Polsce wg. szacunków Światowej Organizacji Zdrowia

Na nadciśnienie tętnicze choruje co trzeci dorosły Polak – tj. prawie 9 milionów osób
Kolejne 9 milionów jest poważnie zagrożonych nadciśnieniem
Ponad 30% Polaków nie zna wartości swojego ciśnienia tętniczego
1/3 chorych w ogóle nie zdaje sobie sprawy ze swojego schorzenia
Nadciśnienie najczęściej przebiega bezobjawowo – dlatego tak ważnie jest regularne wykonywanie pomiarów ciśnienia tętniczego
Jedynym sposobem rozpoznania choroby jest regularny pomiar ciśnienia
Konsekwencje nieleczonego nadciśnienia
Nadciśnienie jest odpowiedzialne za 39% przypadków niewydolności serca u mężczyzn i 59% u kobiet
U chorych na nadciśnienie zawał jest trzy do pięciu razy częstszy niż u innych, wylewy krwi do mózgu – cztery razy częstsze, przeciążenie serca – pięć razy częstsze.
10% osób, u których zdiagnozowano nadciśnienie tętnicze, w ogóle nie podejmuje leczenia
Chcesz wiedzieć więcej na temat zagrożeń powodowanych przez nadciśnienie? Przeczytaj artykuł:


                                      


                                     





poniedziałek, 9 stycznia 2012

Polska #32 Głownianka


Głownianka to mieszkanka Głowna. Warto zapamiętać - może się przydać do krzyżówki. Przedstawiona pocztówka miała mnie w skrócony sposób oprowadzić po tym naprawdę ciekawym mieście. I tak dowiedziałem się, że widoczna tu promenada nad Zalewem Mrożyczka jest miejscem dobrej, głośnej zabawy miejscowej młodzieży a całe Głowno ma charakter wypoczynkowy.

Trzeba by tutaj jeszcze coś powiedzieć o Głowniance, skoro taki tytuł nosi ten post.
      Gadatliwa - bardzo, potrafi nadawać jak katarynka
         Ładna
            Obdarzona umiejętnością wypisywania pocztówek drobnym maczkiem
              Wyrozumiała
                  Nieustępliwa
                     Inteligentna
                       Ambitna
                          N
                            Kobieca
                               Atrakcyjna

Nad drugim N jeszcze muszę się zastanowić - chwilowo brakuje weny. Ciekawe czy Gwiazda się kiedyś dowie o tym swoim opisie. Nie zagląda na bloga, więc raczej nie. Ale jak kiedyś zobaczę to pewnie się ucieszy. W najgorszym wypadku oberwie mi się po głowie.


niedziela, 8 stycznia 2012

Portugalia #1 Żółty tramwaj Electricio No 28



Ostatnio ciężko mi się skupić na czymkolwiek. Choćby czytaniu "Chorób zakaźnych" Dziubka, nauce na egzamin z chirurgi czy nawet na dodaniu kolejnego wpisu na bloga. Wybrałem ostatnie, bo to jednak najprzyjemniejsze ze wspomnianych zajęcie. Tak więc dzisiejszy przypadek pocztówkowy dotyczy nowego w kolekcji  państwa - Portugalii, a konkretnie jest stolicy - Lizbony. Tam można bowiem spotkać słynne na całym świecie żółte tramwaje. A szczególnie jeden.

Obowiązkiem każdego turysty przyjeżdżającego do Lizbony jest przejażdżka jednowagonowym, staroświeckim tramwajem o numerze 28. Linia ta przebiega po niebywale stromych i wąskich uliczkach – w niektórych miejscach wagonik jest kilka centymetrów od budynków. Tramwaje na tej trasie mają pootwierane okna, specjalnie dla turystów, aby mogli doświadczyć na własnej skórze, jak wąskie są uliczki w centrum Lizbonye. Uwaga na głowy! Dwudziestką ósemką dojechać można od podnóża zamku, przez Baixa, do Bairro Alto. Warto poświęcić chwilę czasu!

Na pocztówce widać jak Electricio No 28 jadąc w kierunku Praca Luis da camoes mija pomnik XVI wiecznego poety Antonio Ribery Chiado. Jest to jedno z najpopularniejszych miejsc w Lizobonie. Cała trasa żółtego pojazdu prowadzi bowiem przez centrum.
Nie byłbym sobą, gdybym nie wspomniał przy tej okazji o moim mieście, czyli Łodzi. Po niej również jeździ kanarkowy tramwaj. No dobrze, niech już będzie trambus. Ale to przecież dużo ciekawsze niż tramwaj. Łódzki pojazd nie musi się ściśle trzymać wyznaczonej trasy. Tak więc wniosek zawsze ten sam: podziwiajmy odległe kraje, ale nie zapominajmy o wszystkich atrakcjach miejsc, które sana wyciągnięcie ręki.

Portugalia to z całą pewnością ciekawe państwo. Z pięknymi widokówkami, z pięknymi pocztówkami. Mam nadzieję, że jeszcze niejedna zagości na moim blogu. Może uda się też zebrać cały Półwysep Iberyjski. Od dziś brakuje jeszcze Andory i Gibraltaru.


                                           

czwartek, 5 stycznia 2012

Białoruś #6 Zaczynam mój dzień z uśmiechem!



Kartka od Mari z Mińska, w ramach podziękowania za postcrossingową pocztówkę, którą dostała ode mnie. Okaz bardzo na czasie, ponieważ ostatnimi dniami u naszych wschodnich sąsiadów dzieją się niezwykłe rzeczy. A ta z pozoru zwyczajna 'pocztóweczka' idealnie nadaje się opisania obecnej sytuacji.

Maria chcąc mi sprawić przyjemność wybrała pocztówkę z kręgu tematyki medycznej, wzbogacając moją najważniejszą i najbardziej różnorodną kolekcję. Opaska na oczy w czasie snu, którą widzimy na czole dziewczyny z obrazka ozdobiona jest białoruskim napisem: "Zaczynaj swój dzień z uśmiechem!". Pocztówka należy bowiem do darmowej serii Fly Cards, w tym przypadku reklamującej jedną z firm stomatologicznych. I dotyczy aspektu profilaktyki zdrowia jak ważnego: mycia zębów. (Oczywiście przede wszystkim podejmuje temat korzystania z usług stomatologicznych gdy naturalny uśmiech nie jest wcale taki biały, ale kto by tam czepiał się szczegółów).

Myjmy zęby regularnie a stomatologa odwiedzajmy tylko w celach potwierzenia znakomitej kondycji uzębienia! 

Bowiem polskie statystyki optymizmem nie napawają. Polskie społeczeństwo jest w czołówce krajów uprzemysłowionych z najbardziej rozpowszechnionymi chorobami przyzębia. Przeciętny dorosły Polak ma prawie 13 zębów objętych próchnicą. Podobnie jest w Niemczech, Francji, Kanadzie i Australii, a nawet w krajach skandynawskich. Ponad 40 proc. Polaków w wieku 65-74 lat nie ma już żadnych zębów, co jest ewenementem wśród krajów najbardziej rozwiniętych.  Do pogorszenia stanu uzębienia Polaków dochodzi zwykle na przestrzeni 20-30 lat, między 40. a 60. lub 70. rokiem życia.

Teraz druga strona medalu...

Zaczynam swój dzien z uśmiechem - mówi budząc się na Białorusi dziewczyna. To by się zgadzało. Moja znajoma z tego kraju, Alina kiedyś napisała mi tak o sytuacji tam panującej: 'The most important thing now is not discouraged:) We have very hard time. But all at once would be slim and engage in vegetable gardens, plant them with potatoes. This is because we are joking at each other. Here's a situation we have:(".

To było kilka miesięcy temu. Od tego czasu bardzo wiele się zmieniło, niestety na niekorzyść.

Najnowsze rozporządzenie Łukaszenki zakrawa o północnokoreańską dyktaturę jeśli chodzi o wolność słowa. Od jutra (6 stycznia 2012 roku) w państwie tym nie będzie można korzystać z innych domen niż krajowe ".by". Wszystkie usługi internetowe w Białorusi będą musiały być świadczone przez białoruskie podmioty zlokalizowane na terenie Białorusi. Białorusinom nie będzie wolno korzystać z zagranicznych serwisów, czyli nie będzie mowy o kupowaniu online, korzystaniu z zagranicznej poczty mailowej takiej jak np. Gmail czy Hotmail, czy choćby korzystaniu z Facebooka, nie mówiąc już o Postcrossingu. Tak to wygląda w teorii, jak będzie wyglądało przestrzeganie tych przepisów w praktyce okaże się w niedalekiej przyszłości. Wszystko wskazuje jednak na to że Białoruś straci jedyne okno na świat jakie im pozostało - internet.


środa, 4 stycznia 2012

Japonia #37 Bomb-Dome w Hiroszimie



Druga już nastrojowa,
 przedstawiająca jeden z japońskich obiektów UNESCO pocztówka od Mari na moim blogu. Tym razem znajdujący się w Hiroszimie budynek-pomnik upamiętniający zrzucenie bomb atomowych na to miasto 6 sierpnia 1945 roku. Monumentalna pozostałość po jednym z najbardziej bolesnych wydarzeń ogólnoświatowej historii. 

W wyniku bombardowania Hiroshimy i Nagasaki zginęło 70 tysięcy ludzi, drugie tyle ucierpiało z powodu napromieniowania. Dokonała tego czterotonowa uranowa bomba atomowa o nazwie "Little boy", której wybuch wyzwolił energię odpowiadającą eksplozji 15 kiloton trotylu. Bombę skonstruowali naukowcy z całego świat, jednocząc siły w ramach przedsięwzięcia nazwanego Projektem Manhattan. Począwszy od marca 1942 rozpoczęli oni badania nad bombą atomową, finansowane  całości przez rząd USA

Decyzję o zbombardowaniu Hiroshimy podjął prezydent USA Harry Truman. Nie był on wcześniej wtajemniczony w Projekt Manhattan. Po śmierci swojego poprzednika - Franklina Delano Roosvelta (12 kwietnia 1945)  to w ręce Trumana (przynajmniej w teorii) trafiła przyszłość broni atomowej i sytuacji politycznej na świecie.   "The experiment has been an overwhelming success." - tak miał zareagować przywódca USA, gdy dowiedział się  o osiągnięciach zaangażowanych w projekt uczonych. Wydarzenia potoczyły się szybko.

"Sixteen hours ago, an American airplane dropped one bomb on Hiroshima, an important Japanese Army base. That bomb had more power than 20,000 tons of TNT ... The Japanese began the war from the air at Pearl Harbor. They have been repaid many fold ... It is an atomic bomb. It is a harnessing of the basic power of the universe." - tak już po fakcie Truman wyjaśniał amerykańskiemu społeczeństwu celowość użycia broni atomowej. Jako że naród amerykański jest z natury głupi większość społeczeństwa uwierzyła, że zrzucenie bomby miało związek z Pearl Harbor albo atakiem na bardzo ważną bazę wojskową.  Rozumiem, że nawet znając wszystkie aspekty prawdy mogliby poprzeć decyzję władz państwowych, ale uwierzyć w tak naiwną historyjkę?



Oficjalny tekst wpisania tego obiektu na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO:


Pomnik Pokoju w Hiroszimie (Katedra Genbaku) (K VI / 1996)

Pomnik Pokoju w Hiroszimie zwany Katedrą Genbaku był jedynym budynkiem, który zachował się blisko miejsca, w którym, 6 siepnia 1945 r. wybuchła pierwsza bomba atomowa. Dzięki wielu wysiłkom, w tym mieszkańców Hiroszimy, został on utrzymany w stanie, w jakim znajdował się zaraz po wybuchu bomby. Stanowi trwały i uderzający symbol najbardziej niszczycielskiej siły stworzonej kiedykolwiek przez człowieka, ale wyraża jednocześnie nadzieję na pokój na Ziemi oraz na całkowitą eliminację wszelkiej broni nuklearnej.